Bezy to jeden z ulubionych deserów mojego dziecka. Czy ja lubię bezy? To zależy od dnia. Oboje lubimy wyjadać bezy w trakcie suszenia, dlatego zawsze wyciskam kilka mniejszych, które nie mają szans dotrwać do końca suszenia :) Tym razem postanowiłam połączyć bezy z kremem patissiere z likierem truskawkowym. Jak to wyszło? Tak wyszło, że wszystkie bezy zniknęły w ciągu 3 godzin. Ja zjadłam jedną sztukę, resztę pożarł mój nastoletni syn i wyjadł sam krem z miseczki co znaczy, że musiał być mega pyszny, bo Młody rzadko z takim entuzjazmem pochłania słodycze :) To zaczynamy Kochani!
BEZY:
- 2 białka z dużych jajek (rozmiar L)
- 120 g cukru drobnego do wypieków
- szczypta soli
Wykonanie:
Piekarnik rozgrzałam do temperatury 100 stopni. Blachę wyłożyłam papierem do pieczenia. Białka wlałam do suchej suchej miski, wsypałam szczyptę soli i miksowałam do momentu, w którym piana stała się sztywna i w tym momencie miksując dalej wsypywałam cukier po jednej łyżce. Miksowałam do momentu, w którym cukier nie był wyczuwalny między palcami. Ja tak sprawdzam :) Pianę wyłożyłam do rękawa cukierniczego i wycisnęłam takie okrągłe "róże".
I teraz tak. W 100 stopniach bezy suszyły się 10 minut, potem obniżyłam temperaturę do 80 stopni i suszyłam je 2-3 godziny. Na końcu uchyliłam drzwiczki i tak studziłam bezy.
KREM PATISSIERE TRUSKAWKOWY:
- 175 ml mleka
- 125 ml likieru truskawkowego (ja użyłam Dalkowski Strawberry)
- 3 żółtka
- 40 g cukru
- 20 g mąki pszennej
- 20 g mąki ziemniaczanej
Mleko zagotowałam, znaczy się doprowadziłam do wrzenia. Zestawiłam z ognia i wymieszałam z likierem. Żółtka zmiksowałam z cukrem do białości i puszystości, nadal miksując dodałam obie mąki i miksowałam do uzyskania gładkiej masy.
Powstałą pastę wlałam do mleka z likierem i zmiksowałam wszystko do połączenia się składników. Postawiłam rondel z mlekiem i żółtkami na średni płomień i podgrzewałam cały czas mieszając. Ja miksuję mikserem na małych obrotach do momentu zgęstnienia kremu, po tym czasie miksuję jeszcze około 1 minutę. Potem zestawiłam z ognia, masę przykryłam folią spożywczą tak aby folia dotykała całej powierzchni kremu, dzięki temu nie będzie się tworzył tak jakby kożuch, taka twardsza skorupa. Odstawiłam do wystygnięcia, jak krem już osiągnął temperaturę pokojową wstawiłam do lodówki na nie mniej niż 30 minut.
Wykończenie jest już bardzo proste. Na połowę krążków bezowych wycisnęłam krem, który przykryłam suchym krążkiem bezowym.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)
cudne musze też zrobic :-)
OdpowiedzUsuńpiękne :)
OdpowiedzUsuńAleż one cudne! :)
OdpowiedzUsuńGdzie można zdobyć taki likier ? ;)
OdpowiedzUsuń