sierpnia 04, 2015

Jak Blondynka robiła ogórki na zimę :)


Co roku przerabiam ogromne ilości owoców, zamykam w słoiki, mrożę i kombinuję na różne sposoby. Warzywa w słoikach? Od tego to ja trzymałam się z daleka. Dlaczego? Tak jakoś. Żyję zgodnie z myślą, że skoro czegoś nie czuję, wiem, że przyjdzie czas, że się odważę i przełamię lody. Tak było z ogórkami. Bałam się, nigdy nie robiłam, mamy już nie mogłam zapytać jak robiła swoje przepyszne ogórki, poza tym jeszcze pasteryzowanie. Nom, gotowanie słoików przerażało mnie. W internecie z każdej strony wyskakiwały ogórki małosolne. A ja? Ja nawet nie wiem czy takowe jadłam. Choć jak teraz tak sobie myślę, to jak żyła mama w okresie letnim zawsze stał jakiś słoik przykryty spodkiem. Czyżby to były małosolne? Pewnie tak, ale ja nie pamiętam abym je jadła, tym bardziej smaku nie pamiętam.



Któregoś dnia przyszła TA chwila. Ułożyłam plan. W środę pójdę na lokalny targ. Jedna z czytelniczek na fan page bloga nawet obudziła mnie wcześniej, wstałam, a tu co? Za oknem deszcz. No nie! Deszcz, taaa i pójdę po ogórki, wrócę cała przemoczona, odźwigam się jak nie wiem co. Nie poszłam. Wujek Leń zatrzymał mnie w łóżku. Jednak ogórki nie dawały mi spokoju. Pomyślałam, że skoro idę na nocną zmianę do pracy, to rano jak wyjdę wrócę autobusem, a idąc na przystanek wstąpię na targ i kupię ogórki. Tak też się stało. Kupiłam 6 kg ogórków, chrzan, koper i zielony i ten z baldachimami, marchewki, a i pomidorki były takie ładne.... Z dwoma wypchanymi reklamówkami wróciłam do domu. Normalnie taka dumna z siebie byłam, że śmiałam się pod nosem do siebie. Banan z twarzy nie schodził.

Przepisy, no właśnie, komu by tu zaufać? Tu nie miałam zbytnio problemu, bo od razu poszłam na blog Margarytki. Kobieta nie raz ogórki robiła i w ogóle jej ufam i już. 

Plan: Korniszonki i Sałatka Szwedzka.



Spisałam na kartkę składniki i co i jak, bo z laptopa nie umiem gotować. Ogóreczki dokładnie umyłam czyściutką gąbeczką. Normalnie aż pedantycznie. Powrzucałam do słoików co trzeba, ogórki na sałatkę pokroiłam i co? Ogórki na szwedzką trzeba zalać i odstawić na 2-3 godziny. Więc jak do miski wodę chlup, cukier wsypałam i sobie mieszam, a że drugą rękę miałam wolną zadzwoniłam do Margarytki. Gadu, gadu, jak zawsze miło i ja tak sobie mieszam i pytam, bo się zastanawiałam.
Blondynka: Asiu, ej , ale do tej wody, w której moczą się ogórki na szwedzką to cukier? Jaki to ma cel?
Margarytka: Jaki kurcze cukier?! Sól!
Blondynka: No cukier! Pisze przecież! 3 szklanki wody, 2 szklanki cukru i ocet, tylko jeszcze nie wlałam.
Margarytka: Magda! To zalewa! Moczysz w wodzie z solą!
Blondynka: Ups. ( moja twarz zalał się rumieńcem ze wstydu)



No ja widać nieprzespana noc i zmęczenie zaczynało dawać o sobie znać. Czytanie ze zrozumieniem poziom zero :) Ominęłam krok namaczanie i od razu zalewa? Na szczęście, jeszcze nie zalałam ogórków. 

Dalsze etapy też nie były poważne, bo albo mi coś wypadało z rąk, albo spadało z blatu, albo rozlałam. Normalnie tamtego dnia powinnam nazywać się PORAŻKA :)

W sumie ogórki to fajna zabawa. Ciapania mało, czysta robota. Prawie kończyłam, była już 21:00. Zalewa do szwedzkiej i gotowanie. Tyle mi zostało. Więc leję szklanki wody i octu do miski. Chciałam zrobić z podwójnej porcji zalewę. Liczę te szklanki, a liczenie max. do 4. Patrzę w miskę, a tam coś dużo tego płynu. Liczę szklanki, ile powinno być... Ok. mam półtorej litra więcej niż powinnam mieć. Hmm..... Blondyna, z czym więc przesadziłaś? Walnęłaś się na wodzie czy occie? Tego nie wiedział nikt, nawet Ja :) Wylałam zawartość do zlewu. Zrobiłam nową, ale tu już było inaczej. Z boiska wrócił mój syn. Ja lałam, Młody liczył szklanki, bo tamtego dnia to w ogóle sobie nie ufałam :)



Efekt: Ogórki wyszły zarąbiste, a było tak blisko do kulinarnej tragedii :)
A Wy? Mieliście kiedyś podobne Dni ?


POZDRAWIA Was SERDECZNIE
WASZA BLONDYNKA :)

1 komentarz:

  1. Jasne. Dzień "jak to ja się dziś nazywam". Pozdrawiam - Jola

    OdpowiedzUsuń

Cześć, jestem Blondynka.

Jeśli chcesz coś napisać, wymienić myśli, porozmawiać to jest odpowiednie miejsce, w którym dbam o to abyś czuł się bezpiecznie i dobrze.

Jeśli masz zły dzień i i potrzebujesz tu wyładować swoje negatywne emocje - osobiście zaprowadzę Cię do wyjścia, Nie wyprowadzisz mnie z równowagi, więc albo się uśmiechnij albo idź dalej.

Nie rób proszę z tego miejsca tablicy reklamowej, nie bawię się w lajk za lajk itd, nie lubię spamu.

W komentarzach możesz również umieścić zdjęcia dań wykonanych z Blondynkowych przepisów, jeśli chcesz abym wkleiła je do albumu na fan page`u bloga na FB, napisz od razu, że wyrażasz zgodę na ich umieszczenie we wspomnianym albumie.

Nie bój się pytać, zawsze odpowiem i postaram się pomóc.

Czuj się tu dobrze. Życzę Ci aby Twój Dzień był zawsze pełny pozytywnych zdarzeń! Buziaki!

Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger