Przeczytałam ją jednym tchem. Otworzyłam z ciekawością, a potem chłonęłam słowa autora i z każdą kolejną stroną miałam coraz większą ochotę przejść na tą dietę. Czyżby doktor Bob miał dar przekonywania? Dodatkowo sympatię zyskał przez informację, że też jeździ rowerem :) Poza tym pisze, że będąc na diecie azteckiej poprawi się humor, podniesie się energia i traci się na wadze. Normalnie bajka. Wszystko się zgadza, jeśli człowiek uprawia jakikolwiek sport, podnosi się się poziom endorfin, człowiek jest szczęśliwszy, pełen energii (piszę to na podstawie własnych doświadczeń). Dwa, jak człowiek jest aktywny fizycznie, waga spada. Po co więc ta dieta?
Rozpisana jest na 3 fazy. Pierwsza faza smoothie, czyli zalecane jest picie trzech smoothie dziennie, po południu dozwolone są przekąski (orzechy brazylijskie, pomidory, seler, wiele innych i co ciekawe jest na liście nawet popcorn z mikrofali). Można wnioskować, ze głód nie dokucza. To akurat sprawdziłam, przygotowałam jedno z przykładowych smoothie i wypiłam. Byłam zaskoczona, bo naprawdę czułam się najedzona! Mało tego, głód mnie nie dopadł przez długi czas. Czyli jest to możliwe.
Trzecia to przyzwyczajenie do nowych nawyków. Nie będę streszczać całej książki, bo warto ja przeczytać. Dużo dowiedziałam się o ładunkach glikemicznych, jak wpływają, ich wartości i jak wpływają na nasz organizm. Dlaczego po fast food`ach ciągle jesteśmy głodni. Czym się trujemy, czego powinniśmy unikać. Nawet jak nie zamierzamy przechodzić na żadną dietę, to dobrze byłoby zwiększyć własną świadomość na temat jedzenia.
Książkę możecie nabyć w księgarni wydawnictwa ILLUMINATIO,adres dostępny jest po kliknięciu linku obok.
SERDECZNIE Was Pozdrawia
Wasza BLONDYNKA :)