grudnia 18, 2016

Sprawianie Karpia - Krok po Kroku


Odkąd pamiętam w moim rodzinnym domu w każde święta trafiał do nas świeży karp, tata go sprawiał, a mama przejmowała go w kuchni i smażyła w chrupiącej panierce. Kiedyś nawet próbowała zachęcić nas do karpia w galarecie, ale my i tak woleliśmy tego smażonego.

Dziś kiedy mamy już nie ma wśród nas, ja co roku staram się przygotowywać te potrawy jakie pamiętam z lat kiedy przygotowywała je mama. Z biegiem lat do menu dołożyłam część siebie i do karty dań doszedł piernik staropolski, pierniczki i sernik z advocatem. Zawsze jednak na moim stole muszą pojawić się własnoręcznie ulepione uszka i karp w chrupiącej panierce. Dlatego bardzo ważne jest dla mnie przyniesienie ze sklepu już nieżywego (proszę aby w sklepie pozbawili go życia, bo jednego roku kiedy byłam zmuszona zabić to stworzenie kosztowało mnie to wiele łez). Sprawianiem ryby od kilku lat zajmuję się osobiście i nie będę ściemniać, to nie jest ulubione zajęcie. Moment odcinania głowy i wyjmowanie wnętrzności jest dla mnie bardzo trudny, wtedy nie wiem czemu przeżywam to bardzo, a kiedy wyciągam wnętrzności zawsze odwracam głowę. Jeszcze ta adrenalina kiedy czuję reagujące nerwy ryby, wtedy dla mnie jest bardzo nieprzyjemnie. Ja przeżywam, a asystujący mi Młody zwykle ma niezły ubaw, choć zawsze stoi czujny i dba o to aby mi podać nóż, albo ręczniki.


Poprzednie lata radziłam sobie dobrze zaostrzonym nożem typu santoku i moim 28 centymetrowym nożem szefa kuchni. W tym roku było trochę inaczej, bo przez prawie wszystkie etapy posługiwałam się jednym nożem do filetowania firmy Zwilling. Nie spodziewałam się cudów, ale kurcze jak idealnie i precyzyjnie odcinał mięso od ości. Wchodził w mięso jak w masło. Pozornie nie wydawał się jakoś specjalnie ostry, ale swoje oblicze pokazał dopiero w akcji.


Z nożami klasy jaką prezentuje Zwilling mam do czynienia od 15 lat. Choćby nawet mój nóż szefa kuchni służy mi lata i przyznaję się, wcale nie obchodzę się z nim jak z jajkiem. Czasami służy mi jako tasak do przecinania kości wieprzowych żeberek, biorę większy zamach i przepoławiam nim arbuza, a jak kroję koperek to jest delikatny i precyzyjny.

Tego typu noże są idealnie wyważone i dzięki temu stają się przedłużeniem naszej ręki. O to przecież chodzi, prawda? Zwilling Pro do filetowania właśnie taki jest, tu musiałam mocno uważać na palce, bo jest ostry jak skalpel, o czym mogła przekonać się moja lewa dłoń. Dosłownie musnęłam rękę końcem noża, skóra przecięta i od razu pojawiła się krew. Jeśli wydaje Wam się, że nóż specjalistyczny jakim jest ten do filetowania jest zbędny w kuchni, to tu się mylicie, tak samo jak jak dotychczas. Nie jest to tylko nóż do ryb, bo ja widzę go również przy trybowaniu kurczaka, krojeniu w cienkie plastry warzyw typu cukinia, bakłażan, ogórek itp. Te moje pomysły pokażę Wam w niedalekiej przyszłości, na razie ogarniam święta, sami wiecie, dużo pracy i ten pośpiech, bo w tym roku mój czas płynie szybciej niż kiedyś.


Noże Zwilling, ale o co się rozchodzi?
Otóż może teraz nazwa Zwilling nic Wam nie mówi, dlatego po przeczytaniu tego akapitu myślę, że to się zmieni. Są to niemieckie niezawodne i niezwykle ostre noże kuchenne. Historia firmy sięga 1731 roku, wtedy to właśnie Peter Henckels założył swoją firmę. Od tamtego czasu firma wciąż ulepsza i podnosi i tak wysoki poziom swoich produktów. W przypadku produktów linii Zwilling Pro (linii, której nóż Wam dziś prezentuję) zostały zaprojektowane przez włoskiego architekta Matteo Thuna. Charakteryzują się prostotą wzornictwa, a firma Zwilling zadbała o niezwykłą trwałość. Noże tej linii wytwarzane są z najlepszych materiałów i  zastosowaniu nowoczesnej technologii SIGMAFORGE , dzięki czemu dają gwarancję wygody użytkowania oraz znakomitego wyważenia każdego egzemplarza.

/zdjęcie pożyczyłam od firmy Ballarini, to właśnie u nich możecie nabyć noże Zwilling i nie tylko/

Ale co to jest i co daje to SIGMAFORGE?
To jest dobre pytanie, bo sama nazwa brzmi dość abstrakcyjnie. SIGMAFORGE jest to bardzo precyzyjne kucie z jednego kawałka  stali wykorzystywane w produkcji między innymi linii Zwilling Pro. Ma to wiele zalet:
  • idealna geometria
  • wysoka precyzja kucia
  • wyższa stabilność ostrza
  • mniejsze zmęczenie metalu - ulepszona konstrukcja stalowa
  • ulepszona retencja krawędzi tnącej i trwała ostrość
  • precyzyjna krawędź i optymalna wydajność cięcia.

Reasumując
Nóż zebrał maksymalną ilość punktów, jedynym minusem do jakiego można się przyczepić jest cena noża. Owszem, mało nie kosztuje. Byłoby cudownie kupić coś najwyższej klasy za nie duże pieniądze, ale tak się nie da. Nóż Zwilling Pro to zakup na kilkanaście lat, choć ja przypuszczam, że to zakup na wiele dłużej. Moja intuicja podpowiada mi, że to są takie noże, które kiedyś w przyszłości odziedziczą nasze dzieci. Noże, których nie trzeba ostrzyć co kilka dni. Noże, których rączki nie odpadną i nie wytrą się. Noże przy których powinniśmy uważać na palce, na dłonie, a nie zaprzątamy sobie głowy, czy ostrze się zdeformuje lub ukruszy. Noże idealne na co  dzień, dla nas samych i świetne na prezent dla bliskich. Dla tych, którzy cenią sobie jakość, trwałość i dobry design. Takie jest moje zdanie. Widzę, co przez 15 lat przeszedł ze mną mój nóż szefa kuchni i jak wygląda dziś i jak będzie służył przez kolejne kilkanaście lat. Dlatego piszę to na bazie wieloletniego doświadczenia i znajomości tej klasy noży.



A TERAZ O SAMYM KARPIU :)
Nie jestem ekspertem z dziedziny filetowania ryb, ale jak widać radzę sobie całkiem nieźle....chyba :) Oj tam, nie ważne, ważne, że nie zostaje mi dużo mięsa na szkielecie, a płaty są pozbawione ości. W punktach napiszę Wam jak ja filetuję karpia, a na zdjęciach zobaczycie jak to wyglądało.

  • Karp powinien być nieżywy (w sklepie korzystam z opcji zabicia po wyłowieniu)
  • Potem trzeba karpia przynieść do domu.
  • Umyć dokładnie pod bieżącą zimną wodą.
  • Przy pomocy noża oskrobać, czyli pozbawić łusek.
  • Naciąć wzdłuż podbrzusza w taki sposób, aby nie uszkodzić pęcherza i wnętrzności (to dla mnie najtrudniejszy moment, w którym towarzyszą mega emocje, nie lubię tego etapu).
  • Rozchylić wzdłuż nacięcia, włożyć rękę i ruchem wygarniającym wyciągnąć wnętrzności (wolę nie patrzeć, zawsze robię to na wyczucie).
  • Ponownie umyć pod bieżącą zimną wodą.
  • Odciąć głowę
  • Teraz zabrać się za filetowanie. Ja nacinam wzdłuż płetwy grzbietowej na całej długości ryby i pomalutku przesuwam nóż w stronę podbrzusza. Nacinam na całej długości ryby tak jak to widzisz na zdjęciach. Ostrze noże praktycznie przesuwam po szkielecie i ościach oddzielając mięso od szkieletu.



  • Tak samo czynię z drugą stroną ryby.

  • Na końcu gotowe filety myję pod bieżącą zimną wodą, kroję na mniejsze kawałki.
  • Teraz trzeba znaleźć ochotnika, który wyniesie śmieci :) 
WASZA 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć, jestem Blondynka.

Jeśli chcesz coś napisać, wymienić myśli, porozmawiać to jest odpowiednie miejsce, w którym dbam o to abyś czuł się bezpiecznie i dobrze.

Jeśli masz zły dzień i i potrzebujesz tu wyładować swoje negatywne emocje - osobiście zaprowadzę Cię do wyjścia, Nie wyprowadzisz mnie z równowagi, więc albo się uśmiechnij albo idź dalej.

Nie rób proszę z tego miejsca tablicy reklamowej, nie bawię się w lajk za lajk itd, nie lubię spamu.

W komentarzach możesz również umieścić zdjęcia dań wykonanych z Blondynkowych przepisów, jeśli chcesz abym wkleiła je do albumu na fan page`u bloga na FB, napisz od razu, że wyrażasz zgodę na ich umieszczenie we wspomnianym albumie.

Nie bój się pytać, zawsze odpowiem i postaram się pomóc.

Czuj się tu dobrze. Życzę Ci aby Twój Dzień był zawsze pełny pozytywnych zdarzeń! Buziaki!

Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger