Nie jestem pewna, czy ja jadłam kiedyś ogórki małosolne, takie kilkudniowe. W każdym bądź razie nie pamiętałam ich smaku, choć jak sięgnę pamięcią w czasy mojego dzieciństwa to pamiętam, że w kuchni stał jakiś słoik przykryty spodkiem. Nie mogę już zapytać mamy, czy faktycznie jadłam, czy nie. Jednak wydaje mi się, że mama robiła takie ogórki, w temacie kulinarnym była geniuszem, zresztą w kilku innych też. W pierwszej kolejności sięgnęłam po przepis Olgi Smile, spodobało mi się, że tam wystąpił świeży koperek i nie trzeba było dodawać liści krzewów owocowych, po które musiałabym wyruszyć na działkę. Mój zmysł poszukiwacza nie zawiódł mnie. Te małosolne okazały się dla mnie najlepsze. Robiłam jeszcze inne wersje, które również okazały się smaczne, jednak te to dla mnie numer jeden. Wiem, że wiele osób może zakwestionować dodatki jakie znajdują się w słoiku, ale i tak moje zdanie się nie zmieni :)
Składniki:
- 1,5 kg ogórków
- 1 pęczek koperku świeżego razem z korzonkami
- 6 ząbków czosnku
- 10 kulek ziela angielskiego
- kilka listków laurowych (ja dodałam świeże)
- kilka kulek pieprzu czarnego
- kawałek korzenia chrzanu lub liść chrzanu
- 2 łyżki soli
- 1/2 łyżeczki gorczycy
- woda
Wykonanie:
Ogórki umyłam, osuszyłam. Czosnek obrałam i każdy ząbek przekroiłam wzdłuż na pół. Do dużego 2 litrowego słoika włożyłam pół pęczka koperku, potem ogórki, wsypałam gorczycę, ziela, listki laurowe, pieprz. Na wierzch położyłam drugą połowę pęczka koperku i wszystko zalałam zimną wodą, w której rozpuściłam sól. Słoik przykryłam spodkiem i odstawiłam na 3 dni. Po tym czasie dość szybko wyjadłam ogórki, bo wyszły przepyszne!
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)