"Kisiel" Chia! Ja z nasionami Chia mam do czynienia już od dawna. Nie używałam ich regularnie. Jednak kilka dni temu zdecydowałam, że zrobię sobie kurację odżywczą Chia i zaczęłam je spożywać codziennie. Głownie w wersji w koktajlach i smoothie. Dziś Agnieszka zapytała mnie w jaki inny sposób można podać Chia, tylko bez użycia nabiału, bo nie bardzo może. Tak sobie chwilę pomyślałam o siemieniu lnianym i postanowiłam sprawdzić coś z Chia. Wyszło pysznie. "Galaretowata" konsystencja o smaku malinowym z pływającymi całymi malinami. Genialnie smakuje. A nosionka chrupały tak subtelnie i tak sympatycznie, że nie mogłam się nadziwić :) Musimy tylko pamiętać, aby podczas moczenia nasion często je mieszać, abyśmy nie mieli dużych grudek sklejonych nasion. O nasionach Chia, ich właściwościach możecie poczytać w tym poście "Co się kryje w nasionach Chia?", który napisałam dla Was w lipcu zeszłego roku.
UWAGA! Nasion nie możemy przedawkować! Dzienna dawka to max. 3 łyżeczki nasion! Przy stosowaniu codziennym nie wolno ich jeść codziennie dłużej niż przez 12 tygodni!
Składniki:
- 2 łyżeczki nasion Chia
- 1/2 szklanki wody mineralnej niegazowanej
- Maliny w syropie
Wykonanie:
Nasiona zalałam wodą mineralną, przemieszałam i odstawiłam na ponad godzinę. W ciągu tego czasu co jakiś czas mieszałam widelcem, bo nasionka lubią się sklejać w takie większe grudki. Ale jak mieszałam widelcem grudek takowych praktycznie nie było :) Na końcu włożyłam ze słoiczka kilka malin z syropu, syropu dolałam do smaku i wymieszałam wszystko. Fajny, zimny, o przyjemnej konsystencji taki kisiel powstał. Bez gotowania. Zjadłam całą miseczkę ze smakiem.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)