Tort, ale nie dla mnie, dla jednego sześciolatka mojej koleżanki. Tort miał być dla dzieci, więc postawiłam na ulubione smaki mojego syna. A ciasto czekoladowe jakie posłużyło jako blaty to już jego ulubione, poznał je niejednokrotnie jadając Tort Straciatella z Malinami. Po wykonaniu tortu zostało mi trochę masy, wierzch ciasta i mus, więc poskładałam deserki o identycznym składzie i połączeniu jak w tym torcie i wiecie co? Jeden deserek sama zjadłam, był przepyszny. Wszystko wyszło tak jak chciałam. Równowaga smaków. Nie ma przekroju tortu, ale postanowiłam Wam to wynagrodzić i każdy z etapów wykonania tortu udokumentowałam w formie zdjęć. No to zaczynamy!
CIASTO forma 20x30 cm:
- 5 jajek
- 250 g cukru trzcinowego
- 75 g gorzkiej czekolady
- 150 g masła
- 50 g kakao
- 60 ml mocnego naparu kawy
- 100 g kwaśnej śmietany
- 3 łyżki mleka
- 200 g mąki pszennej
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- szczypta soli
Wykonanie:
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
W pierwszej kolejności w rondelku rozpuściłam masło, zdjęłam rondel z gazu, włożyłam czekoladę połamaną na kosteczki , odczekałam chwilkę i energicznie wymieszałam, aby czekolada połączyła się z rozpuszczonym masłem. Odstawiłam do lekkiego wystudzenia.
W jednej miseczce wymieszałam razem kakao, śmietanę, mleko i kawę do połączenia się składników i tak aby nie było grudek. Pomagam sobie mikserem ręcznym.
Do drugiej miski przesiałam mąkę, proszek do pieczenia i sodę.
I teraz do dużej miski wybiłam jajka, dodałam szczyptę soli i zaczęłam miksować. Podczas miksowania dodawałam w kilku turach cukier i miksowałam kilka minut do uzyskania jasnej i puszystej masy.
Miksując dalej dodałam rozpuszczoną czekoladę z masłem,potem mieszankę kakao, śmietany, kawy i mleka. Na końcu dodałam mąkę z sodą i proszkiem do pieczenia. Do połączenia się składników.
Masę czekoladową wyłożyłam do prostokątnej blachy o wymiarach 20x30 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 160 stopni i piekłam około 25-30 minut. Pieczemy do tak zwanego suchego patyczka, różne piekarniki różnie pieką, więc taki patyczek będzie dla Was pewnym wyznacznikiem poziomu wypieczenia ciasta. Po upieczeniu ciasto wyciągnęłam z piekarnika i w blaszce pozostawiłam do całkowitego ostudzenia.
Kiedy ciasto było już całkowicie wystudzone zabrałam się za pokrojenie go na dwa równe blaty. Jak widać na zdjęciu wyżej musiałam ściąć lekko również wierzch ciasta, ale to nawet dobrze, bo wykorzystałam przy deserkach :)
DODATKOWO:
- połamana kora czekoladowa i czekoladowe puzzle to gotowce, które pochodzą ze sklepu Słodki Świat, dokładnie poszłam na łatwiznę :)
- Mus Truskawkowy ze słoika w tym roku osobiście przygotowywał mój syn, bo to jego ulubiony
- perełki cukrowe
No to lecimy dalej. Jak widać na zdjęciu wyżej dolny blat zamiast pączowania posmarowałam musem truskawkowym ze słoika. Zabrałam się za krem.
KREM LIMONKOWY:
- 500 g serka mascarpone
- 1 l śmietany kremówki 30%
- ok, 2 łyżki cukru pudru (dodajcie do smaku)
- 2 limonki (potrzebujemy i sok i skórkę)
Limonki wyparzyłam i starłam skórkę na tarce do o drobnych oczkach. Potem wycisnęłam z obydwóch sok. Do dużej miski włożyłam serek mascarpone i wlałam śmietankę kremówkę, oba składniki wyciągnięte prosto z lodówki, powinny być mocno schłodzone. Zaczęłam miksować do momentu mocnego zgęstnienia kremu. Podczas miksowania dodałam cukier puder, otartą skórkę z limonek i wlałam sok. Miksowałam do czasu, aż mieszadła zostawiały wyraźny ślad w masie. Nie wolno miksować zbyt długo, bo masa najnormalniej w świecie zważy się, a szkoda takiej ilości składników. Miksowałam mikserem ręcznym, który nawet widać na zdjęciu wyżej. Takim zawsze wykonuję wszystkie prace kuchenne, bo innego nie mam, więc jak widzicie, nie trzeba mieć specjalistycznego sprzętu by piec :)
Krem włożyłam do dużego rękawa Wilton (mam go już 3 lata, używam bardzo często, do różnych tematów kulinarnych, nie tylko słodkich i wytrzymał nie jedną trudną próbę, warto więc raz wydać kilka złotych więcej i mieć spokój na lata, polecam). No i przy pomocy rękawa i dużej tylki wycisnęłam krem na blat posmarowany wcześniej musem.
Przyłożyłam drugim blatem jak to widać wyżej.
Kremem obsmarowałam boki i górę ciasta, też tak jak to widzicie wyżej :) Starałam się, by było to wszystko równe, bo od tego zależy ostateczny wygląd tortu.
Tu już widać, że boki obłożyłam korą czekoladową, ale tak, aby tylko jeden bok przylegał do masy. Zabrałam się za układanie czekoladowych puzzli. Jak widzicie, puzzle są dość grube, więc aby to jakoś w miarę dobrze wkomponować zrobiłam kwiatki wokół, brzegi też pokryłam paskiem kremu. Na koniec posypałam tym co miałam pod ręką, a było to jakieś czekoladowe spaghetti. Jeszcze tylko perełki i gwiazdki na rogach i gotowe.
Ufff, wyszedł równiutki :) Na koniec trafił do lodówki, a następnego dnia do jubilata. A ja sprzątając kuchnię, machnęłam na szybko 3 deserki z resztek. Nie było dekoracji czekoladowych, bo syn nie chciał, więc dlatego takie ubogie w dekoracje, ale za to przepyszne.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)
Śliczny i zapewne smaczny
OdpowiedzUsuńTort wygląda super, tylko gdzie można kupić takie puzzle z czekolady?
OdpowiedzUsuńTam, w liście składników "DODATKOWO" podlinkowałam sklep, z którego ja mam te puzzle. Myślę, że jak wpiszesz w google puzzle czekoladowe, to wyskoczy Ci kilkanaście sklepów, które w swojej ofercie mają takie puzzle.
Usuń