Przepis, czy inspiracja? Co by to nie było w tym temacie będzie krótko i banalnie. Czekolada po stężeniu nie leżała dłużej niż godzinę, bo to pomysł i ulubiony smak mojego syna, więc ja zdążyłam zjeść tylko mały kawałek, ale to dobrze, przynajmniej ta czekolada w biodra mi nie poszła :) Pieczone orzechy świetnie wzbogaciły lekko gorzką czekoladę. Roboty kilka chwil, a radość dziecka ogromna! W sumie radości mojego dziecka przysłużyła się firma Iglotex - orzechy!
Iglotex do niedawna kojarzył mi się wyłącznie z mrożonkami. Jak bardzo się myliłam w tej kwestii.... Na stronie firmy jest zakładka HoReCa adresowana do lokali gastronomicznych i sprzedaży hurtowej, a tam? Dosłownie kopalnia! Bakalie, kasze, ryż itd. Dlaczego o tym piszę? Wiem doskonale, że podgląda mnie kilkunastu szefów kuchni i być może jeszcze właścicieli lokali gastronomicznych i to właśnie tej grupie moich czytelników ta wiedza może okazać się przydatna. Orzechy laskowe, które do mnie dotarły to bardzo ładne i duże okazy. Smaku opisywać nie będę. Niezły chwyt, Blondynka pokazała czekoladkę, a tu taaaka reklama, he he. Chciałam o tym napisać to napisałam, proste :) A teraz wracam do czekolady, którą polecam!
Składniki:
- 100 g mlecznej czekolady
- 90 g gorzkiej czekolady
- 2 małe garstki orzechów laskowych (ja użyłam Iglotex)
Wykonanie:
Orzechy wyłożyłam na małą blaszkę i wstawiłam je do piekarnika nagrzanego do 150 stopni i lekko je podpiekłam, potem ściągnęłam z nich brązową skórkę. Lubię zapach i smak pieczonych orzechów. Czekolady rozpuściłam w kąpieli wodnej. Przy okazji szlifowałam umiejętność temperowania czekolady. Tym razem wyszło mi świetnie, bo jak widać na zdjęciu tafla czekoladowa cała się szkli, nie rozpuszcza się szybko w palcach i słychać było charakterystyczne trzaśnięcie podczas łamania tabliczki na kawałki. W tej kwestii w końcu zadowolona :) Jak całkiem ogarnę temat temperowania z przyjemnością o tym napiszę, na razie nie chcę wyjść na heretyka, bo jeszcze zbyt mało o tym wiem :) Wracając do czekolady, na czym to skończyłam? Aaaa, utemperowaną czekoladę ( kiedyś nie temperowałam, więc taka też może być) wylałam do swojej pseudo foremki, czyli prostokątnego pojemnika, na czekoladę wyłożyłam obrane ze skórki upieczone orzechy, obtaczając je w czekoladzie i pojemnik wstawiłam do lodówki na około godzinę. Po tym czasie taflę wyłożyłam na drewnianą deskę i zrobiłam zdjęcia dla Was, a konsumpcją zajął się mój syn :) Miałam tylko kilka chwil, aby nacieszyć się szklistą powierzchnią czekolady :)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)
świetne na przekąskę:)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, na własną ulubioną czekoladę :-)
OdpowiedzUsuń