Soja zawsze kojarzyła mi się z kotletami, które kiedyś jak byłam nastolatką miałam okazję próbować. Takie gotowe z pudełka, brrrr, nie było to dobre. Zraziłam się i może dlatego soja kojarzyła mi się z czymś mało atrakcyjnym smakowo. Niedawno postanowiłam zrobić podejście to tej soji, zaczęłam szperać po sieci, z czym to ludzie jadają i wpadłam do Olgi Smile, a tam na soję z warzywami i do dzieła, zrobiłam. Szok! Smaczne bardzo, a soja smakuje jak fasolka, tylko taka mniej mączna w smaku i nie ma po niej efektów ubocznych, tak jak to wygląda po zjedzeniu fasolki po bretońsku czy grochówki. Oj, wiecie doskonale co mam na myśli! Wracając do soi, dla mnie świetna, pokazałam Wam też jak na drugi dzień zawinęłam właśnie tą soję z warzywami (lekko odsączyłam z płynu) w naleśnika, w środek dołożyłam tylko plaster sera, a potem tylko na suchą patelnię grillową i gotowe. Ta wersja też była pyszna, szczególnie jak widziałam, że moje wybredne kulinarnie dziecko zajada taką oszukaną "tortillę".
Składniki:
- 400 g soja, suszone nasiona
- 5 marchewek
- 3 pietruszki
- 3 cebule
- 1 seler
- 2 gałązki świeżego rozmarynu
- 150-200 g koncentratu pomidorowego
- 1 łyżeczka słodkiej papryki mielonej
- 3 ząbki czosnku, obrane i rozgniecione
- 1 łyżeczka ostrej papryki mielonej
- 1-2 łyżeczki pieprzu ziołowego
- 1 łyżka soli
- 2 łyżeczki cukru trzcinowego
- 3 łyżki oleju
Wykonanie:
Soję dzień wcześniej namoczyłam i następnego dnia zmieniłam jej wodę i ugotowałam do miękkości. Nie soliłam. Cebulę obrałam i pokroiłam w kostkę i na rozgrzanym oleju podsmażyłam. Wszystkie warzywa obrałam i starłam na tarce o dużych oczkach. Dodałam do cebuli, posypałam cukrem i przesmażyłam, na końcu na kilka chwil przykryłam patelnię pokrywką i parowałam chwilkę. Tak podsmażone warzywa wrzuciłam do ugotowanej soi i wody, w której się gotowała. Dodałam przyprawo.y oprócz koncentratu pomidorowego i gotowałam około 30 minut. Na końcu dodałam koncentrat, wymieszałam, pogotowałam chwilkę, spróbowałam i doprawiłam jeszcze. Jedliśmy to danie z pieczywem, a następnego dnia zawinęłam danie w naleśniki z dodatkiem sera żółtego. Pyszne!
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)
A teraz opowiem Wam o kolejnym produkcie firmy Ballarini jakim jest garnek linii LUCCA. O rondelku tej linii opowiedziałam Wam kilkanaście dni temu, dziś na tematem przewodnim będzie garnek. Jest to duże naczynie do gotowania, o granitowym wnętrzu pokrytym powłoką non-stick, czyli nie ma takiej opcji, aby Wam cokolwiek przywierało. Nie mylimy z przypalaniem, bo przypalić możemy wszystko, nawet w mega drogich garnkach :D Z zewnątrz wspomniany garnek pokryty jest czarną, satynową powłoką. Dostępny jest w dwóch rozmiarach (średnica 20 i 24 cm).
Linia LUCCA jest linią produktów naprawdę na każdą kieszeń, ceny nie są wysokie i właśnie w pierwszej chwili tak sobie pomyślałam, czy jeśli cena jest niska to i jakość mało interesująca? Nie! Lekki szok. Posiadam droższe produkty granitowe tej firmy i dlatego mam porównanie. LUCCA jest lżejsza, ale jeśli chodzi o funkcjonalność i jakość jest nadal na wysokim poziomie. Ktoś w końcu pomyślał, aby brzegi garnka lekko wyprofilować do zewnątrz, dzięki czemu dobrze się przelewa płyny z takiego garnka.
Minęło trochę czasu odkąd trafił w moje ręce, musiałam go przetestować w różnych warunkach :) Gotowanie zup, duszenie warzyw, oczywiste, że jest idealny. Ale świetny jest do smażenia konfitur! Mogę coś o tym powiedzieć, gdyż właśnie skończyłam przerabiać na konfitury 30 kg truskawek. Zwykle konfitury przygotowywałam w wokach firmy Ballarini, tak też jest do dzisiaj, ale nie mogłam się powstrzymać, aby nie sprawdzić tego garnka. Postawiłam wysoko poprzeczkę, bo przygotowywałam w nim konfitury, w których owoce smaży się ok 3 h i nie wolno mieszać owoców w trakcie. Garnek zdał egzamin celująco.
Za co lubię Ballarini:
- za najwyższą jakość obsługi klienta (moi znajomi, klienci tej firmy również mają takie zdanie),
- szeroki wybór asortymentu
- za to, że nie stoją w miejscu, ale wciąż zaskakują nas nowymi liniami produktów,
- za promocje, które skaczą po wszystkich produktach i dziś można kupić taniej linię Taormina i Lucca, a za tydzień lub dwa pewnie inne linie lekko stanieją i tam ciągle coś się dzieje
- jakość produktów, dla mnie rewelacja
- wielkość, duży i poręczny
- waga, lekki i łatwo go myć, podnosić, przenosić nie tylko mnie ale i dziecku mojemu
- wyprofilowane brzegi, dzięki którym nie rozlewam płynów jak przelewam :)
- design, ładny, taki elegancki i z klasą
- powłoka non-stick - trudno przypalić potrawę
- można wstawiać do piekarnika nagrzanego do max. 160 stopni i pokrywki też! -
- nie zawiera PFOA, związków niklu ani metali ciężkich
- szybko się nagrzewa
- termoizolacyjne uchwyty, które się nie nagrzewają.
Kochani, sezon owocowy jeszcze nie jeden przed nami, jesteśmy na początku drogi przetwarzania owoców na konfitury i dżemy, taki garnek z pewnością okaże się bardzo pomocny.
Ja z czystym sumieniem polecam!
Bardzo sycące i zdrowe danie :)
OdpowiedzUsuń