Uwielbiam ryby i dość często je jadamy. Najczęściej kupuję świeże, ale czasami zdarzy się mrożony dorsz lub sandacz. Zwykle je grilluję, piekę, a te mrożone smażę na maśle i podaję z cudownym naszym ulubionym sosem maślanym. Pewnego dnia miałam zachciankę na taki zwykły mrożony filet smażony w panierce, tak jak jadałam w dzieciństwie. Kupiłam kilka płatów miruny. Podczas smażenia przypomniałam sobie jak ja nie cierpię smażyć takich płatów :) Sami doskonale wiecie, że smaży się je koszmarnie. Na dodatek zostały mi dwa płaty w zamrażarce, a że jedzenia nie lubię wyrzucać, postanowiłam zapiec je w kremówce. Bardzo lubię naleśniki ze szpinakiem zapieczone w sosie śmietanowo - cytrynowym, więc z tą nieszczęsną miruną poszłam w tym kierunku. Świetnie się złożyło, bo od jakiegoś czasu w mojej szafce kuchennej mam taki
ceramiczny zestaw naczynek Staub, cztery naczynka na kwadratowym talerzu. Dlaczego świetnie? Z moich opowiadań znacie upodobania Młodego, czyli minimalizm, który nie do końca zgrywa się z moimi fantazjami. Postanowiłam więc przygotować dwa naczynka dla siebie i dwa dla Młodego. Do moich dodatkowo trafił zielony groszek, którego Młody by nie ruszył. Każdy ma prawo lubić to co zechce, więc naczynka bardzo przypadły mi do gustu, nie tylko ze względu na estetykę, łatwość w utrzymaniu w czystości, ale za możliwości jakie mi daje, bo do każdego można wrzucić coś innego, a dodatkowo podstawka, na którym są ustawione może pełnić funkcję talerza, na którym podałam swoją porcję :) Niebawem pokażę Wam jak świetnie spełniły się w dziale z deserami. Tymczasem wróćmy do ryby i szybkiego obiadu dla dwojga ;)
Składniki:
- 2 mrożone płaty ryby (u mnie miruna)
- śmietana kremówka 30%
- skórka otarta z 1/2 cytryny
- 2 ząbki czosnku
- pieprz cytrynowy
- sól (u mnie zawsze himalajska różowa)
- stary ser żółty
- kilka plasterków masła
- opcjonalnie groszek zielony
- posiekany koperek
Sposób przygotowania:
Rozmrożoną rybę porządnie osuszyłam i odsączyłam ręcznikiem papierowym. Oprószyłam świeżo zmieloną solą i pieprzem cytrynowym. Na dno każdego naczynka położyłam plasterek masła, wlałam odrobinę kremówki, położyłam pokrojoną na kawałki rybę i zalałam ją kremówką, do której dodałam przeciśnięty przez praskę czosnek, startą skórkę cytrynową i posiekany koperek. Do swoich porcji dorzuciłam po małej garstce mrożonego zielonego groszku. Wierzch posypałam startym serem żółtym.
Wstawiłam do nagrzanego piekarnika na ok. 180 stopni i piekłam około 25-35 minut. Podczas pieczenia ugotowałam ryż basmati. Upieczone porcje, ale tylko te moje posypałam posiekaną świeżą bazylią, Młody swoich porcji nie pozwolił posypać żadnym zielskiem :)
SMACZNEGO życzy