stycznia 23, 2018

Markizy Orzechowe z Kremem Czekoladowym


Mam w swoim regale książki kulinarne, do których chętnie wracam. Tym razem wróciłam nie tylko do mojej, ale i Młodego ulubionej. Ha ha, Młody nie gotuje z książek, zwykle korzysta z przepisów Blondynka Gotuje :) Jednak w kilku książkach pozaznaczał pozycje, które chętnie by spróbował, a ja jako kochająca matka karmiąca uwielbiam sprawiać Młodemu smaczne niespodzianki. Wróciłam więc do "Nowy Jork na Talerzu"- Smitten Kitchen i przygotowałam mu Markizy Orzechowe z nadzieniem czekoladowym. Bo to ciastka przygotowane na bazie masła orzechowego i tu dodatkowo zaciekawił mnie krem, w którego skład również wchodzi masło orzechowe. Jak to w przekładach książek bywa znowu wyłapałam błąd w przepisie, ale jakoś mnie to nie przeraża, bo kiedy ktoś spędza trochę czasu w kuchni to przepisy czyta na logikę i tu wg mnie wsypanie 1/4 szklanki sody oczyszczonej byłoby oczywistym spieprzeniem całego ciasta, dlatego ograniczyłam się do 1/4 łyżeczki, a w innym pieczeniem ciasta w 350 stopniach Celsjusza byłoby kulinarnym samobójstwem, tak więc wg mnie to zwykłe "literówki". Ciastka wyszły przepyszne, krem dobrym składnikiem na kilka innych moich pomysłów, bo z powodzeniem może być nutellą po zamianie proporcji czekolady gorzkiej na rzecz mlecznej, a do tego tak mało wymagający i prosty w przygotowaniu. Fajnie tężeje, co daje wiele możliwości. Oczywiście tu zgadzam się z autorką, ciasto jest bardzo niewdzięczne do wałkowania i przetestowałam obie zaproponowane opcje, czyli forma wałka krojona na plastry i opcja wycinania kształtów. Jak dla mnie zdecydowanie wycinanie, ale tu sprytnie podeszłam do tematu, bo wałkowałam ciasto od razu po zagnieceniu i robiłam to przez i na folii spożywczej, dopiero rozwałkowany blat wstawiłam do lodówki, ale więcej o tym później. Co do zdjęć tu była praca wspólna, bo z markizami uporałam się późnym wieczorem, czyli światło do dupy, a następny dzień spędziłam poza domem, a ciastka zaczęły znikać jedno po drugim. Tak więc poprosiłam Młodego aby mi pstryknął kilka ujęć, a ja swoje ujęcia machnęłam dwa dni później, na szczęście uchowało się kilka sztuk. Po skończonej "sesji" zdjęciowej Młody od razu zarekwirował talerz i za trochę przyniósł pusty, znaczy to, że ciastka były bardzo dobre i jak to stwierdził, koniecznie do powtórzenia. No to lecimy z przepisem, bo chciałabym, aby i Wasze dzieciaki i nie tylko miały możliwość spróbowania tych pyszności.


Składniki na ok. 50 niewielkich sztuk:
  • 115 g masła w temperaturze pokojowej
  • 225 g masła orzechowego (u mnie domowego, tylko bez dodatku cukru i miksowane dłużej, aby konsystencja była rzadsza, niż to, które przygotowuję zwykle)
  • 100 g cukru (ok. 1/2 szklanki) 
  • 95 g cukru trzcinowego (ok. 1/2 szklanki)
  • 1 duże jajko 
  • 250 g mąki pszennej (ok. 2 szklanki)
  • 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1/4 łyżeczki soli morskiej w płatkach lub drobnoziarnistej (ja użyłam czarnej cypryjskiej soli w płatkach) - lekki posmak soli w kremie czekoladowym i ciastkach to naprawdę zajebiste połączenie, zaufaj mi ;) 
Sposób przygotowania:
W pierwszej kolejności przygotowuję sobie masło orzechowe, czyli w blenderze miksuję orzeszki ziemne do uzyskania konsystencji masła. Cała czynność trwa dosłownie kilka minut, nigdy nie mierzyłam czasu, ale dłużej niż 5 minut na pewno nie schodzi. Jeśli chodzi o ciasto, tu będzie prosto. Do jednej miski wsypałam i wymieszałam wszystkie sypkie składniki, a do drugiej miski włożyłam miękkie masło, zmiksowałam mikserem na tak zwany puch, dołożyłam masło orzechowe nadal miksując i wsypałam cukier miksując do momentu rozpuszczenia się cukru oczywiście cukier nie rozpuścił się całkowicie. Nie przerywając pracy robota kuchennego dorzuciłam do miski jajko i  łyżka po łyżce wsypywałam sypkie składniki. Na końcu wystarczyło włożyć rękę do miski i zagnieść ciasto. 


W momencie zagniatania widziałam, że ciasto faktycznie jest kruche i mogą być niezłe "jaja" podczas wałkowania po wcześniejszym schłodzeniu, dlatego od razu podzieliłam ciasto na dwie części, jedną część wyłożyłam na folii spożywczej, przykryłam ją drugim arkuszem folii i rozwałkowałam na pół centymetrowy blat, który szczelnie owinęłam folią i wstawiłam do lodówki na około dwie godziny. Z drugiej części ciasta uformowałam wałek, owinęłam szczelnie folią i również wstawiłam do lodówki do schłodzenia. Dlaczego tak? Chciałam sprawdzić czy ciastka będzie się lepiej wycinać foremkami czy kroić wałek na plasterki. Ja wolę pierwszy sposób, czyli przygotowanie blatu pod wycinanie, ale Wam proponuję na pierwszy raz spróbować obu wersji i sprawdzić, która będzie dla Was wygodniejsza.



Po schłodzeniu ciasta włączyłam piekarnik i ustawiłam na 180 stopni. Blachę oczywiście wyłożyłam papierem do pieczenia i układałam na niej i ciasteczka. I te wycinane i te krojone plastry upiekły się bardzo ładnie zachowując swój kształt. Jakość tych zdjęć pozostawia wiele do życzenia, normalnie było już ciemno, ale musiałam Wam pokazać jak to wszystko wyglądało :) Kiedyś podmienię zdjęcia na lepszejsze :) A właśnie, ciastka piekłam 10-12 minut do lekkiego zrumienienia się.Tak czy siak pilnujcie ich, bo każdy piekarnik  piecze inaczej, ale to sami wiecie. Jak już ciastka miałam gotowe zabrałam się za krem czekoladowy.


Kem czekoladowy:
  • 230 g czekolady gorzkiej, grubo pokrojonej
  • 50 g masła orzechowego
  • 30 g masła
  • szczypta soli

Sposób przygotowania:
Do rondelka z grubym dnem włożyłam masło i masło orzechowe, sypnęłam solą i na bardzo małym płomieniu rozpuściłam jecały czas mieszając. Na koniec wrzuciłam czekoladę gorzką pokrojoną na grube kawałki i mieszałam do momentu rozpuszczenia się czekolady i połaczenia się składników. Pod koniec zestawiłam rondel z palnika, o czekolada i takl sie ładnie rozpuszczała pod wpływem temperatury mieszanki. Tego kremu byłam najbardziej ciekawa i tu mnie bardzo miło zaskoczył, bop ciepły przypominał nutellę o lekko grudkowatej konsystencji, ale żeby przełożyć kremem ciastka musiałam go schłodzić co jakiś czas mieszając. Opcje są dwie. Jak Wam się nie spieszy to zostawiamy garnek na blacie i co jakiś czas mieszamy, a kiedy chcemy przyspieszyć ten proces rondelek możemy wstawić do lodowatej wody i tu również nie zapominamy o mieszaniu, bo ta czynność sprawia, że krem chłodzi się równomiernie. Jak przełozyć ciastka? Jak tylko chcecie. Można je smarować łyżką, nożem lub tak jak ja po prostu przełozyć krem do worka cukierniczego i wycisnąc na połowę upieczonej ilości ciastek. Następnie przyłozyć drugim, lekko docisnąc i pozostawić do zastygnięcia, bo krem fajnie zastyga.

Samych ciastek wyszło mi 50 sztuk, co dało mi 25 sztuk gotowych markiz.
Markizy można przechowywać do tygodnia w szczelnym pudełku, ale nie ma co wierzyć w cuda, ciastka znikają bardzo szybko, zresztą sami zobaczycie.
Surowe ciasto szczelnie owinięte folia może leżeć w lodówce do 3 dni, a w zamrażarce znacznie dłużej, bo nawet 2 miesiące. Za uwagę dziękuję i życzę Miłego Dnia! Jak czegoś nie wiecie, pytajcie śmiało!
SMACZNEGO życzy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć, jestem Blondynka.

Jeśli chcesz coś napisać, wymienić myśli, porozmawiać to jest odpowiednie miejsce, w którym dbam o to abyś czuł się bezpiecznie i dobrze.

Jeśli masz zły dzień i i potrzebujesz tu wyładować swoje negatywne emocje - osobiście zaprowadzę Cię do wyjścia, Nie wyprowadzisz mnie z równowagi, więc albo się uśmiechnij albo idź dalej.

Nie rób proszę z tego miejsca tablicy reklamowej, nie bawię się w lajk za lajk itd, nie lubię spamu.

W komentarzach możesz również umieścić zdjęcia dań wykonanych z Blondynkowych przepisów, jeśli chcesz abym wkleiła je do albumu na fan page`u bloga na FB, napisz od razu, że wyrażasz zgodę na ich umieszczenie we wspomnianym albumie.

Nie bój się pytać, zawsze odpowiem i postaram się pomóc.

Czuj się tu dobrze. Życzę Ci aby Twój Dzień był zawsze pełny pozytywnych zdarzeń! Buziaki!

Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger