Tego dnia miałam mnóstwo spraw do załatwienia. Tego dnia wszystko w biegu, a czas naglił. Wracając do domu wstąpiłam do sklepu zrobić szybkie zakupy. Pomysłu na obiad nie miałam, a i czasu na gotowanie mało. Przechodząc obok chłodni zobaczyłam tackę z kawałkami cielęciny na gulasz. Wrzuciłam do koszyka, nie mając pojęcia co z nią zrobić. W domu złapałam bardzo starą książkę kucharską, taką bez obrazków.Wiedziałam czego szukam i znalazłam. Tak powstał pyszny obiad, a Młody zadowolony, bo po raz pierwszy jadł cielęcinę. Mięso podałam z kaszą jaglaną i byłam pewna, że będzie kręcił nosem, a tu? Niespodzianka! Wszystko zjadł ze smakiem i nawet pochwalił kaszę, ciekawe na jak długo, bo dziecko mam "antykaszowe".
Składniki dla 2 osób:
- 450 g cielęciny
- 3 średnie marchewki
- ok. 3 łyżki oleju (ja smażyłam na oleju z awokado)
- 2 łyżki mąki pszennej
- 30 g masła w temperaturze pokojowej
- 1 żółtko (surowe)
- natka pietruszki
- sól
- biały pieprz
- 1/2 szklanki kaszy jaglanej ugotowanej w 1 szklance bulionu warzywnego
Wykonanie:
Marchewki umyłam, obrałam i pokroiłam w cienkie plasterki, zalałam wodą , tak aby tylko przykryła plasterki i od momentu zagotowania wody gotowałam 8 minut. Kawałki mięsa umyłam pod zimną bieżącą wodą i osuszyłam ręcznikiem papierowym. (Jeśli macie mięso w jednym kawałku, po umyciu i osuszeniu po prostu pokrójcie je w grubą kostkę). Potem kawałki mięsa obtoczyłam w jednej łyżce mąki.
Głęboką patelnię rozgrzałam i wlałam na nią olej. Kawałki mięsa obsmażyłam z każdej strony na rozgrzanym tłuszczu. Na końcu posoliłam, dodałam podgotowane marchewki. Patelnię przykryłam pokrywką i dusiłam na wolnym ogniu do miękkości mięsa. W razie potrzeby można podlać wywarem z marchewki (ja podlałam odrobinę).
Masło roztarłam z jedną łyżką mąki, podlałam odrobiną zimnej wody i nadal ucierając dolewałam wywar z mięsa z patelni i wodą po ugotowanej marchewce. Gdybyście nie mieli cierpliwości do ucierania masła, po dolaniu wywarów możecie pomóc sobie mikserem i zmiksować chwilkę. Ja nie miałam cierpliwości i tak sobie pomogłam. Tak przygotowaną mieszankę wlałam do patelni z mięsem i marchewką i mieszając zagotowałam. Na końcu wbiłam surowe żółtko i dokładnie wymieszałam, doprawiłam pieprzem i posypałam natką pietruszki. Sos jest przepyszny i taki "aksamitny". Ja podałam z kaszą jaglaną gotowaną w bulionie warzywnym, ale możecie podać również z ziemniakami, ryżem lub inną ulubioną kaszą ;)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)
Na zdjęciach pojawia się kolejna patelnia firmy Ballarini. Kiedyś pokazywałam Wam Salento Whitestone o białej, ceramicznej powłoce. Dziś na zdjęciach możecie poznać linię siostrę lub brata, a nie ważne. To linia Salento Blackstone. Według mnie te linie to takie przyrodnie rodzeństwo, bo owszem design jest podobny, wykonanie i waga wręcz identyczna jak linia White, ale powłoki są kompletnie inne. Blackstone ma wewnętrzny wzór dna "MULTIPOINT", który pozwala na delikatne przygotowanie jedzenia w jego własnych sokach.
Nie napiszę żadnych negatywów, bo według mnie takich nie ma. Sami widzicie, że od trzech lat szukam jakiegoś "haka" na produkty Ballarini, czegoś co mogłoby negatywnie wpłynąć na ogólną ocenę i negatywów nadal żadnych nie mam. Same pozytywy.
- nie zawiera PFOA, związków niklu ani metali ciężkich, więc jest całkowicie bezpieczna dla zdrowia i środowiska
- równomiernie się nagrzewa, ja już od dawna zapomniałam jak to kiedyś było z niewiele tańszymi patelniami jednej firmy jakiej używałam kilka lat temu, że części kotletów schabowych, które leżały na środku patelni były zbyt mocno wysmażone, a częsci przylegające do brzegu patelni były niedosmażone z bladą panierką. Patelnie Ballarini pozwoliły mi zapomnieć o takich sytuacjach,
- powłoka non-stick, czyli nic nie przywiera do powierzchni, dzięki czemu można smażyć w minimalnej ilości tłuszczu i zapomnieć o szybkim przypalaniu się potraw,
- patelnię można wstawiać do piekarnika do 160 stopni - wielokrotnie sprawdzone jakby co ;)
- ważne jest też mycie, bardzo przyjemne, bo nawet jeśli po smażeniu, czy duszeniu potrawy umyjemy ją na drugi dzień, to wystarczy pod bieżącą wodą umyć miękką stroną myjki do naczyń, o szorowaniu zaschniętych resztek możecie zapomnieć, bo one po prostu znikają po jednym przejechaniu gąbką (jak ktoś nie wierzy, to ja zapraszam do siebie, z przyjemnością pozwolę Wam umyć naczynia, a w sumie to nawet całą kuchnię :)
- ten model nie posiada długiej standardowej rączki, ale dwa uchwyty, które nie nagrzewają się podczas użytkowania,
- cena czasami się zmienia, bo co jakiś czas któraś linia jest w promocji i cena spada, a ta podstawowa i tak nie odbiega od norm, w końcu to wydatek raz na kilka lat, niektóre patelnie tej firmy mają już 3 lata i używam ich codziennie, bo mam taką jedną ulubioną i nadal sprawuje się świetnie, a stan zbliżony do tego w jakim była w nowości. Jeśli jesteście zwolennikami kupowania tanich patelni i wymieniania ich co pół roku, nie mówię już nawet o jakości smażenia na nich to ja pasuję :)
Na koniec napiszę, że już wiele osób z moją malutką pomocą przy wyborze linii kupiło produkty Ballarini i co jakiś czas czytam maile z podziękowaniami, że jest ogromna różnica w smażeniu, że gotowanie stało się tak jakby łatwiejsze, a kilka osób już nie narzeka na to, że nie lubi myć garnków i patelni. To mnie bardzo cieszy, a ja opisuję każdy produkt po to, aby Wam było łatwiej wybrać coś dla siebie, bo sami widzicie, że na moich zdjęciach z gotowania, że na co dzień używam produktów tej firmy, a w "shit`owych" garnkach bym nie gotowała przecież :)
C.d.n. :)
Buziaki Kochani :*
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! Jeszcze lepszych i smaczniejszych przepisów na smakołyki:), a cielęcinka fajna! Muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Krzysztof
Dziękuję pięknie :) Tobie również Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku,spełnienia marzeń i sukcesów! :)
Usuń