Powidła śliwkowe to dla mnie pozycja obowiązkowa jaką lubię przygotowywać co roku. Nie wyobrażam sobie zimy bez powideł. Przygotowuję je z myślą o Pierniku Staropolskim, o cieście mojego dzieciństwa Pleśniaku, o moich szybkich zachciankach, uwielbiam świeżą bułkę, na której kładę dwa grube plastry sera białego, na który wykładam łyżeczkę powideł, to też smak z moich smarkatych lat. Dlaczego lubię przygotowywać powidła? Bo łatwo i szybko idzie usuwanie pestek. Bo nie ma presji czasu, że owoce szybko się zepsują. Bo smażę sobie na dwa woki przez trzy dni, a porem gorące siup do słoika, słoiki dnem do góry i gotowe. Dlaczego w wokach? Bo dla mnie wok to idealne naczynie do przygotowywanie domowych konfitur. Tym razem zrobiłam powidła z posmakiem cynamonu. Nie chciałam, aby zmieniły kolor dlatego wrzuciłam do woka grubą laskę cynamonu, z którą śliwki się smażyły, a przed nakładaniem do słoików laskę wyciągnęłam i wyrzuciłam. Tą partię już próbowałam i powiem Wam, że wyjadłam łyżeczką całą miseczkę. Co weszłam do kuchni łyżeczka z powidłami lądowała w mojej buzi, normalnie pyszności :)
Składniki na 2 słoiczki ok. 330 ml:
- 1200 g śliwek węgierek
- 500 g cukru
- 1 gruba laska cynamonu
Wykonanie:
Śliwki umyłam dokładnie.Następnie pozbawiłam je pestek. Wsypałam je do woka i podlałam ok 50 ml wody. Smażyłam do czasu, w którym śliwki puściły dużo soku, wtedy wsypałam cukier i włożyłam laskę cynamonu. Każdego dnia smażyłam śliwki po ok. 2 godziny, Studziłam, wkładałam do lodówki i następnego dnia znowu na gaz, dwie godzinki i lodówka. Trzeciego dnia po smażeniu gorące powidła przełożyłam do wyparzonych słoików, syn pomógł zakręcić mi słoiki i postawiłam je na ściereczce dnem do góry. W takiej pozycji zostawiłam do całkowitego ostygnięcia. Na koniec wystarczy tylko zanieść słoiki z powidłami do piwnicy lub do spiżarki.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)