- 500 g mąki pszennej
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/2 szklanki cukru pudru
- 200 g zimnego masła
- 6 żółtek
- 2 łyżki kwaśnej śmietany 12% lub 18%
Wszystkie składniki wrzuciłam do blendera i zmiksowałam krótko, potem tylko zagniotłam w kulę, którą podzieliłam na pół. Obie połówki ciasta rozwałkowałam i włożyłam do blaszek na papier do pieczenia, którym wyłożyłam blachy. Wstawiłam do lodówki i zabrałam się za bezę.
Beza:
- 6 białek
- 1,5 szklanki cukru drobnego
- 1 łyżka mąki ziemniaczanej
- szczypta soli
Białka ze szczyptą soli ubiłam na sztywną pianę, kiedy po przechyleniu miski białka nie wylały mi się na głowę miksowałam dalej stopniowo dosypując cukru. I tak sobie miksowałam do momentu, w którym skończył mi się cukier i przestał być wyczuwalny w białkach. Zawsze sprawdzam w taki sposób, że maczam palca w pianie i pocieram nim o drugi palec i kiedy nie wyczuwam kryształków cukru wiem, że już nie muszę dalej miksować, ale tu jeszcze na koniec wsypałam mąkę ziemniaczaną i zmiksowałam krótko.
Dodatkowo:
- 450 g słoik dżemu z czarnej porzeczki (u mnie domowy)
- migdały w płatkach
Blaszki z ciastem wyciągnęłam z lodówki, ciasto posmarowałam dżemem, na który wyłożyłam ubita pianę z białek. Wierzch posypałam migdałami w płatkach i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni i piekłam około 40 minut. Pamiętajcie, jeśli widzicie, że beza szybko łapie kolor powinniście odrobinę zmniejszyć temperaturę (każdy piekarnik piecze inaczej przecież). Jeśli pieczecie placki po jednej blaszce, składniki bezy podzielcie na połowę i ubijajcie bezę tuz przed włożeniem ciasta do piekarnika, bo ubita piana nie poczeka 40 minut na swoja kolej, ale to oczywiste przecież. Po upieczeniu placki należy wystudzić.
Masa kremowa:
- 500 ml mleka
- 3 łyżki mąki pszennej
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej
- 2 żółtka
- 3 łyżki cukru
- 16 g cukru waniliowego
- 200 g masła miękkiego
- łyżeczka ekstraktu z wanilii (u mnie domowy)
Jedną szklankę mleka wlałam do rondelka, wsypałam cukry i zagotowałam. Drugą szklankę wlałam do blendera, dodałam żółtka, mąki i zmiksowałam. Zawartość z blendera wlałam do gotującego się mleka cały czas mieszając. Wszystko robimy podobnie jak przy gotowaniu budyniu, tylko takiego troszkę gęściejszego. Ugotowany budyń przykryłam folią spożywczą tak aby folia dotykała powierzchnię budyniu i odstawiłam do całkowitego wystudzenia. Kiedy budyń już wystygł w misce zmiksowałam masło na jasny puch, po czym łyżka po łyżce dodawałam budyń oczywiście cały czas miksując. Na końcu dodałam ekstrakt i miksowałam do momentu połączenia się składników.
I teraz tak, gotowe ostudzone placki wyciągnęłam sobie na dwie tace. Na jeden placek wyłożyłam krem i przykryłam drugim. Ciasto wstawiłam do lodówki na co najmniej 4 godziny, po tym czasie można kroić i jeść. Ja kroiłam dopiero na drugi dzień.
Ps. Jak zauważyliście po tym całym szaleństwie zostały dwa białka, więc idźmy na całość, wykorzystajmy je i zróbmy sobie bezy, takie z dwóch białek, ja tak zrobiłam, a dziecko było wniebowzięte. Przepis na nasze ulubione bezy z 2 białek to BEZY II (nazwa to link)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)