Czasami trudno mi żyć ze sobą :) Zrobić klasyczne eklerki? Eeeee, niee! To byłoby za proste. Więc sobie wymyśliłam takie dwu smakowe. W sumie też nie były trudne, tylko trochę pracochłonne, a to Kochani trochę kłóci się z moim brakiem cierpliwości. Cóż, było zrobić jak fantazja mnie poniosła, oj, poniosła bardzo, jak widać zresztą, ale warto było! Oj warto! No, ale zacznę od początku. Jakiś czas temu zostałam poproszona stworzenie kilku przepisów z użyciem likieru Dalkowski Advocaat Starotoruński. Czemu nie? Tym bardziej, że butelki tak ładnie się do mnie uśmiechały, a raczej ich kolor. Taki słoneczny, żółciutki taki. Tak sobie stały butelki, a ja rozmyślałam co by tu wymyślić fajnego. Tym czasem w poniedziałek od jednej z czytelniczek dostałam w prezencie książkę Lidla, tą co napisał Małecki, jakiś Mistrz Cukiernictwa. No i się zaczęło. Wieczorem zaczęłam przeglądać, a takich książek nie czytam od deski do deski, więc wpadłam na dwieście trzydziestą którąś i się zakochałam. Tam były Eklerki z kawowym kremem. Ochhh! Ale teraz dylemat, eklerki na bank będą, ale z Advocatem, czy te kawowe? A ja jak nie wiem co wybrać, wybieram wszystko! Więc postanowiłam połączyć wszystko! A do tego jakiś głos w mojej głowie krzyczał: "Maliny! Nie zapomnij o malinach!", a jak maliny to mięta koniecznie. I następnego dnia od samego rana zaczęłam bawić się w kuchni. Do książki jeszcze wrócę, ale nie do końca to co tam pisze współgra z rzeczywistością, ale o tym więcej napiszę innym razem. Uratował mnie brak cierpliwości, no tak dokładnie to i moje doświadczenie w kuchni i efekt był piorunujący, oczywiście smakowy, bo do wyglądu bym się doczepiła, ale u mnie to normalne. Powiem Wam tylko, że warto ubrudzić te wszystkie garnki, warto poświęcić ten czas. Z książki wykorzystałam przepis na krem kawowy i polewę czekoladową, przepis na ciasto w tej książce dla mnie okazał się lekkim niewypałem. Cóż, po przeczytaniu przepisu już miałam wątpliwości, ale co ja tam wiem Blondynka jedna jak tam mi sam Mistrz pisał i kochani, nie wyszło mi , po prostu, dlatego podaję tu przepis sprawdzony, który zawsze, ale to zawsze mi wychodzi od kilku lat. A skąd go mam? Moje Wypieki oczywiście, nie ma to jak kobieta przepis napisze :) Dla mnie przede wszystkim liczy się gest i osoba, książka, cóż, może przy następnych przepisach zapunktuje u mnie. Agnieszko, dziękuję :*
Ps. Nadal podoba mi się Amaro i uwielbiam Gordona Ramseya :) Jednak piec wolę z kobiecych przepisów. No to do dzieła moi Kochani! Czas abyście poznali sekrety mojej fantazji, sposób przygotowania kremu z książki też zmieniłam pod siebie, ale nie martwcie się, te eklerki na pewno Wam wyjdą! Daję słowo!
ZACZYNAMY:
DODATKOWO:
- 2 garstki malin (ja użyłam mrożonych i też się dało)
- Kilkanaście listków mięty
CIASTO PARZONE (ok.30 szt niewielkich):
- 1 szklanka wody
- 125 g masła
- 1 szklanka mąki pszennej
- 4 jajka
- szczypta soli
W rondelku zagotowałam wodę z masłem i solą. Na gotującą się wodę z masłem wsypałam przesianą mąkę i szybko wymieszałam mikserem ręcznym, bo lubię sobie ułatwiać swój kuchenny żywot :) Możecie wymieszać energicznie łyżką. Ciasto jest gotowe jak odchodzi od ścianek rondelka i ma szklisty wygląd. Pozostawiłam do całkowitego wystygnięcia, bo to daje nam gwarancje, że ciasto nam ładnie wyrośnie. Kiedy ciasto miałam już zimne, a raczej w temperaturze pokojowej zaczęłam je miksować mikserem ze spiralnymi końcówkami i po kolei, jedno po drugim wbijałam jajka. Ciasto zmieniło się na klejące takie, ale takie ma być. I teraz tak, albo wykładamy je łyżką na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, albo tak jak ja wkładamy ciasto do rękawa cukierniczego i wyciskamy sobie takie eklerki, oczywiście w dużych odstępach od siebie, bo ciasto bardzo rośnie. Piekłam w piekarniku nagrzanym na ok. 200 stopni przez około 20-30 minut. Wszystko zależy jakiej wielkości eklerki sobie wycisnęliśmy. Po upieczeniu wyłożyłam ciastka na kratkę do całkowitego wystudzenia.
NIE WOLNO OTWIERAĆ PIEKARNIKA W TRAKCIE PIECZENIA, BO OPADNĄ!!!!!!!! (nie pytajcie skąd to wiem :))
KREM z ADVOCATEM:
- 350 ml mleka
- 250 ml Likieru Advocat (ja użyłam Dalkowski Advocaat)
- 6 żółtek
- 80 g cukru
- 40 g mąki pszennej
- 40 g mąki ziemniaczanej
Mleko zagotowałam. Doprowadziłam do wrzenia i od razu zestawiłam na bok, wlałam likier, wymieszałam. W misce żółtka zmiksowałam z cukrem na puszystą i jasną masę. Dodałam przesiane mąki i dalej miksowałam do czasu, w którym uzyskałam gładką masę. Masę z żółtek wlałam do mleka, wymieszałam do rozpuszczenia, postawiłam na palnik i cały czas mieszając, zagotowałam. Mieszałam mikserem ręcznym (na wolnych obrotach) oczywiście :) Nie chlapać mi tam tylko bo gorące. Miksowałam do momentu zgęstnienia kremu. Po tym czasie zestawiłam rondel z ognia, krem przykryłam folią spożywczą aby dotykał powierzchni kremu i odstawiłam do całkowitego ostygnięcia. Jak już krem ostygł, wstawiłam go do lodówki. Zajęłam się kolejnym kremem. Kawowym. Uwaga, polewa szybko zastyga. Można delikatnie podgrzać, aby ponownie nabrała płynnej konsystencji.
KREM KAWOWY:
- 400 ml mleka 3,2%
- 4 łyżeczki kawy rozpuszczalnej
- 6 żółtek
- 40 g mąki pszennej
- 20 g mąki ziemniaczanej
- 80 g cukru
- 2 opakowanie cukru wanilinowego
- 2 łyżki masła
Mleko z kawą zagotowałam. Doprowadziłam do wrzenia i od razu zestawiłam na bok. W misce żółtka zmiksowałam z cukrem na puszystą i jasną masę. Dodałam przesiane mąki i dalej miksowałam do czasu, w którym uzyskałam gładką masę. Masę z żółtek wlałam do mleka, wymieszałam do rozpuszczenia, postawiłam na palnik i cały czas mieszając, zagotowałam. Na końcu dodałam masło. Mieszałam mikserem ręcznym (na wolnych obrotach) oczywiście :) Miksowałam do momentu zgęstnienia kremu. Po tym czasie zestawiłam rondel z ognia, krem przykryłam folią spożywczą aby dotykał powierzchni kremu i odstawiłam do całkowitego ostygnięcia. Jak już krem ostygł, wstawiłam go do lodówki. Zajęłam się kolejnym kremem. Kawowym. Uwaga, polewa szybko zastyga. Można delikatnie podgrzać, aby ponownie nabrała płynnej konsystencji.
POLEWA CZEKOLADOWO - KAWOWA:
- 100 g czekolady mlecznej
- 70 ml śmietanki kremówki 30 %
- 1 łyżka miodu akacjowego
- 2 płaskie łyżeczki kawy rozpuszczalnej
- 10 g masła
Śmietankę wlałam do rondelka, a do niej miód, kawę, zagotowałam wszystko i doprowadziłam do wrzenia. Oczywiście co jakiś czas mieszałam. Zestawiłam rondelek z ognia i wrzuciłam mleczną czekoladę połamaną na kosteczki i wymieszałam w gorącej śmietance, w taki sposób też się rozpuściła, na koniec dodałam masło w temperaturze pokojowej i również wymieszałam. Póki polewa była ciepła, ale nie gorąca, poprzecinałam suche eklerki i maczałam wierzchnie części w polewie, poukładałam je na tacy i potem wstawiłam na chwilę do lodówki, aby zastygła.
WYKONANIE CAŁOŚCI:
W czasie kiedy wierzchnie części eklerków zastygały, ja wyłożyłam krem z advocatem do rękawa cukierniczego i wyciskałam na każdej spodniej części eklerka. Potem to samo zrobiłam z kremem kawowym, do rękawa i wyciskałam go tym razem na krem advocatowy. Na końcu powciskałam rozmrożone maliny, jak mamy świeże to super, ja jednak z racji pory roku wycisnęłam zapasy mrożonych i rozmrażałam na ręczniku papierowym. Na koniec przykryłam każdego eklerka wierzchnią częścią ciasta pokrytego polewą i lekko, naprawdę lekko docisnąć ( naprawdę lekko) :) Na wierzch tylko po malince, listki mięty i gotowe. Kochani, maliny też zrobiły dobrą robotę ;)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)
Wyśmienicie wyglądają! :) Pewnie tak samo smakują...
OdpowiedzUsuńZaraz zjem ekran :)
OdpowiedzUsuńAle pyszności :-D
OdpowiedzUsuńWyglądają wyśmienicie!! Zgłodniałam.. A do kolacji jeszcze tyyyle czasu :)
OdpowiedzUsuńEklery to ja uwielbiam :) Są pyszne tym bardziej te domowe.
OdpowiedzUsuń