maja 29, 2015

Marynowany Ser Koryciński Swojski w Oliwie z Oliwek Cytrynowo Miętowy

Marynowany Ser Koryciński Swojski w Oliwie z Oliwek Cytrynowo Miętowy

Ziołową wersję Marynowanego Sera Korycińskiego pokazałam Wam we wcześniejszym poście. Nie ograniczyłam się do jednej wersji smakowej, zrobiłam dwie :) Bo chciałam zamknąć w słoiku moje ulubione smaki: mięta i cytryna! Nie mogę się doczekać kiedy minie czas marynowania. Do słoika dorzuciłam też liście limonki Kaffir, które dodatkowo nadadzą cytrynowego aromatu. Już nawet wiem jaką sałatkę zrobię z użyciem tego sera..... nie mogę się doczekać!




Składniki:


Wykonanie:
Wspomniany ser kroimy w kostkę. Wielkość kostki zależy od naszych upodobań. W słoiku przekładamy ser warstwami liści mięty, skórki z cytryny, ziarenek pieprzu i listka limonki Kaffir. Wszystko zalewamy oliwą z oliwek tak aby ser znajdował się pod poziomem oliwy. Wstawiamy do lodówki na co najmniej 4 dni. Jeśli po tym czasie zobaczycie, że oliwa lekko stężeje, nie martwcie się. Wystarczy słoik wyciągnąć z lodówki i postawić na blacie na kilkanaście minut.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

maja 29, 2015

Marynowany Ser Koryciński Swojski w Oliwie z Oliwek ze Świeżymi Ziołami

Marynowany Ser Koryciński Swojski w Oliwie z Oliwek ze Świeżymi Ziołami

Dobrze wiecie jak kocham sery. Koryciński Swojski Czesławy Zarzeckiej to ser, który uwielbiam. Uwielbiam za smak, za naturalny skład, za to, że jest uniwersalny i zmienia się każdego dnia. Uwielbiam rodzinę, która go produkuje i uwielbiam maj :) Was uwielbiam i to że do mnie zaglądacie. Ale mam dziś humor, he he he. No dobra, o co się rozchodzi? Chodzi tu o to, że mimo iż chciałabym spróbować kilku smaków jednak tym razem wybrałam ser naturalny beż żadnych dodatków smakowych. Dlaczego tak? Bo chciałam się trochę pobawić tym serem, na przykład tak jak to widzicie na zdjęciach. Zamarynowałam sobie ser w oliwie z oliwek ze świeżymi ziołami, czosnkiem i chili. Po co? Bo chciałam! Za kilka dni będę miała fajny dodatek do sałatek, aromatyczne kosteczki sera chowające się pomiędzy listkami sałaty, a oliwą z tego słoika dodatkowo poleję sobie sałatę, bo dzięki temu co w niej pływa i ona nabierze niepowtarzalnego smaku. I co Wy na to?


Składniki:

Wykonanie:
To jest prosta sprawa. Kawałek wspomnianego sera kroimy w kostkę. taką grubszą trochę. Czosnek kroimy w plasterki. Zioła myjemy i osuszamy ręcznikiem papierowym. I teraz wystarczy poukładać warstwami ser przekładając do warstwami ziół i czosnku. Ja na dno ułożyłam kilka gałązek ziół, odrobinę pieprzu, na to ser, posypałam ziołami, ułożyłam gałązki, papryczkę chili i czosnek i tak aż do brzegów słoika. Wszystko zalałam oliwą z oliwek. Zalewamy tak aby poziom oliwy sięgał ponad ser. Zamknęłam słoiki i wstawiła do lodówki na co najmniej 4 dni. W lodówce oliwa może lekko skrzepnąć, ale spokojnie wystarczy słoik wyciągnąć na blat i pozostawić kilkanaście minut. 
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)




maja 29, 2015

Usmaż Sobie Granitowy Rondel - WYNIKI!

Usmaż Sobie Granitowy Rondel - WYNIKI!

Witam Was Serdecznie Moi Kochani :)
W urodziny rozdałam kilka prezentów, a dziś? Dziś są moje imieniny i oddaję w dobre ręce Granitowy Rondelek firmy Ballarini ;)

Chciałabym bardzo podziękować za wszystkie Wasze zgłoszenia. Robicie Boskie naleśniki! Niestety rondelek mam jeden, bo chętnie nagrodziłabym kilka osób, ale spokojnie, za jakiś czas może znowu coś rozdam ;)


Uroczyście oświadczam,  że Granitowy Rondelek Ballarini usmażyła sobie: 

DARIA SKRZECZ (Bartoszyce)

Dario serdecznie gratuluję! 
Podeślij mi jak najszybciej dane adresowe i adres dla kuriera, a ja zrobię wszystko by nagroda dotarła do Ciebie w przyszłym tygodniu.

Wszystkim Wam życzę fantastycznego weekendu i słońca dużo w nadchodzące dni!

Serdecznie pozdrawia WamWasza BLONDYNKA :*

maja 25, 2015

Boczek Parzony z Szynkowara

Boczek Parzony z Szynkowara

Boczek. Ja osobiście lubię boczek, ale tylko wędzony. Nie wędzę, nie dążę nawet do własnej wędzarni, bo wiem, że sama sobie bym nie poradziła z tym tematem, przede wszystkim w kwestii technicznej, wydaje mi się, że tu potrzebna jest męska ręka :) Zauważyłam również, że w temacie domowych wędlin królują faceci. Wiedza jaką posiadają znane mi męskie jednostki imponuje mi. Doskonale znają właściwości, metody przyrządzania, a także reakcje jakie zachodzą podczas różnej obróbki. Dlatego też jak wymyśliłam sobie,  że chcę zrobić boczek z szynkowara dla taty, od razu zwróciłam się po rady do jednego z moich autorytetów internetowych w tej dziedzinie, który podpisuje się jako Jack Crow. Moja kobieca intuicja podpowiadała mi, że z jego wskazówkami boczek wyjdzie mi dobrze doprawiony i pyszny, tak też się stało.

Mój boczek został złożony na pół, czyli w taki sposób, że warstwy mięsne stykały się ze sobą, a część dolną ze skórą miałam na górze i na dole. Boczek przyrządziłam w szynkowarze, tak zwanej prasce Tradismak Duet. Sprzęt ma swoje zalety, ale także i wady. Nie jakiś fabryczne, czy techniczne, tylko to kwestia moich upodobań. Ogólnie szynkowary są dla mnie bardzo przydatne, bo dzięki nim mam możliwość tworzenia własnej wędliny domowej, dzięki czemu  omijam nastrzykiwanie i konserwowanie wędliny przez firmy wędliniarskie. Coś więcej o wadach i zaletach? Nie ma sprawy ;) Posiadam w domu dwa szynkowary. Oba są funkcjonalne, pionowy ma wadę, bo model który posiadam nie ma otworu na termometr, więc mogę mierzyć tylko temperaturę wody i tylko tym się sugerować. Szynkowar Tradismak pod tym względem jest idealny, bo posiada wspomniany otwór, o wiele łatwiej jest wyciągnąć z niego mięso, bo w pionowym, to ja osobiście często potrzebuję pomocy syna :) Jednego nie lubię w szynkowarze  Tradismak, jego mycia! Może gdybym używała do niego worków, to byłaby zupełnie inna bajka, ale moje lenistwo góruje i tworzę w nim wędliny bez uzycia worków, to mi się w nim podoba, że można używać go i z workami i bez nich. Ale mycie czasami bywa koszmarne, bo trzeba go po prostu dobrze wyszorować, a ja Blondynka przyzwyczajona do blach, garnków i patelni z powłoka non-stick, po prostu odzwyczajona jestem od szorowania i tego właśnie szorowania nie cierpię :) Poza tym jednym szczegółem nie mam zastrzeżeń. O wrażeniach wizualnych nie będę pisać, bo żaden dostępny na rynku szynkowar nie zachwyca mnie wyglądem :) W tej dziedzinie zwracam uwagę na funkcjonalność. Do szynkowara Tradismak otrzymałam zestaw gotowych mieszanek przypraw do różnych wędlin, żelatynę, nie używałam i nie będę używać, bo po prostu to wbrew moim przekonaniom :) Smaki komponuję sama mieszając przyprawy, żelatyny nie używam, bo galaretka jak się tworzy na wędlinach mnie osobiście wystarczy, ale o galaretce napiszę w innym poście :) Firmę Tradismak mogę z czystym sumieniem polecić, bo jest to uczciwa firma posiadająca w swoim asortymencie szeroką gamę produktów dla amatorów i profesjonalistów w temacie wędliniarstwa. Oj, rozgadałam się, czas w końcu zabrać się za przepis na boczek, bo przecież to jest główny bohater tego postu, więc już piszę :)


Składniki:
Z przygotowaniem takiego boczku zejdzie nam około 3 dni, czwartego dnia boczek można kroić i jeść :) Bardzo ważne są proporcje soli i soli peklowej! 



Etap I:
Boczek zapeklowałam na sucho. Tak więc umyłam mięso, osuszyłam ręcznikiem papierowym i natarłam mieszanką soli morskiej i soli peklowej. Przełożyłam do pojemnika i szczelnie przykryłam, aby mięso nie obeschło. Tak przygotowane wstawiłam na 48 h.



Etap II:
Wyciągnęłam zapeklowany boczek z pojemnika. Tłuczkiem do mięsa stłukłam boczek od strony mięsa, a nie skóry ;) Dlaczego? Żeby podczas parzenia warstwy mięsa skleiły się. Następnie gorczycę, kolendrę, kminek i czarny pieprz utłukłam w moździerzu, aby uzyskać grubość przypraw o grubości na przykład młotkowanego pieprzu. Czosnek przecisnęłam przez praskę. Mieszanką przypraw i czosnkiem natarłam boczek, włożyłam do szynkowara, docisnęłam i wstawiłam do lodówki na 2 - 3 h.



Etap III:
Szynkowar. Do garnka wlałam wodę, na dno położyłam lnianą ściereczkę, postawiłam szynkowar z boczkiem. Woda sięgała do brzegów szynkowara. Parzyłam boczek pilnując aby woda miała temperaturę 82-85 stopni i parzyłam do momentu, w którym temperatura mięsa osiągnęła 70-72 stopnie. Trwało to około 2-3 h. Po tym czasie szynkowar z mięsem wstawiłam do komory zlewu napełnionej zimną woda i wystudziłam. Wystudzony szynkowar wstawiłam do lodówki na 12 h. U mnie to było na całą noc. Rano boczek miałam gotowy do krojenia i jedzenie i wyglądał tak jak na załączonych zdjęciach.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

maja 22, 2015

Lody Śmietankowe i Truskawkowe Domowe - Najlepsze!

Lody Śmietankowe i Truskawkowe Domowe - Najlepsze!

Z lodami miałam sobie zrobić przerwę, jednak nie udało się :) Któregoś wieczoru dostałam od Bartka link z filmikiem jak robić lody, obejrzałam i od tamtej chwili wiedziałam, że te lody mogą być podobne w smaku jak lody z naszej ulubionej lodziarni i wiedziałam że następnego dnia muszę je zrobić. Jak widać zrobiłam :) I powiem Wam, że przepis bazowy zostanie ze mną na baardzo długo, lody są rewelacyjne i już wiem co zmienię w smaku truskawkowym i do czego posłuży mi bazowy smak śmietankowy. Dodatkowym plusem jest sposób przygotowania, w którym to żółtka są podgrzewane, co daje nam komfort psychiczny,że nie musimy się martwić o bakterie i o to czy surowe jajka komuś zaszkodzą, cz nie. Owszem, troszkę z tymi lodami jest więcej pracy niż z cynamonowymi, ale naprawdę warto! Osiągnęłam kolejny poziom lenistwa, bo zamiast przespacerować się do ulubionej lodziarni na ulubione lody, ja wolę identyczne lody zrobić w swojej kuchni, poza tym wiem co jem i co podaję dziecku. Przepis pochodzi z You Tube :)



Składniki na ok 1 litr lodów:
  • 2 szklanki mleka (500 ml)
  • 1 szklanka śmietanki kremówki 30% (250 ml)
  • 5 żółtek
  • 1/2 szklanki cukru
  • 200- 300 g zmiksowanych truskawek

Do rondelka wlałam 1 i 1/2 szklanki mleka, wsypałam cukier i na wolnym ogniu podgrzewałam mleko do momentu rozpuszczenia cukru. Nie wolno dopuścić do zagotowania! W między czasie do miseczki wybiłam żółtka, do których dolałam połowę szklanki mleka i  roztrzepałam wszystko w miseczce. Kidy cukier w rondelku rozpuścił się, cały czas mieszając do rondelka wlałam roztrzepane żółtka z mlekiem i cały czas mieszając nadal podgrzewałam na małym płomieniu. Podgrzewałam do momentu zgęstnienia płynu, ma przypominać konsystencję bardzo rzadkiego kisielu. Kiedy już osiągnęłam tą konsystencję, rondelek wstawiłam do komory zlewy wypełnionej zimną wodą i w taki sposób studziłam zawartość rondelka. Kiedy mleko z żółtkami już było zimne ubiłam kremówkę i wlałam do miej masę mleczno-żółtkową i wymieszałam wszystko do połączenia się składników. Masę lodową wstawiłam do lodówki na całą noc, chociaż można wstawić  na ok. 30 minut do zamrażalnika i co jakieś 10 minut dobrze przemieszać masę. Schłodzoną masę wlałam do maszyny i zgodnie z instrukcją zrobiłam lody. Połowę masy lodowej przełożyłam do pojemnika, a drugą pozostawiłam w maszynie do lodów i nadal się w niej mieszała, dolałam do niej zmiksowane truskawki z odrobiną cukru i mieszałam nadal. Kiedy masa lodowa truskawkowa ładnie zgęstniała przełożyłam ją do pojemnika i wstawiłam do zamrażarki.

Lody można wykonać również bez maszyny do lodów, jednak konsystencja i puszystość będzie się trochę różnić od tej po maszynie do lodów. Przy metodzie bez maszyny po prostu masę lodową wkładamy do zamrażarki i przez 3 godziny mrożenia co 30 minut musimy wyciągnąć pojemnik z lodami i przemiksowywać mikserem lub przemieszać łyżką.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

maja 21, 2015

Banany w Miodzie z Migdałami i Rumem z Patelni Grillowej - Na Szybko!

Banany w Miodzie z Migdałami i Rumem z Patelni Grillowej - Na Szybko!

Chciało mi się bananów pieczonych, ale nie chciało mi się nawet włączać piekarnika. Szperałam po różnych przepisach i naoglądałam się różnych wersji pieczonych bananów z czekoladą, piankami i wieloma innymi słodkimi dodatkami, hmm, dla mnie banan sam w sobie jest słodki, więc czekoladowe dodatki nie dla mnie. Poleciałam potem na przepisy bananów smażonych i tam w składnikach oliwa? Ooo, to już znowu nie dla mnie. Zamknęłam laptopa i poszłam do kuchni i postanowiłam usmażyć banany bez tłuszczu i na szybko polałam je tym co miałam pod ręką :) Wyszło delikatnie i pysznie, nawet syn pochłonął większą część mojej porcji, a przyszedł tylko spróbować :)


Składniki:
Migdały w płatkach zrumieniłam na suchej rozgrzanej patelni.Banany obrałam ze skórki, przekroiłam wzdłuż na połówki. Każdą połówkę skropiłam sokiem z cytryny. Na rozgrzanej patelni grillowej poukładałam banany i smażyłam po kilka minut z każdej strony. Na końcu banany polałam miodem akacjowym i podlałam rumem i przytrzymałam banany jeszcze chwilę obracając je na drugą stronę. Na końcu wyłożyłam na talerz i posypałam zrumienionymi płatkami migdałów. Nam bardzo takie banany smakowały. Taka wersja uproszczona bardzo mi odpowiada, bo jest to szybki sposób na pyszne banany na ciepło.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

maja 20, 2015

Sorbet Truskawkowy

Sorbet Truskawkowy

W kwestii lodów własnie sorbety to moja bajka, którą uwielbiam. Spotkałam się z opiniami, że sorbety to sama woda, otóż nie! Jeśli sorbet robimy sami w domu wrzucamy to co nam się podoba, mój sorbet to 100% owoców. Orzeźwiające, lodowate i nie przesłodzone, uwielbiam! Za chwilę przeczytacie w przepisie, że dodajemy do musu jedną łyżkę wódki, pewnie zaraz nasunie się Wam pytanie jak podać te lody dzieciom? Kochani, a gdybym  zamiast tej wódki napisała ekstrakt waniliowy? Pewnie pytań by nie było, ale ekstrakt waniliowy wytwarzany jest na bazie alkoholu :) Po co więc ten alkohol? Dzięki tej niewielkiej ilości Wasze lody utrzymają konsystencję i nie zamarzną na kość. Trochę zamarzną, to normalne, ale jak wyciągniemy z zamrażarki pojemnik z sorbetem i pozostawimy go na blacie 10 - 20 minut spokojnie będziemy mogli bez problemów uformować z niego kształtne kulki. Właśnie ten alkohol sprawia, że sorbet szybko dochodzi do konsystencji, którą możemy formować. Powiem Wam też, że w ogóle jest nie wyczuwalny. Przepis pochodzi z Moje Wypieki. Kurcze, robienie lodów uzależnia :)


Składniki:
  • 800 g truskawek (mogą być mrożone)
  • 2/3 szklanki cukru
  • sok z jednej cytryny
  • 1 łyżka wódki lub ekstraktu waniliowego

Wszystkie składniki umieszczamy w dzbanku blendera i miksujemy na gładki mus, który następnie wstawiamy do lodówki do porządnego schłodzenia. Ja użyłam mrożonych truskawek (akurat czyszczę sobie zamrażarkę z owoców) i mogłam pominąć etap schłodzenia, bo mój mus była lodowaty. Przelałam go do maszyny do lodów i dalej postępowałam zgodnie z instrukcją swojej maszyny. Szkoda, że mój telefon nie za dobrze radzi sobie z czerwonym kolorem, ale barwa sorbetu jest niesamowicie intensywna.


Jeśli nie macie maszyny do lodów, mus od razu wstawiacie do zamrażarki i przez pierwsze 3 godziny zamrażania co 30 minut musicie przemiksować masę, aby nie utworzyły się kryształki lodu.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

maja 20, 2015

Pstrąg Pieczony z Orzeszkami Pinowymii, Pietruszką, Rozmarynem,Szałwią, Cytryną i Czerwonym Pieprzem

Pstrąg Pieczony z Orzeszkami Pinowymii, Pietruszką, Rozmarynem,Szałwią, Cytryną i Czerwonym Pieprzem

Pamiętacie jak mi smakował Pstrąg pieczony z pistacjami? Postanowiłam spróbować go w podobnej wersji, ale z orzeszkami piniowymi, aromatyczną szałwią i znowu wyszło pysznie! Poza tym taki obiad to szybki i mało pracochłonny obiad.  Rybkę podałam z młodymi ziemniakami gotowanymi w łupinkach, pomidor, który uwielbiam i kefir z koperkiem, taki zestaw lubię bardzo.



Składniki na 2 osoby:
  • 2 sprawione pstrągi tęczowe
  • ok. 50 g orzeszków piniowych
  • miąższ z 1/2 cytryny
  • skórka otarta z 1 cytryny
  • 1 mały pęczek natki pietruszki
  • 2 duże gałązki świeżego rozmarynu
  • 4 duże listki świeżej szałwii
  • 60 g masła
  • świeżo zmielona sól (ja użyłam różowej himalajskiej)
  • pieprz pomarańczowy
  • gałka muszkatołowa
  • malutka garstka czerwonego pieprzu ziarnistego



Wykonanie:
Pstrągi dokładnie umyłam pod zimną bieżącą wodą, osuszyłam ręcznikiem papierowym. Oprószyłam solą i pieprzem pomarańczowym i odstawiłam na bok. Oprószyłam oczywiście z każdej strony w środku też ;) Orzechy piniowe pokroiłam na grubsze kawałki. Natkę pietruszki posiekałam. Cytrynę wyszorowałam i sparzyłam wrzątkiem, starłam  skórkę na wiórki jak widzicie na zdjęciu, miąższ z połowy cytryny pozbawiłam błonek i pokroiłam na malutkie kawałeczki. Z gałązek rozmarynu oberwałam liski i posiekałam je drobno. Liście szałwii również posiekałam.Orzeszki piniowe uprażyłam na suchej patelni. Masło rozpuściłam i rozlałam do dwóch miseczek, po równo w każdej i teraz tak: do jednej miseczki z masłem wrzuciłam miąższ cytryny, rozmaryn, szałwie, pietruszkę, połowę posiekanych orzechów piniowych, szczyptę gałki muszkatołowej wszystko wymieszałam w taką "masę" jak widzicie na zdjęciu wyżej. Tą zieleniną z miseczki nadziałam oba pstrągi. Do drugiej miseczki wrzuciłam resztę posiekanych orzechów piniowych, skórkę otartą z cytryny i wymieszałam. Mieszanką z drugiej miseczki polałam pstrągi z wierzchu, posypałam ziarnami czerwonego pieprzu. Owinęłam ryby folią aluminiową i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piekłam je 30 minut. Zachwyciliśmy się smakiem tego połączenia. 
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

maja 18, 2015

Lody Cynamonowe (na mleku, bez jajek)

Lody Cynamonowe (na mleku, bez jajek)

Moje pierwsze lody z maszyny już za mną, tym razem sięgnęłam po kolejny sprawdzony przepis tym razem padło na Moje Wypieki. Chcę poznać różne rodzaje lodów, aby potem móc tworzyć samodzielnie własne receptury. Moja głowa jest pełna pomysłów, powstrzymuje mnie jedynie czas mrożenia miski. Wybrałam te akurat, bo chciałam sprawdzić, czy bez jajek lody również będą tak smaczne jak te z ich użyciem. Celowo wybrałam cynamonowe, bo ten smak zawsze wybiera mój syn w naszej ulubionej lodziarni i celowo zwiększyłam ilość cynamonu, co okazało się bardzo trafnym posunięciem :) Moja intuicja nadal działa :) Lody wyszły bardzo smaczne i również miękkie, może nie tak kremowe jak te jajeczne, ale syn jest zachwycony. Mają po prostu trochę inną konsystencję.


Składniki na ok.750 ml:
Spokojnie możecie użyć samego mleka 3,2 %. Wszystkie składniki umieściłam w rondelku, wymieszałam i podgrzałam tylko do momentu w którym składniki się rozpuściły. Nie gotujemy! Mieszankę cynamonową wystudziłam, a potem schłodziłam kilka godzin w lodówce, można krócej. Potem przelałam mieszankę cynamonową do maszyny do lodów i dalej postępowałam zgodnie z jej instrukcją. Lody przełożyłam do plastikowego pojemnika, przykryłam i wstawiłam do zamrażarki. Lody nie zamarzają na kamień, co mi bardzo się spodobało :)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

maja 15, 2015

Miętowe Lody z Czekoladą

Miętowe Lody z Czekoladą

Długo zastanawiałam się nad maszyną do lodów. Czy jest mi ona potrzebna, czy nie? Po rozmowie z blogerką Margarytką podjęłam decyzję i poszłam do sklepu i kupiłam. Tanią zwykłą maszynę, bo nie chciałam wydawać za dużo kasy. Lody miętowe z czekoladą Margarytki nie dawały mi spokoju, musiałam je mieć, już teraz natychmiast :) Nie miałam na tyle cierpliwości aby schłodzić masę i wlałam ją od razu i lody po maszynie musiałam wstawić do zamrażarki na noc. Rano niespodzianka, lody się ładnie ścięły i takie puszyste i takie pyszne, że teraz jak to piszę w lodówce chłodzi się masa do lodów cynamonowych :) Wracając jeszcze do maszyny do lodów, to tu przeważyła chęć jedzenia lodów, których skład będzie całkowicie naturalny, gdzie będę wiedziała co podaję mojemu dziecku, poza tym i ekonomia. Płacić po 3-5 zł za gałkę lodów w lodziarni? Trochę dużo jeśli można mieć w zamrażarce lody pozbawione konserwantów i o wiele lepsze w smaku niż te sklepowe. 


Składniki na 700 ml lodów:
  • 3 żółtka z dużych jajek rozmiar L 
  • 80 g drobnego cukru (następnym razem dodam 40 g, bo ja wolę mniej słodkie)
  • 300 ml śmietanki kremówki 30 %, zimnej
  • 100 ml zimnego mleka (2%, 3,2%)
  • 125 ml syropu miętowego barmańskiego 
  • 50 g czekolady gorzkiej, posiekanej
  • * można dodać kilka kropel miętowych (ja nie dodawałam)

Żółtka zmiksowałam z cukrem na jasną puszystą masę, dodałam 1 łyżkę wrzątku, bo mój cukier nie należał do najdrobniejszego :) Jak cukier był już niewyczuwalny pomiędzy placami, nadal miksując wlałam mleko, a potem syrop miętowy. W drugiej misce ubiłam na sztywno śmietankę kremówkę. I teraz tak. Do masy jajecznej dodałam ubitą kremówkę i wmieszałam ją rózgą delikatnie w masę jajeczną. Powstałą masę wstawiamy do lodówki na minimum godzinę. Po tym czasie włączamy maszynę do lodów i wlewamy masę lodową do niej i dalej postępujemy zgodnie z instrukcją Waszej maszyny. Na końcu wlałam powstałe lody do pojemnika, wsypałam czekoladę i wymieszałam. Po wyjęciu z zamrażarki lody nadal były miękkie i takie pyszne. Łyżką do lodów wyłożyłam kulki do miseczki co? I zjedliśmy ze smakiem.

* Jeśli nie macie maszynki do lodów, masę lodową przelewamy do pojemnika, wstawiamy do zamrażarki i należy co godzinę przemieszać masę łyżką lub krótko zmiksować, czynność powtarzać do momentu, w którym masa zgęstnieje. Jak już masa zgęstnieje wtedy dosypujemy czekoladę i musimy wmieszać ją w masę. I wstawić lody z powrotem do zamrażarki do całkowitego zamrożenia.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

maja 15, 2015

Usmaż Sobie Granitowy Rondel - Konkurs u Blondynki!

Usmaż Sobie Granitowy Rondel - Konkurs u Blondynki!

/*zdjęcie pochodzi z postu Naleśniki pod Chmurką/
Lubicie naleśniki? Ja bardzo! 
Proponuję fajną zabawę. 

  • Zrób naleśniki takie jak lubisz (wytrawne lub na słodko), 
  • przyślij zdjęcie do mnie na adres fallenangel172@interia.eu
  • w temacie maila wpisz "Konkurs u Blondynki"
  • w mailu napisz imię, nazwisko i miejscowość, z której pochodzisz
  • zgłoszenia przyjmuję do 27 maja do północy
  • tym razem konkurs jest dla Wszystkich, 
  • nagroda wysyłana jest tylko na terenie Polski, ale jeśli mieszkasz za granicą, w przypadku wygranej podasz adres na przykład do kogoś bliskiego, od którego potem odbierzesz swoją nagrodę
  • uczestnik może wysłać tylko jedno zgłoszenie!
Co w zamian?
Spośród zgłoszeń zostanie wybrane jedno, które nagrodzę takim oto nowym granitowym rondelkiem firmy Ballarini linii LUCCA. Więcej o rondelku możecie poczytać w moim wczorajszym poście "Pieczony Burak z Pomarańczą" .Wyniki zostaną ogłoszone 29 maja w osobnym poście!

/zdjęcie pochodzi ze strony www.ballarini.pl/

Co Wy na to? Oczywiście pamiętamy, że nie kradniemy nikomu ani zdjęć, ani przepisu. Wymyślamy coś  sami.
No to do Dzieła Kochani!
Blondynka trzyma za Was wszystkich kciuki!

/zdjęcie pochodzi ze strony www.ballarini.pl/

maja 14, 2015

Pieczony Burak z Pomarańczami

Pieczony Burak z Pomarańczami

Burak w kuchni fajna sprawa, tylko dlaczego ja do tej pory omijałam go szerokim łukiem? No ćwikła się nie liczy :) Co to jest? Sałatka? Eeee, raczej pieczony burak potem duszony w pomarańczach, pysznie. Ja podałam go ze smażonym camembertem, na który miał ochotę mój syn i wątróbkami drobiowymi, na które ochotę miałam Ja :) No to do dzieła!


Składniki:
  • 2 buraki
  • 2 pomarańcze
  • 1 gałązka rozmarynu
  • 1 łyżka masła
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • 1 łyżka miodu
  • 2 łyżki octu balsamicznego
  • świeża bazylia
  • sól
  • pieprz



Buraki wyszorowałam, owinęłam folią aluminiową i upiekłam w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Nie podaję czasu pieczenia, bo zależy on od wielkości buraków przecież :) Buraki wystudziłam, obrałam i pokroiłam w ósemki. 
Rozmaryn posiekałam, pomarańcze sparzyłam wrzątkiem, wykroiłam cząstki. Robiłam to nad miską, bo chciałam złapać jak najwięcej soku, po wykrojeniu cząstek wycisnęłam nad miską błonki z pozostałościami miąższu i uzbierało się trochę soku, cząstki wrzucałam do miseczki z sokiem.
W rondelku rozgrzałam masło, oliwę, dodałam rozmaryn, miód, 2 łyżki octu balsamicznego i sok razem z pomarańczami i podgrzewałam na średnim ogniu przez około 3 minuty. PO tym czasie łyżką cedzakową wyciągnęłam cząstki pomarańczy i położyłam na talerzyk. Do sosu wrzuciłam ósemki buraka i dusiłam w sosie przez kilka minut. Na talerzu, na którym chciałam podać pieczonego buraka z pomarańczami ułożyłam trzy liście sałaty, na których poukładałam buraki, pomarańcze i całość polałam sosem i posypałam świeżą bazylią.
To był dzień z cyklu "Każdy ma ochotę na coś innego", więc podałam buraka z wątróbkami drobiowymi i serem camembert smażonego w panierce. Wyszedł sycący talerz, który zastąpił nam danie obiadowe, w efekcie końcowym pysznie.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)



A teraz napiszę Wam kilka słów o tym co nowego wokół buraka ;)
Firmę Ballarini znacie, bo na moim blogu pojawia się, kurcze już ponad rok, no właśnie pojawia się od ponad roku. Pokazywałam i opowiadałam Wam o różnych liniach, ciągle ktoś tam marudził, że aaaa takie drogie, więc Moi Kochani dziś przedstawiam Wam świeżynkę :) Nowa linia, która jest połączeniem jakości granitu i dostępności jeśli chodzi o cenę. 

Linia LUCCA! 
Naczynia tej linii mają powłokę granitową, nie przywieralną typu non stick, czyli potrawy się nie przypalają i można smażyć je bez użycia tłuszczu.Kochani wiem co piszę, od roku na co dzień używam wyłącznie garnków i patelni Ballarini, nie oszczędzam ich specjalnie i do dziś mi służą! Nawet nie macie pojęcia, że jestem Wam w stanie porównać i napisać, że na przykład w woku linii Granitium potrawy szybciej się smażą i duszą niż w woku linii Whitestone Salento, różnica to kilkanaście sekund. Przypuszczalibyście? No więc na czym to skończyliśmy? Ooo, cena! Linia LUCCA nie kosztuje dużo kasy, więc myślę, że to Wam się też spodoba, a dodatkowo firma zrobiła fajną akcję z siecią sklepów Alma i te naczynia możesz kupić 50% taniej, chcesz dowiedzieć się więcej o tym? W takim razie kliknij, bo jak ja się o tym rozpiszę, to zamiast postu spod moich palców wyjdzie opowiadanie ;) Tu masz link jak kupić LUCCA 50% taniej! UWAGA promocja trwa do 31 maja! Czyli w przypadku tego rondelka, zamiast 125 zł zapłacicie 62,50 zł! Nieźle! Połowa ceny za taką jakość, kto by pomyślał.



Co ja tu dzisiaj mam? Rondelek, bez rondelka ja nie funkcjonuję w kuchni, poważnie. Używam codziennie, mało tego, często nawet kilka razy dziennie. Bo Blondynka kaszę mannę w rondelku sobie gotuje, ryż na mleku, robi ganache, pieczonego buraka udusi, gotuję kilka ziemniaków do obiadu, a i krem do karpatki czy do tortu czekoladowo śmietankowy robi. Wymieniać mogłabym bez końca. Rondelek jest naczyniem przeze mnie najmocniej eksploatowanym. Ballarini uwielbiam, bo wiem, że nic nie przypalę i wszystko się uda i nawet zaschnięta na ściankach kasza manna zmyje się bez problemu i to miękką stroną gąbki, no bo jak non stick, to non stick, to faktycznie działa.Czy dzisiaj pisać Wam o powłokach, z czego się składa i właściwości? Pamiętacie pewnie, ale tak w mocnym skrócie napiszę, że:
  • powłoka non stick (umożliwia beztłuszczowe smażenie)
  • granitowa powłoka, komfort obcowania z naturą i ciekawy design
  • wygodna rączka
  • można używać w piekarniku do 160 stopni
  • niska cena
  • wysoka jakość
  • prostota w wykonaniu ułatwiająca utrzymanie naczynia w czystości
  • nie trzeba szorować, bardzo łatwo zmyć zaschnięte resztki
  • bezpieczna dla zdrowia i środowiska, bo nie zawiera PFOA, związków niklu ani metali ciężkich
  • 4 lata gwarancji
  • rondel tej linii ma lekko wygięte brzegi co ułatwia wylewanie płynnych produktów z rondelka
Kochani, ponad rok temu w moje ręce trafił rondel Ballarini linii Granitium i przeszedł naprawdę setki prób z różnymi potrawami, słodkościami i myty był wiele razy, zapiekany i nawet rączka się nie poluzowała, a powłoka nadal spełnia swoją funkcję jak na początku. Co więcej nic nie odprysnęło, jak chcecie mogę Wam go nawet pokazać. Sami zresztą widzicie, że piekę dużo i gotuję dużo, a kremy i inne małe potrawy najlepiej mi się przyrządza w rondelku. Rondelek linii LUCCA już ma za sobą kilkanaście prób, kasza manna,  masa do  wafli, wczorajszy krem do karpatki, duszenie buraka, ziemniaki, mleko, karmel :) Jestem zadowolona bardzo, a dziecku mojemu spodobał się design, że z zewnątrz jest matowy grafitowy, a w środku granit, mi tez się to podoba ;)  

Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger