Składniki:
- 20 g świeżych drożdży lub 7 g suszonych (tym razem robiłam na świeżych)
- 2/3 szklanki wody ciepłej
- 1/4 szklanki miodu leśnego
- 3 duże jajka
- 1/4 szklanki oleju (u mnie nierafinowany kokosowy)
- 1 łyżeczka soli
- 4-5 szklanek mąki pszennej
- 1 żółtko roztrzepane z 1 łyżką wody - potrzebne do posmarowania chałki
- ziarna sezamu do posypania
- 1 szklanka kremu daktylowego domowego
Sposób przygotowania:
- Do dużej miski wlałam wodę, w której rozpuściłam drożdże z 1 łyżką miodu, miskę przykryłam ściereczką i odstawiłam na około 10 minut. W tym czasie drożdże się spieniły, więc dodałam pozostały miód, sól, olej i jajka i delikatnie wymieszałam (ciasto można przygotować w robocie planetarnych mieszając na wolnych obrotach). Następnie nadal mieszając dodawałam po jednej szklance mąki równocześnie wyrabiając ciasto. Wyrabiamy ciasto do momentu aż zacznie ładnie odchodzić od dłoni.
- Wyrobione ciasto włożyłam do dużej miski posmarowanej olejem, przykryłam miskę folią spożywczą i wstawiłam na noc do lodówki.
- Rano wyciągnęłam miskę z lodówki i postawiłam na blacie kuchennym. Kiedy ciasto osiągnie temperaturę pokojową zostawiłam je na 2 godziny aby podwoiło swoją objętość. Po tym czasie wyrobiłam krótko ciasto i ponownie zostawiłam ciasto do ponownego podwojenia swojej objętości, na jakąś godzinę lub dwie, to wszystko zależy jaką mamy temperaturę w kuchni. Wiadomo latem ciasto będzie rosło szybciej, a zimą wolniej.
- Kiedy ciasto podwoiło swoją objętość podzieliłam je na 3 równe części.
- Każdą część rozwałkowałam na prostokąt o długości ok. 50 cm i szerokości 20 cm.
- Prostokąt posmarowałam kremem daktylowym i ciasno zwinęłam w rulon. Miejsce złączenia dodatkowo skleiłam palcami.
- Jak już miałam gotowe trzy nadziane rulony, skleiłam końce i zaplotłam je w warkocz, chowając końcówki pod spód.
- Uformowaną chałkę przełożyłam na dużą blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia, przykryłam ściereczką i zostawiłam do wyrośnięcia na około godzinę. W tym czasie chałka podwoiła swoją objętość.
- Wyrośniętą chałkę posmarowałam żółtkiem roztrzepanym z łyżką wody, posypałam sezamem i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekłam niecałe 35 minut. Maksymalny czas pieczenia raczej nie powinien przekraczać 40 minut. Ja zawsze piekę na tak zwane oko, podczas pieczenia obserwuję chałkę, a wiadomo każdy piekarnik inaczej piecze, więc zwróćcie uwagę na chałkę nie sugerując się ślepo czasem pieczenia, bo u mnie było to nie całe 35 minut. Upieczoną chałkę wyłożyłam na kratkę i odstawiłam do wystygnięcia, choć chałce nie było dane wystygnąć spokojnie, bo nie wytrzymaliśmy i jedliśmy jak jeszcze była ciepła.