stycznia 31, 2016

Czekolada z Nadzieniem Orzechowo - Ciasteczkowym i M&M - Najlepsza!

Czekolada z Nadzieniem Orzechowo - Ciasteczkowym i M&M - Najlepsza!

Bawienie się czekoladą nie wiem dlaczego zawsze mnie relaksuje. Wcale nie muszę jej jeść, aby poczuć się dobrze. Czyżby tworzenie czekoladowych smakołyków działało na mnie terapeutycznie? Może trochę, ale dzięki temu, że tak to lubię zawsze zyskuje na tym mój syn, bo wychodząc z kuchni pozostawiam po sobie czekoladowe pyszności. Tym razem zrealizowałam taki mój własny pomysł na nadzienie. I teraz jak to piszę, mam już pomysł na kolejne. Jak smakuje? Hmm, prawie jak znane wszystkim michałki. Na początku miałam podać tylko w formie kulek, ale podczas przygotowania narodził się pomysł na tą nadziewaną czekoladę. Kulki też powstały, bo nadzienia wyszło dość dużo, a drugiej czekolady nie chciałam robić. Jak to wyszło? Synowi słów brakło, powiedział tylko, że zarąbiste, to za mało powiedziane. Tak naprawdę to nic trudnego jeśli chodzi o wykonanie, potrzebujemy masło orzechowe, kilka ciastek, garstka M&M i czekolada. Tak prosto i tak smacznie. Kochani, to jest Wasze "must have", Wasze dzieciaki będą zachwycone, daję słowo!




Składniki:
  • ok. 200 g masła orzechowego (ja zrobiłam domowe masło orzechowe)
  • ok. 90 g drażetek M&M, dosłownie garstka
  • kilka ciastek maślanych Petit Beurre (ok. 6 szt)
  • 100 g czekolady mlecznej
  • 100 g czekolady gorzkiej
Dodatkowo:
  • 150 g gorzkiej czekolady
  • kilka ciastek 
  • kilka odłożonych drażetek M&M

Wykonanie:
Na początku roztopiłam mleczną czekoladę w kąpieli wodnej i wylałam ją do formy tak zwanej keksówki silikonowej, na czekoladę ułożyłam całe ciastka i wstawiłam do lodówki.




Następnie zabrałam się za przygotowanie nadzienia. W pierwszej kolejności zmiksowałam ciastka na tak zwany proszek. Potem zmiksowałam drażetki M&M. Na końcu przygotowałam domowe masło orzechowe miksując orzechy ziemne niesolone ze szczyptą soli i z cukrem pudrem. Do miski wyłożyłam masło orzechowe, zmiksowane draże i część proszku ciasteczkowego i z pomocą miksera ze spiralnymi końcówkami połączyłam składniki, dosypując proszek ciasteczkowy. Jeśli masa wydaje Wam się za rzadka, dosypcie więcej proszku ciasteczkowego, ja właśnie tak dopracowywałam konsystencję masy. Na końcu masę szybko zagniotłam ręką. 



Z części uformowałam prostokąt wielkości keksówki o grubości 1 cm i ułożyłam nadzienie na w keksówce na warstwie ciastek.
Teraz przyszedł czas na roztopienie gorzkiej czekolady, którą wylałam na warstwę z nadzieniem i wstawiłam do lodówki na 2 godziny.



Nadzienia dość dużo zostało. Uformowałam z niego niewielkie kulki i wstawiłam do lodówki na godzinę, aby stwardniały. Po tym czasie roztopiłam to dodatkowe 150 g gorzkiej czekolady i oblałam nią kulki, które udekorowałam odłożone draże i wstawiłam do lodówki na 2 godziny. Po tym czasie można częstować i siebie i dzieciaki.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)



stycznia 31, 2016

Ćwikła

Ćwikła

Ćwikła to jest jeden z ulubionych dodatków obiadowych mojego syna. Przygotowanie jej to raptem kilka chwil, oczywiście pomijając gotowanie samych buraków, duży garnek do ich gotowania  i kilka produktów do przyprawienia buraków. Jak już mamy ugotowane buraki to potem akcja jest szybka, obieram w rękawiczkach lateksowych, potem nie mam problemów z domyciem dłoni i paznokci, a ścieranie? Ścieram w moim wysłużonym malakserze i potem zostaje tylko doprawienie ćwikły według własnych 
upodobań. No to co? Zabieramy się za buraki?



Składniki:
  • buraki
  • chrzan
  • musztarda
  • sól
  • cukier
  • sok z cytryny

Wykonanie:
Na początku buraki dokładnie myję pod bieżącą wodą, wkładam do dużego garnka, zalewam wodą i gotuję do miękkości. Potem odcedzam je na durszlaku i jeszcze ciepłe obieram ze skórki. Studzę i ścieram na tarce o drobnych oczkach lub ścieram przy pomocy malaksera. Potem doprawiam musztardą, chrzanem, solą, cukrem i sokiem z cytryny. Zwykle doprawiam z synem i razem dopracowujemy smak, który obojgu nam najbardziej smakuje. Ćwikłę przekładam do słoików i wstawiam do lodówki. Nie pasteryzuję, bo słoiki zwykle znikają w przeciągu kilku dni.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

stycznia 29, 2016

Stek z Tuńczyka - Jak usmażyć stek z tuńczyka

Stek z Tuńczyka - Jak usmażyć stek z tuńczyka

Tuńczyk to love mojego syna. Tą rybę w każdej postaci może jeść codziennie, ba nawet codziennie trzy razy dziennie :) Stek z tuńczyka? Tak naprawdę jest banalny w przygotowaniu i tak szybko się go przygotowuje. Nie bójcie się go usmażyć. W mojej okolicy jedyny stek jaki mogę dostać jest w formie mrożonej, a w Biedronce z tego co widzę zadomowił się na stałe. Od kiedy przygotowałam Młodemu stek z tuńczyka od tego dnia twierdzi, że jest zarąbisty i co trochę dopytuje kiedy znowu go przygotuje, więc serwuję mu go co jakiś czas.



Składniki:
  • 1 stek z tuńczyka (ja miałam mrożony)
  • świeżo zmielona sól morska
  • świeżo zmielony pieprz kolorowy
  • 1-2 gałązki świeżego rozmarynu
  • oliwa z oliwek (ja użyłam oleju z awokado)
Wykonanie:
Użyłam produktu mrożonego, więc dzień wcześniej wyciągnęłam go z zamrażarki, położyłam na talerzu i wstawiłam do lodówki na noc.  Następnego dnia mięso opłukałam pod zimną bieżącą wodą, starannie osuszyłam ręcznikiem papierowym. Z obu stron posmarowałam cienką warstwą oleju, oprószyłam solą, pieprzem i posiekanym rozmarynem, lekko wklepałam przyprawy i odstawiłam na 20 minut. Po tym czasie na mocno rozgrzanej patelni smażyłam stek, po jednej minucie na stronę. Potem wyłożyłam je na talerz dając tuńczykowi odpocząć minutę. Niestety nie udało mi się zrobić zdjęcia przekroju, bo stek zniknął  w kilka chwil z talerza, ale nadal pracuję nad uchwyceniem ujęcia przekroju :)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)


stycznia 22, 2016

Kokosowy Pudding z Tapioki z Musem Jagodowo - Pomarańczowym

Kokosowy Pudding z Tapioki z Musem Jagodowo - Pomarańczowym

Tapioka, a dokładnie perełki tapioki. Od bardzo dawna miałam ochotę na ten produkt. Moja intuicja podpowiadała mi, że to może być dobre. W mojej głowie znowu krążyła myśl, że muszę kiedyś chociaż raz spróbować tych perełek. A teraz? Teraz wiem, że moja intuicja mnie nie zawiodła. Wiem, że na tym deserze się nie skończy, bo w mojej głowie narodził się już kolejny pomysł. Jak już wiem jak się ten produkt zachowuje, jak smakuje, mogę pozwolić sobie na swoje własne szaleństwa. Tymczasem przepis znalazłam w Jadłonomia. A teraz jeszcze napiszę Wam, że ta cała tapioka jest bardzo wydajna, byłam w szoku. Jak niedużo perełek potrafi zagęścić taką ilość płynów. To niesamowite! Można nią zagęszczać inna dania, np. sosy. Sama tapioka nie ma żadnego smaku. Ugotowana jest mięciutka i kuleczki takie jakby żelowe. Sam deser jak dla mnie smakuje fenomenalnie! Taki delikatny i aksamitny, a przy tym lekki. Nie przecierałam musu, a nawet dodałam do niego konfiturę pomarańczową, która sprawiła, że w musie wyczuwałam grudki pomarańczy, a jagody i pomarańcze to naprawdę świetne zestawienie smaków. Musicie tego spróbować!
Ps. Perełki tapioki kupiłam w delikatesach internetowych Frisco, tam znajdziecie nie tylko ten produkt, ale wiele innych i tych dostępnych w naszych marketach, ale wiele tak zwanych perełek, które warto spróbować. A w ogóle to takie zakupy są bardzo przyjemne. Wybierasz produkty siedząc na kanapie, zamawiasz, a potem kurier przyniesie Ci do samych drzwi. Żadnego dźwigania! 


Składniki:
Dodatkowo:

Wykonanie:
No to lecimy. Do rondelka musimy wlać mleczko kokosowe i mleko krowie, wsypać perełki tapioki i zostawić to wszystko na godzinę. Po tym czasie stawiamy rondel na gaz, na mały palnik, wsypujemy cukier i gotujemy. Ja gotowałam ok. 15 minut, czyli do momentu, w którym tapioka będzie miękka, a perełki staną się przezroczyste. Gotując mieszamy, żeby nam to wszystko nie wykipiało i tapioka się nie zbryliła. Na koniec wylewamy tapiokę z mlekiem do czterech pucharków i odstawiamy do całkowitego wystygnięcia.
Ciepły deser jest również pyszny. Ciepły deser ma konsystencję płynną, ale spokojnie schłodzone zastygnie ;)

Mus jagodowo-pomarańczowy:
Jagody rozmroziłam i zmiksowałam w blenderze. Mus wlałam do rondelka, wsypałam cukier i podgrzewałam na malutkim ogniu. Między czasie do rondelka wyłożyłam konfiturę pomarańczową i podgrzewałam kilkanaście minut, mus lekko zgęstniał. Wystudzony mus ponakładałam na wierzch każdego deserku i stawiłam do lodówki na ok. 3 godziny.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

stycznia 19, 2016

Sernik Piernikowy - pieczony, łatwy

Sernik Piernikowy - pieczony, łatwy

Jeśli lubicie pierniki, to ten sernik koniecznie powinien znaleźć się na Waszym stole. Smakuje jak domowe pierniczki. Ten pomysł siedział w mojej głowie już od dawna. Na tą okazję trzymałam w pojemniku kilka piernikowych ludzików z przepisu "Pierniczki prawie jak alpejskie", które upiekłam na święta. Posmarowanie spodu konfiturą pomarańczową z likierem to był strzał w dziesiątkę. Po upieczeniu nie widać konfitury, ale ją czuć. Ze zdjęciami ubogo, bo po upieczeniu wstawiłam sernik do lodówki, a jak wróciłam do domu zastałam tylko połówkę, więc tym razem zdjęcia całego sernika nie ma, ale będą i takie zdjęcia, ponieważ planuję upiec identyczny już niedługo, tylko wcześniej muszę upiec trochę pierniczków, bo ten spód piernikowy wyszedł świetny!
Ps. Tortownica Lekue Duo Dark Crystal 23 cm znowu sprawiła, że pieczenie i mycie stało się przyjemnością.



SPÓD PIERNIKOWY:


Pierniki wrzuciłam do blendera i zmiksowałam, na końcu wlałam roztopione masło. Powstał taki "puszysty" mokry piasek. Nie trzeba długo miksować pierników. Spód wyłożyłam do tortownicy, lekko ugniotłam i wstawiłam do lodówki na kilka minut. Potem posmarowałam całość konfiturą pomarańczową.



POLEWA ŚMIETANOWA:
Wszystkie składniki dokładnie zmiksowałam.



MASA SEROWA:
  • 750 g twarogu chudego, dwukrotnie zmielonego (zwykle kupuję w kostkach w Biedronce)
  • 60 ml syropu korzennego z cukrem trzcinowym 
  • 220 g drobnego cukru
  • 4 jajka
  • 2 łyżki mąki pszennej 
  • 1 łyżka soku z cytryny
DODATKOWO:

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Wszystkie składniki umieściłam w misce i wszystko razem zmiksowałam do połączenia się składników. Nie miksowałam zbyt długo, żeby nie napowietrzyć masy, bo potem sernik mocno by wyrósł i gwałtownie opadł. Zmiksowaną masę serową wlałam do tortownicy na spód piernikowy. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 150 stopni i piekłam przez około 60 minut. Każdy piekarnik jest inny i możecie pieczenie przedłużyć do 75 minut. Wierzch ma być sprężysty. Po tym czasie na upieczony sernik wylałam polewę śmietanową, wyrównałam i piekłam jeszcze 10 minut. Potem wyłączyłam piekarnik i studziłam sernik w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami. Wystudzony sernik wstawiłam do lodówki na całą noc, chodzi tu aby sernik chłodził się przez 12 godzin. Potem tylko obsypałam brzegi gorzkim kakao.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)



stycznia 18, 2016

Kanapka z Pastrami i Grillowaną Papryką

Kanapka z Pastrami i Grillowaną Papryką

To kolejna propozycja kanapki z pastrami. Tego typu kanapki są bardzo treściwe i u mnie pojawiają się na obiad. Taki lepszy "fast food". Przegryzanie takiej kanapki plasterkami zimnego ogórka kiszonego jest naprawdę niezłe. Nie będę się tu rozpisywać, po prostu musicie tego kiedyś spróbować!


Składniki:
  • kilka kromek żytniego jasnego chleba ( ja piekłam sama, ale możecie też kupić gotowy)
  • kilkanaście plasterków pastrami , wcześniej odparowanego
  • papryka słodka (u mnie spiczasta)
  • kilka plasterków sera żółtego
  • dressing (nie)rosyjski (nazwa jest linkiem do przepisu)


Wykonanie:
Gotowe pastrami możecie zamówić od chłopaków z Pastrami Deli. Jak już je mamy, to w garnku do gotowania na parze musimy odparować mięso, czyli na małym ogniu gotujemy na parze przez 3 godziny (w połowie czasu należy uzupełnić wodę w garnku, żeby się nie przypalił). Odparowane pastrami musi odpocząć 30 minut, wtedy soki ładnie się rozejdą, a mięso będzie soczyste i kruche.

Paprykę myjemy, osuszamy, pozbawiamy gniazda nasiennego, kroimy na większe kawałki jak widać na zdjęciu wyżej i grillujemy na rozgrzanej patelni po 4 minuty na każdą stronę. 

Kromki chleba smarujemy dressingiem, na to układamy po plasterku sera żółtego i układamy na rozgrzanej patelni grillowej. W momencie jak już ser zacznie się topić na dwie układamy grillowaną paprykę, a na pozostałe dwie plasterki pastrami i trzymamy na rozgrzanej patelni kilka minut. Potem wystarcza złożyć kanapki : chleb, ser, papryka, pastrami ser chleb. Zresztą dokładnie widać warstwy na zdjęciu głównym.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)


/Kanapki były przygotowane na patelniach grillowych firmy Ballarini linia Granitium i Salento Whitestone/

stycznia 16, 2016

Stek Wołowy - Jak usmażyć stek wołowy?

Stek Wołowy - Jak usmażyć stek wołowy?

Smażenia steków bardzo długo się bałam. W sumie niepotrzebnie, bo to kilka minut, dynamicznych minut. Nie jestem specjalistą w temacie steków, ale dobry stek potrafię przygotować. Metod przygotowania i smażenia mięsa jest wiele, w sumie każdy szef kuchni mówi co innego. Moim ulubionym jest Gordon Ramsey i to jego technika najbardziej przypadła do gustu. Wyszło prostko, szybko i jak smacznie. Stopień wysmażenia jaki lubimy najbardziej to medium rare. A Wy jaki stopień wysmażenia steka lubicie najbardziej?



Składniki:
  • 1 grubszy plaster wołowiny (u mnie rosbef ok. 120 g)
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 gałązki świeżego rozmarynu
  • grubo zmielony pieprz
  • świeżo zmielona sól (u mnie jak zawsze himalajska różowa)
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • kawałek masła

Wykonanie:
Godzinę przed smażeniem wyciągnęłam mięso w lodówki i pozostawiłam na blacie kuchennym. 15 minut przed planowanym smażeniem mięso umyłam pod bieżącą zimną wodą, dokładnie osuszyłam ręcznikiem papierowym i z obu stron oprószyłam świeżo zmieloną solą i pieprzem, boki również i wtarłam w mięso. Pozostawiłam na desce na 15 minut. Po tym czasie mocno rozgrzałam patelnię, na którą wlałam oliwę i rozgrzałam ją. Jak oliwa zaczęła dymić położyłam stek, słychać było skwierczenie. Obok ułożyłam nie obrane, ale zmiażdżone trzonkiem noża ząbki czosnku i gałązki rozmarynu. Po 2,5 minutach obróciłam mięso na drugą stronę i smażyłam kolejna 2,5 minuty. W międzyczasie wyciągnęłam z patelni czosnek, a na wierzch ułożyłam kawałek masła, które topiło się pod wpływem temperatury. Patelnię lekko nachylałam i polewałam mięso stopionym tłuszczem. Po upływie podanego czasu uniosłam mięso i obsmażyłam lekko boki. Stek wyłożyłam na deskę aby odpoczęło. Mięso odpoczywa tyle minut ile było smażone. W tym czasie soki równomiernie rozchodzą się po mięsie, dzięki czemu nabiera równomiernego koloru, jest soczyste. Na końcu wystarczy pokroić stek na plastry i ułożyć na talerzu. Ja podałam stek z papryką z bazylią z octem i kromką pełnoziarnistego chleba własnoręcznie upieczonego.
*aby uzyskać bardziej wysmażone mięso należy przedłużyć czas smażenia, im mniej mięso ugina się pod naciskiem tym jest bardziej wysmażone.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

Ps. Stek smażyłam na patelni Lite Diamont firmy Woll.

stycznia 14, 2016

Szpatułka szpatułce nie równa

Szpatułka szpatułce nie równa

Szpatułka to przedmiot bez którego nie wyobrażam sobie gotowania i pieczenia. No wiem, kiedyś używało się łyżki, używałam i ja. Dziś wolę szpatułkę. Lubię jak ciasto z miski wybrane jest idealnie. Poza tym przy gotowaniu nie rysuje się garnków. Szpatułek w swojej szufladzie mam kilka. Tak się uzbierało, bo szukałam tej idealnej dla mnie. Jedne są elastyczne i świetnie wybierają zawartość z miski. Drugimi świetnie się miesza, bo są sztywniejsze, ale już nie wygarnę nimi ciasta tak dokładnie jak lubię. Wszystkie za to posiadają jedną cechę wspólną, niestety ta cecha mnie irytuje: trzonek można odłączyć od powierzchni mieszającej. Niby super, można umyć, ale ta wąska szparka, w którą wchodzi trzonek jest trudna do wysuszenia. Nie jestem typem pedantki, która uwielbia bawić się w osuszanie takich zakamarków. Dlatego to mnie tak drażni, bo muszę poświęcić dodatkowy czas na taka pierdułkę. Aaaa, i nie wszystkie szpatułki są odporne na wysoką temperaturę, więc nie wszystkimi mogę pomieszać robię w gorącym garnku lub patelni.



Tak temat wyglądał do dnia, w którym w mojej kuchni pojawiła się szpatułka Fiskars. Fakt, mogłaby być czarno - limonkowa, wtedy pasowałaby do kolorystyki mojej kuchni, ale Fiskars to pomarańczowy i czarny. W sumie kolor to nie wada, więc do tego się już przyzwyczaiłam. 



Czemu się nią tak zachwycam? To proste! Spełnia większość moich oczekiwań, czyli:
  • jest na tyle sztywna, że można nią wymieszać składniki w misce, np. ciasta,
  • jednocześnie brzegi na tyle elastyczne, dzięki czemu idealnie wygarnia zawartość z miski,
  • jest odporna na wysokie temperatury, pozostawiona na rozgrzanej patelni nie topi się, nie deformuje
  • nie można jej zdemontować, czyli jest w jednym kawałku, brak miejsc trudnych do wysuszenia. Hurra! Można umyć i rzucić na suszarkę lub wytrzeć ściereczką jednym ruchem i schować do szuflady.

Na swoje szpatułki w sumie wydałam ok. 80 zł. To po 5 - 10 zł za sztukę, ale żadna nie spełniła wszystkich wymienionych kryteriów. Cena tej Fiskars waha się pomiędzy 14-18 zł i wystarczy jedna, a porządna, zajmuje mniej miejsca niż moich kilka i taki interes wychodzi dużo taniej. Bo po co 5 różnych skoro i tak używam jednej?
Wasza BLONDYNKA :)

stycznia 13, 2016

Bardzo Męska Kanapka z Pastrami (meczówka)

Bardzo Męska Kanapka z Pastrami (meczówka)

Kilka dni temu pisałam o pastrami. Pokazałam jedną z kanapek jakie jadłam, kanapkę Reuben, która normalnie oczarowała mnie smakiem. Ale pastrami to nie tylko Reuben, to mnóstwo innych kombinacji. Chłopaki od Pastrami Deli ciągle powtarzali, że ogórek kiszony i ogórek kiszony. W internetach amerykańskich też ciągle zaznaczają ogórek i ogórek, zimny ogórek. Polski blog Meet my day też pisze ogórek, no to nie miałam wyjścia, niech będzie ten zimny ogórek kiszony. Tak powstała ta męska kanapka, która oczarowała moje kobiece podniebienie. Powaga, taki konkret, a jaki pyszny! Wystarczy pokroić, poskładać i zjeść. Co zrobić by facet poczuł się nieziemsko? Złożyć mu taką kanapkę i postawić do tego piwko. Ja jak tylko trafię w końcu na "swojego żabę" (bo księcia nie szukam) to przetestuję i Wam powiem, czy podziałało:D Tymczasem mogę już teraz napisać, że mój nastoletni syn bardzo polubił takie kanapki z pastrami, w końcu to Młody Facet :) Można złożyć wyższe kanapki układając więcej plastrów, ja robiłam takie niższe, takie pod swój rozstaw ust :D



Składniki:
  • kilka plastrów pastrami (wcześniej odparowanego)
  • ogórki kiszone
  • musztarda francuska
  • musztarda Dijon
  • kromki chleba żytniego jasnego (można upiec swój, ale można kupić też gotowy w sklepie)

Wykonanie:
Na początku trzeba mieć w domu pastrami, można zamówić u chłopaków od Pastrami Deli (spoko jakość i ja jeszcze żyję, a obsługa bardzo nice, polecam). Jak już mamy kawał mięcha musimy je odparować, czyli potrzebny będzie garnek do gotowania na parze, taki w metalowym czymś a`la durszlak. Do gara wlewamy trochę wody, na to sito kładziemy mięso, przykrywamy szczelnie i na bardzo małym ogniu ma się parować ok. 3 h. W połowie tego czasu dolejcie wody, żeby się garnek nie "zjarał", bo ta woda paruje, co nie? :) Po tym czasie jak wbijecie widelec w mięso, powinien wchodzić gładko jak w masło, no nie dosłownie, ale tak coś w ten deseń. No i nie kroimy jeszcze! Mięso wyciągamy na deskę i niech sobie odpocznie 30 minut, będzie wtedy soczyste i estetyczne, bo soki ładnie się rozejdą po całym kawałku.

No to jak już mamy odparowane pastrami to nie wiem jaki macie chleb, swój, czy ze sklepu, ale i jeden i drugi trzeba pokroić na kromki. Ja kromki włożyłam do tostera, takiego  co jak w amerykańskich filmach tak wyskakują z tostera, takie rumiane wyskoczyły, ale jak nie ma tostera w domu to wystarczy na suchej rozgrzanej patelni zrumienić z każdej strony tak aby wierzch był chrupiący a w środku żeby taki miękki był. Jak się tam ten chleb rumieni, to można ogórka kiszonego pokroić w plastry, takie po skosie, bo ładniejsze takie :) A i musztardy, po łyżce każdej wyłożyć do miseczki i wymieszać trzeba. 



No to jak już mamy wszystko i pastrami wypoczęte, chleb i ogórki pokrojone, musztardy zmieszane, nie ma się co wstydzić składać trzeba. Więc licząc od dołu leci to tak: kromka zrumienionego chleba posmarowana musztardą, na to plastry pastrami (mięsa wołowego tego znaczy się), na mięso ogórki i to przykryć trzeba kromką posmarowaną musztardą , musztardą stroną do ogórków. W lewej ręce talerz z kanapką, w drugiej piwko i smacznego!
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)



stycznia 12, 2016

Papryka z Bazylią z Octem (do obiadu)

Papryka z Bazylią z Octem (do obiadu)

Czy ktoś kiedyś mnie widział abym przygotowywała paprykę w occie w słoikach? No właśnie nie, sama siebie też nie wiedziałam jeszcze w takiej sytuacji :) A lubię taką, nie powiem, że nie. Pewnie takich przypadków jak mój jest więcej i dlatego postanowiłam ten przepis umieścić na blogu. Papryka w smaku jest o wiele lżejsza niż ta w słoikach, ale klimatem zbliżona. Na przygotowanie takiego dodatku potrzeba zaledwie kilka minut i świetnie pasuje do obiadu na przykład. Ze stekiem wołowym komponowała wręcz idealnie. To co? Robimy to?
Ps.Paprykę smażyłam na głębokiej patelni 28 cm Lite Diamont Woll.


Składniki:
  • 2 czerwone papryki
  • 1 czerwona cebula
  • oliwa z oliwek
  • sól
  • świeżo zmielony pieprz
  • 1 łyżeczka cukru
  • ocet winny czerwony
  • pęczek świeżej bazylii

Wykonanie:
Na początku musimy ogarnąć sprawy oczywiste, czyli umyć papryki, usunąć gniazda nasienne i pokroić  w paski. Cebulę obrać i pokroić w tak zwane piórka. To teraz lecimy. Rozgrzewamy patelnię, wlewamy ok. 1 łyżkę oliwy z oliwek, rozgrzewamy ją, wrzucamy paprykę, smażymy krótko w wysokiej temperaturze, dodajemy cebulę, solimy, pieprzymy i posypujemy 1 łyżeczką cukru. Smażymy mieszając co chwilę. Jak papryka zmięknie podlewamy octem winnym, przykręcamy gaz, całość skrapiamy dwoma łyżkami oliwy z oliwek i dusimy pod przykryciem 2-3 minuty. Odkrywamy patelnię, do papryki dorzucamy grubo posiekane listki bazylii , mieszamy i trzymamy na ogniu jeszcze pół, po czym możemy wyłożyć na talerze. Świetnie smakuje na ciepło, ale i na zimno jest całkiem niezła.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)


Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger