Kiedyś jakby mi ktoś powiedział o wątróbce z owocami i bez cebuli, wyśmiałabym. Nigdy bym nie pomyślała, że takie połączenie smaków pasuje do siebie. Mimo, że na pozór to danie wygląda jak talerz absurdów, jest niesamowite. Odkąd spróbowałam wątróbki z owocami już nie powróciłam do klasyki z cebulką. Moja konserwatywna wątróbkowa przyjaciółka jadła ze mną to danie i bardzo jej smakowało. Miałam radochę wielką, gdyż wiem jak trudno jej zaimponować nowym, bo ona trzyma się swoich utartych smaków, a tu taka niespodzianka.
Ps. Jeśli nie masz oleju kokosowego usmaż na takim tłuszczu na jakim zwykle smażysz wątróbki. Jeśli nie masz sera Korycińskiego i nie chcesz go mieć, po prostu pomiń ten składnik.
Składniki:
- wątróbki drobiowe
- 1/2 szklanki kaszy bulgur pszenny + 1 szklanka wody
- 1 łyżeczka kurkumy
- olej kokosowy
- garść owoców leśnych ( u mnie jeżyny i maliny mrożone)
- rukola
- ser Koryciński Swojski Czesławy Zarzeckiej
- ocet balsamiczny kremowy figowy (może być inny kremowy)
- mąką
- mleko
- sól
Wątróbki umyłam, oczyściłam i zalałam mlekiem. Kaszę bulgur wsypałam do garnka, zalałam szklanką wody, wsypałam kurkumę i lekko posoliłam. Doprowadziłam do wrzenia, następnie zmniejszyłam płomień, garnek przykryłam i gotowałam do czasu aż kasza wchłonęła wodę. Potem wstawiłam przykryty garnek do piekarnika nagrzanego do 150 stopni i potrzymałam go tam 10 minut. Rukolę opłukałam. Ser pokroiłam w kosteczkę. Owoce miałam rozmrożone na ręczniku papierowym.
Po 15 minutach od namoczenia wątróbek zabrałam się za ich smażenie. Obtoczyłam je w mące i smażyłam na rozgrzanym oleju kokosowym.Po usmażeniu wykładałam na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym.
Rukolę wyłożyłam na talerz, na nią poszła kasza bulgur, następnie owoce, ser i całość polałam odrobiną octu balsamicznego kremowego. Obok ułożyłam wątróbki, które oprószyłam solą.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)