JA: Zgadnij co dziś na obiad?
ALEX: Co?
JA: Spaghetti z mulami
ALEX: Z czym?
JA: Z mulami!
ALEX: A co to?
JA: No te małże w czarnych muszlach.
ALEX: Ostrygi?
JA: Nie! Małże!
ALEX: Aha
JA: Będziesz jadł?
ALEX: Nie wiem.
Ha! I co? I dosłownie ożarliśmy się strasznie! Zjedliśmy 1 kg muli w winie z makaronem spaghetti. Masakra! Jakie to było pyszne! Siedzieliśmy jak te świstaki przy stole i wydłubywaliśmy mięsko z muszli :) Przypomniały mi się jak przygotowałam kiedyś krewetki razem z muszlami, tylko wtedy musieliśmy ściągać pancerze i obrywać nóżki. Trochę barbarzyńskie :) Jednak nic nie poradzę, że ja i moje dziecko uwielbiamy owoce morza. Czy te "muły" mi wyszły jak trzeba? Tego nie wiem. Wiem, że było pyszne. Dawno nie gotowałam z tak ogromnym podekscytowaniem.
Składniki:
Składniki:
- 1 kg muli z muszlami
- 100 ml wina białego wytrawnego
- 1 mała papryczka chili świeża
- 2 łyżki posiekanej natki pietruszki
- 4 ząbki czosnku
- niecała łyżeczka cukru
- makaron spaghetti
- oliwa z oliwek
- 4 duże pomidory
Wykonanie:
Małże włożyłam do zimnej wody i moczyłam je godzinę czasu, w tym czasie psychicznie się przygotowywałam do gotowania :) Po godzinie wyszorowałam muszle, powyrzucałam te małże które się otworzyły, pousuwałam bisiory. Ha! Tez kiedyś nie wiedziałam co to są bisiory :) Bisiory to te długie wąsy, którymi małże przyczepiają się do podłoża. Dobra, wracamy do gotowania. Na drugi palnik postawiłam garnek z osoloną wodą na makaron. W woku rozgrzałam oliwę z oliwek, zrumieniłam na niej posiekany czosnek i chili. Dodałam pomidory pokrojone w kostkę i dusiłam kilka minut. Wsypałam niecałą płaską łyżeczkę cukru. Po chwili wlałam wino, trochę zredukowałam ilość płynu włożyłam małże, przykryłam i dusiłam je kilka minut do chwili, w której się ładnie pootwierały. Podczas duszenia dosypałam natkę pietruszki i podrzucałam je co jakiś czas aby wymieszały się z sosem. Oczywiście w między czasie gotowałam makaron spaghetti. Do uduszonych muli wrzuciłam makaron, wszystko wymieszałam i wyłożyłam do talerzy. Czemu nie widać sosu? Bo spłynął, to informacja do tych, którzy zechcą o to zapytać. Jeśli chcecie podać mule z pieczywem wlejcie jedną szklankę wina, jeśli do makaronu to 100 ml. Jedzenie to test na cierpliwość, bo z każdej skorupki trzeba sobie mięsko wydłubać :) Ja niebawem wrócę do nich i postaram się opracować lepsze danie, gdyż to była moja pierwsza próba, smak już znam i teraz wiem co i jak. To było pyszne, ale wiem, że stać mnie na więcej:)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)
Małże włożyłam do zimnej wody i moczyłam je godzinę czasu, w tym czasie psychicznie się przygotowywałam do gotowania :) Po godzinie wyszorowałam muszle, powyrzucałam te małże które się otworzyły, pousuwałam bisiory. Ha! Tez kiedyś nie wiedziałam co to są bisiory :) Bisiory to te długie wąsy, którymi małże przyczepiają się do podłoża. Dobra, wracamy do gotowania. Na drugi palnik postawiłam garnek z osoloną wodą na makaron. W woku rozgrzałam oliwę z oliwek, zrumieniłam na niej posiekany czosnek i chili. Dodałam pomidory pokrojone w kostkę i dusiłam kilka minut. Wsypałam niecałą płaską łyżeczkę cukru. Po chwili wlałam wino, trochę zredukowałam ilość płynu włożyłam małże, przykryłam i dusiłam je kilka minut do chwili, w której się ładnie pootwierały. Podczas duszenia dosypałam natkę pietruszki i podrzucałam je co jakiś czas aby wymieszały się z sosem. Oczywiście w między czasie gotowałam makaron spaghetti. Do uduszonych muli wrzuciłam makaron, wszystko wymieszałam i wyłożyłam do talerzy. Czemu nie widać sosu? Bo spłynął, to informacja do tych, którzy zechcą o to zapytać. Jeśli chcecie podać mule z pieczywem wlejcie jedną szklankę wina, jeśli do makaronu to 100 ml. Jedzenie to test na cierpliwość, bo z każdej skorupki trzeba sobie mięsko wydłubać :) Ja niebawem wrócę do nich i postaram się opracować lepsze danie, gdyż to była moja pierwsza próba, smak już znam i teraz wiem co i jak. To było pyszne, ale wiem, że stać mnie na więcej:)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)
/*post zawiera lokowanie produktu jakim jest Wok linii Granitium włoskiej firmy Ballarini/