marca 30, 2017

Marlene - Hani Munzer


Pamiętacie jak rok temu pisałam o książce "Miłość w czasach zagłady" - Hani Munzer? Tak, to ta książka, która poruszyła mnie do takiego stopnia, że po przeczytaniu ostatniej strony i zamknięciu książki jeszcze długo siedziałam w pokoju porządkując myśli. Wtedy pomyślałam sobie, że byłoby świetnie gdyby pisarka postanowiła kontynuować opowieść...


Tak też się stało! "Marlene" - Hani Munzer to kontynuacja "Miłości w czasach zagłady". Przez skórę czułam, że to będzie kolejny tytuł, który poruszy mnie tak jak poprzedni. I nie zamierzałam czekać do 29 marca na oficjalną premierę tej książki. Dlatego dzięki uprzejmości wydawnictwa Insignis w moje niecierpliwe  rączki wpadł egzemplarz recenzencki, który pomimo wielu zajęć jakie teraz mam na głowie, dosłownie pochłonęłam go w 3 wieczory. Ta książka nie powinna mieć 545 stron, tylko więcej. Chyba za szybko czytałam :)

Rzadko trafia się taka treść, która z rozdziału na rozdział zaskakuje. Kiedy na początku bohaterce przydarzają się takie sytuacje, wydawałoby się, że bez wyjścia i jak to dalej będzie, przecież to dopiero początek książki, a tu z rozdziału na rozdział napięcie rośnie i rośnie. To takie połączenie powieści historycznej z thrillerem.

W tym przypadku zostałam dopieszczona w każdym calu. Świetnie dawkowane napięcie, fabuła niezwykle interesująca i tak jak lubię tocząca się w okresie II Wojny Światowej, dająca do myślenia i w trakcie i po przeczytaniu.

Celowo nie piszę nic o treści, nie chcę zepsuć Wam przyjemności wkroczenia w świat jaki zaprezentowała nam Hani Munzer. Oba tytuły to książki obok których nie można przejść obojętnie! Naprawdę. Mimo, że minęło już kilka dni po zamknięciu ostatniej strony, nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak wielkim trzeba być człowiekiem,aby mimo wszystkich przejść, tak tragicznych zdarzeń móc nadal kochać, żyć i starać się być szczęśliwym. Po raz kolejny dotarło do mnie, że nie ma sensu przejmować się błahymi i często przez nas samych wymyślonymi problemami. Trzeba żyć, cieszyć się z tego i doceniać to co mamy. Ludzi życzliwych, którzy nas otaczają, rodzinę.Trzeba dawać od siebie dobro. Jesteśmy szczęściarzami, że mamy możliwość otaczania się ludźmi, w których towarzystwie się otaczamy. Że możemy nie przebywać obok tych, którzy chcą lub lubią ranić. To komfort o jakim nawet nie śmiała marzyć ani Marlene Kalten ani Debora Berchinger, bohaterki obu tytułów.

Kiedy przeczytacie oba te tytuły, zrozumiecie dlaczego w tej recenzji nie ma ani słowa o fabule. Nie mogłam inaczej.

Wydawnictwo: Insignis
Tytuł: Marlene
Autor: Hani Munzer
Premiera: 29.03.2017 r.


WASZA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć, jestem Blondynka.

Jeśli chcesz coś napisać, wymienić myśli, porozmawiać to jest odpowiednie miejsce, w którym dbam o to abyś czuł się bezpiecznie i dobrze.

Jeśli masz zły dzień i i potrzebujesz tu wyładować swoje negatywne emocje - osobiście zaprowadzę Cię do wyjścia, Nie wyprowadzisz mnie z równowagi, więc albo się uśmiechnij albo idź dalej.

Nie rób proszę z tego miejsca tablicy reklamowej, nie bawię się w lajk za lajk itd, nie lubię spamu.

W komentarzach możesz również umieścić zdjęcia dań wykonanych z Blondynkowych przepisów, jeśli chcesz abym wkleiła je do albumu na fan page`u bloga na FB, napisz od razu, że wyrażasz zgodę na ich umieszczenie we wspomnianym albumie.

Nie bój się pytać, zawsze odpowiem i postaram się pomóc.

Czuj się tu dobrze. Życzę Ci aby Twój Dzień był zawsze pełny pozytywnych zdarzeń! Buziaki!

Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger