sierpnia 11, 2019

Tiramisu z Malinami


Nie znam nikogo kto by nie lubił tiramisu. Próbowałam wiele wariacji smakowych, z truskawkami, herbatą matcha, z winem marsala, z bezami, truskawkami itd. Tym razem postawiłam na maliny, bo osobiście lubię zrównoważone smaki, a maliny fajnie przełamują słodycz klasycznego tiramisu, a przy okazji mój Młody z każdą porcją pochłaniał wszystkie owoce, których normalnie by nie ruszył gdyby leżały osobno w miseczce.

Nie ukrywam, że chciałam też sprawdzić mój nowy nabytek ze sklepu Emako - naczynie żaroodporne firmy Secret de Gourmet, którego kształt i wysokość wydawał się idealny do tego deseru. Teraz już oficjalnie mogę powiedzieć, że jest podane poniżej proporcje idealnie wpasowały się w naczynie, a wysokość dawała duże możliwości aby kawałek deseru przenieść na talerz zachowując przy tym ładny kawałek. W ogóle jestem z naczynia zadowolona, bo nadaje się zarówno do mrożenia jak i do pieczenia. Ma fajnie dopasowaną pokrywkę, dzięki czemu mogę zabrać posiłek do pracy lub po prostu wstawić do lodówki. Jeszcze Wam pokażę inne wariacje z tym naczyniem w roli głównej, ale teraz przejdę do przepisu. Sklepu Emako reklamować nie muszę, bo jakością obsługi klienta i szerokim wyborem wysokiej jakości asortymentu sam się broni ;)


Składniki na naczynie 22x25x4 cm:

  • 400 g serka mascarpone
  • 2 duże jajka
  • podłużne biszkopty 
  • 1 łyżka cukru pudru
  • 25 ml Amaretto
  • 1 filiżanka espresso
  • kakao do oprószenia
  • świeże maliny

Wykonanie:
W pierwszej kolejności robię espresso, które spokojnie sobie stygnie. Główne składniki powinny być wyciągnięte prosto z lodówki, oczywiście nie chodzi tu o biszkopty, tylko o jajka i mascarpone ;) W pierwszej kolejności wyparzam jajka, oddzielam żółtka od białek. Żółtka ucieram z cukrem pudrem na puszystą jasną masę, dodaję mascarpone oraz amaretto i miksuję do połączenia się składników. Potem szybciusieńko w drugiej misce ubijam białka, które dodaję do żółtek z mascarpone i delikatnie staram się wmieszać, aby wszystko się ładnie połączyło, ale aby masa nie straciła puszystości. 

Następnym etapem jest ułożenie deseru. Biszkopty maczam w espresso i układam na dnie naczynia, na biszkopty wykładam część kremu i lekko rozsmarowuję po całości, posypuję gorzkim kakao. Następnie ponownie układam biszkopty nasączone espresso, na nie krem, a na krem kakao. Na wierzchu ułożyłam maliny i udekorowałam listkami mięty. Potem tylko do lodówki do schłodzenia i można podawać. Proste i nieskomplikowane. Tak naprawdę Kochani to kilka minut roboty ;) 
Buziaki :)

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger