Szpatułka to przedmiot bez którego nie wyobrażam sobie gotowania i pieczenia. No wiem, kiedyś używało się łyżki, używałam i ja. Dziś wolę szpatułkę. Lubię jak ciasto z miski wybrane jest idealnie. Poza tym przy gotowaniu nie rysuje się garnków. Szpatułek w swojej szufladzie mam kilka. Tak się uzbierało, bo szukałam tej idealnej dla mnie. Jedne są elastyczne i świetnie wybierają zawartość z miski. Drugimi świetnie się miesza, bo są sztywniejsze, ale już nie wygarnę nimi ciasta tak dokładnie jak lubię. Wszystkie za to posiadają jedną cechę wspólną, niestety ta cecha mnie irytuje: trzonek można odłączyć od powierzchni mieszającej. Niby super, można umyć, ale ta wąska szparka, w którą wchodzi trzonek jest trudna do wysuszenia. Nie jestem typem pedantki, która uwielbia bawić się w osuszanie takich zakamarków. Dlatego to mnie tak drażni, bo muszę poświęcić dodatkowy czas na taka pierdułkę. Aaaa, i nie wszystkie szpatułki są odporne na wysoką temperaturę, więc nie wszystkimi mogę pomieszać robię w gorącym garnku lub patelni.
Tak temat wyglądał do dnia, w którym w mojej kuchni pojawiła się szpatułka Fiskars. Fakt, mogłaby być czarno - limonkowa, wtedy pasowałaby do kolorystyki mojej kuchni, ale Fiskars to pomarańczowy i czarny. W sumie kolor to nie wada, więc do tego się już przyzwyczaiłam.
Czemu się nią tak zachwycam? To proste! Spełnia większość moich oczekiwań, czyli:
- jest na tyle sztywna, że można nią wymieszać składniki w misce, np. ciasta,
- jednocześnie brzegi na tyle elastyczne, dzięki czemu idealnie wygarnia zawartość z miski,
- jest odporna na wysokie temperatury, pozostawiona na rozgrzanej patelni nie topi się, nie deformuje
- nie można jej zdemontować, czyli jest w jednym kawałku, brak miejsc trudnych do wysuszenia. Hurra! Można umyć i rzucić na suszarkę lub wytrzeć ściereczką jednym ruchem i schować do szuflady.
Na swoje szpatułki w sumie wydałam ok. 80 zł. To po 5 - 10 zł za sztukę, ale żadna nie spełniła wszystkich wymienionych kryteriów. Cena tej Fiskars waha się pomiędzy 14-18 zł i wystarczy jedna, a porządna, zajmuje mniej miejsca niż moich kilka i taki interes wychodzi dużo taniej. Bo po co 5 różnych skoro i tak używam jednej?
Wasza BLONDYNKA :)
Fajny gadżet :)
OdpowiedzUsuńPodobna do szpatułki Lekue :)
OdpowiedzUsuńLekue ma troszkę inny kształt, no i oczywiście różni się ceną ;)
UsuńW takim razie muszę też kupić. Mam trzy różne i żadnej nie używam :) To tak jak ja kupuję ciągle pędzle silikonowe i żaden się nie nadaje nawet do smarowania polewą. Byłam ostatnio w Ikei i nawet trafiłam muszę jeszcze jeden kupić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Madziu :)