lutego 28, 2014

Panna Cotta z Musem Truskawkowym

Panna Cotta z Musem Truskawkowym


Robiąc Czekoladki z Panna Cotta i Musem Truskawkowym zostanie nam trochę nadzienia, czyli naszej klasycznej Panna Cotty. Co z nią zrobić? No właśnie. Ja wylałam do płaskiego naczynia i po zakrzepnięciu wycięłam foremką serduszka, polałam podgrzanym Musem Truskawkowym. Podlinkowane nazwy przekierują Was do odpowiednich przepisów, chyba tak Wam będzie wygodniej ;) Nie muszę pisać o smaku Panna Cotty, ja osobiście bardzo lubię!

SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)


lutego 25, 2014

Czekoladki z Panna Cotta i Musem Truskawkowym

Czekoladki z Panna Cotta i Musem Truskawkowym

Uwielbiam czekoladę, Panna Cotta i truskawki, więc dlaczego tego wszystkiego nie złożyć w jeden deser. Udało się. Wyszło pysznie i ładnie. Dzięki sklepowi internetowemu Garneczki mogłam Wam pokazać czekoladki o ślicznym kształcie. Na poniższych zdjęciach możecie dostrzec jak te foremki idealnie odcisnęły każdy detal na czekoladzie. A wiecie, że wcale nie są drogie? Chcecie takie same albo inne - zajrzyjcie TU.


Składniki na 15 sztuk:
Panna Cotta:

  • 2 i 1/2 łyżeczki żelatyny
  • 1 i 1/2 szklanki mleka
  • 1/2 szklanki śmietanki kremówki 30%
  • 1/3 szklanki cukru
  • ziarenka z 1 laski wanilii
Panna Cotta:
Żelatynę namaczamy w kilku łyżkach mleka. Do rondelka wlewamy mleko, śmietankę i cukier, mieszamy i zagotowujemy. Odstawiamy z ognia, wlewamy żelatynę, mieszamy do całkowitego rozpuszczenia żelatyny Przelewamy do zimnej miski i wstawiamy ją do zimnej wody z kostkami lodu, od czasu do czasu mieszamy do całkowitego ostudzenia.

Panna Cotty na pewno zostanie, a wtedy możecie ją wykorzystać tworząc taką Panna Cotta z Musem Truskawkowym!

Wykonanie Czekoladek:
Czekolady rozpuszczamy na parze. Rozpuszczoną czekoladą smarujemy silikonowe foremki, szczególnie skupiamy się na bokach.Wstawiamy do lodówki na ok 30 minut, po tym czasie możemy posmarować drugą warstwę czekolady, ale nie koniecznie. Na dno każdego serduszka układamy odrobinkę musu truskawkowego, na który wylewamy wystudzoną Panna Cottę. Wylewamy tak aby zostało miejsce na wylanie ostatniej warstwy czekolady, która przykryje zawartość naszych czekoladek. Odstawiamy foremkę do lodówki na kolejne 30 minut,aby Panna Cotta stężała w czekoladowych foremkach. Po tym czasie wyciągamy foremkę i smarujemy czekoladą przykrywając  nadzienie, na koniec musimy tylko wyrównać nożem i wstawić na ok. godzinę do lodówki. Potem zostaje nam tylko wyjąć nasze czekoladki i podać na przykład do kawy, bądź dzieciom, które pewnie z niecierpliwością oczekiwały na efekt końcowy :) Wyjmowanie czekoladek jest banalnie proste, w tych foremkach wystarczy je tylko wycisnąć , podobnie jak wyciskamy tabletkę z blistra :)
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

lutego 23, 2014

Ciasto Confetti

Ciasto Confetti
 

Przepis znalazłam na blogu pewnej chyba amerykanki. Troszkę sama zmodyfikowałam wykonanie. Postanowiłam przełożyć je frostingiem, ale w i proporcje składników we frostingu zmieniłam. Ciasto jest mokre i cięższe od klasycznego biszkoptu. Chciałam aby frosting nie był tak słodki jak w klasycznych przepisach i chciałam aby był rzadszy, więc zmniejszyłam o połowę ilość cukru. W efekcie wyszło smaczne ciasto. Postanowiłam sobie jednak, że niedługo zrobię je ponownie i popracuję nad jego wyglądem.




Składniki:

  • 2 i 1/4 szklanki mąki pszennej
  • 1 płaska łyżka proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 1 i 1/4 szklanki maślanki
  • 4 białka
  •  1 i 1/4 szklanki cukru
  • 2 łyżeczki skórki otartej z cytryny
  • 115 g masła o temperaturze pokojowej
  • 1 łyżeczka ekstraktu z cytryny
  • 3/4 szklanki posypki cukrowej, kolorowej

Wykonanie:
Mąkę, proszek do pieczenia i sól przesiewamy. W drugiej misce maślankę i białka miksujemy. Cukier i skórkę z cytryny wymieszać, rozertrzeć między palcami.Masło ucieramy na puch,, dodajemy cukier ze skórką cytrynową i miksujemy. Następnie wlewamy ekstrakt cytrynowy. Do powstałej masy dodajemy 1/3 części mąki, po przemiksowaniu dodajemy 1/2 mieszanki maślanki i białek, potem ponownie mąkę i znowu maślankę, a na końcu trzecią część mąki. Po każdym dodaniu należy dobrze przemiksować całość. Na samym końcu wsypujemy posypkę cukrową, którą musimy wmieszać w masę. Pieczemy w tortownicy o średnicy 23 cm, wyłożonej papierem do pieczenia, boki wysmarowane olejem i obsypane mąką. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 30 - 35 minut.





Składniki na Frosting:
  • 100 g serka śmietankowego
  • 50 g masła
  • 150 g cukru pudru
  • 1 łyżka soku z limonki

Wykonanie:
Serek i masło miksujemy razem na gładką masę. W trakcie miksowania dodajemy cukier puder, a na końcu sok z limonki. Przekładamy ciasto frostingiem.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)


lutego 20, 2014

Ciasto Biedronka

Ciasto Biedronka

Ciasto ciekawe. Przepis z Moje Wypieki z moją małą modyfikacją dotyczącą kremu, ja postanowiłam zrobić zwykły budyniowy i wyszło Pysznie!
Przy okazji sprawdziłam jak wypadnie w pieczeniu olej słonecznikowy firmy Biooil - super. Dobra jakość oleju robi swoje.


Biszkopt:
  • 6 jajek, białka i żółtka oddzielnie
  • 1 szklanka drobnego cukru
  • 80 ml oleju słonecznikowego Biooil
  • 100 g mąki ziemniaczanej
  • 220 g mąki pszennej tortowej
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
Wykonanie:
Składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Formę o wymiarach 25*35 cm wykładamy papierem do pieczenia, piekarnik nagrzewamy do 180 stopni.
Mąki i proszek do pieczenia przesiewamy do miseczki. W drugiej misce ubijamy białka, kiedy będą ubite na sztywno dodajemy cukier partiami i miksujemy do momentu, aż przestaniemy wyczuwać cukier między palcami. Następnie dodajemy żółtka cały czas miksując. W następnej kolejności wlewamy olej słonecznikowy - w tym momencie piana trochę zmniejszy swoją objętość. Na końcu partiami wsypujemy przesiane mąki, które delikatnie musimy za pomocą szpatułki lub łyżki musimy wmieszać w masę jajeczno -olejową.
Masę wykładamy do przygotowanej formy, wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i pieczemy około 30 - 40 minut do tak zwanego suchego patyczka. Po upieczeniu wyjmujemy biszkopt, studzimy i przeccinamy wzdłuż na dwa blaty.



Krem budyniowy:
  • budyń śmietankowy na 3/4 l gotujemy w 1/2 litrze mleka ( możemy budyń zrobić sami)
  • 1/2 litra mleka
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1 kostka masła
Dodatkowo:
  • 1/3 słoika dżemy truskawkowego
  • wiórka kokosowe
  • galaretka truskawkowa rozpuszczona w 250 ml wody


Wykonanie:
Do rondelka wlewamy mleko, zostawiając 3/4 szklanki, w której rozpuszczamy proszek budyniowy. Do rondelka wsypujemy cukier i gotujemy. W momencie, w którym mleko będzie się gotować i podnosić w rondelku wlewamy rozmieszany budyń i energicznie mieszamy do zgęstnienia budyniu. Gotowy budyń przykrywamy folią tak, żeby folia dotykała powierzchnię budyniu i studzimy. W misce masło ubijamy na puch, do którego dodajemy po łyżce budyniu cały czas miksując.



Wykonanie całego ciasta:
Pierwszy blat biszkoptowy smarujemy dżemem truskawkowym, ja posmarowałam moim domowym musem truskawkowym, który robiłam zeszłego lata. Następnie na dżem wykładamy masę budyniową. W górnym blacie biszkoptowym małą okrągłą foremką wycinamy kółeczka, serduszka, co będziemy chcieli. Powycinamy blat układamy na masie budyniowej. Wierzch smarujemy kremem budyniowym, który oprószamy wiórkami kokosowymi. W powstałe otworki wlewamy tężejącą galaretkę truskawkową. Wstawiamy do lodówki do całkowitego stężenia galaretki.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)


/*post zawiera lokowanie produktu/

lutego 18, 2014

Kokardki all` Alfredo

Kokardki all` Alfredo

To moja kolejna propozycja makaronowa. Przepis wygrzebałam ze starej książki kucharskiej o makaronach. Pyszny sos serowy plus moja mała modyfikacja, wyszło pysznie i szybko!


Składniki na 4 osoby:

  • 25 g masła
  • 200 ml śmietany kremówki
  • 460 g makaronu kokardki 
  • 90 g sera parmezan świeżo startego oraz trochę do posypania bezpośrednio przed podaniem,
  • 1 pojedynczy filet z kurczaka
  • szczypta gałki muszkatołowej świeżo startej,
  • oliwa z oliwek,
  • dodatkowe masło do smażenia mięsa,
  • sól
  • pieprz
  • ewentualnie gałązki pietruszki do dekoracji
  • nitki chili do dekoracji 


Wykonanie:
  • Masło i 150 ml śmietany kremówki połączyłam w dużym garnku i gotowałam na średnim ogniu. Następnie zmniejszyłam ogień i pozostawiłam na mniej więcej 1 1/2 minuty, aż zgęstnieje.
  • W tym czasie pierś z kurczaka pokroiłam w drobną kosteczkę, posypałam solą i pieprzem i usmażyłam na maśle.
  • W tym czasie w osolonej wodzie z dodatkiem oliwy z oliwek ugotowałam makaron al dente. Odcedziłam i polałam sosem.
  • Ciągle podgrzewając wymieszałam makaron z sosem za pomocą dwóch widelców.
  • Dodałam pozostałą śmietanę, parmezan oraz gałkę muszkatołową o doprawiłam do smaku. Lekko podgrzewając, dokładnie wymieszałam.
  • Makaron przełożyłam na podgrzane talerze, na wierzch wysypałam kurczaka i udekorowałam nitkami chili. Podałam bezpośrednio po przygotowaniu z oddzielnie startym parmezanem.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

 

lutego 16, 2014

Piernik Staropolski

Piernik Staropolski

Piernik Staropolski. Tak wiele o nim słyszałam, że postanowiłam go zrobić sama.  Przepis tradycyjnie wygrzebałam na blogu Moje Wypieki. Robiłam go na święta Bożego Narodzenia. Tak, mamy luty, przepis zawieruszył się w plikach, dziś postanowiłam wpisać go w całości, bo do tej pory wpisany był do etapu pieczenia. Długo się na niego czeka, ale warto!


  Składniki:
  • 500 g miodu naturalnego, ja użyłam kwiatowego i lipowego
  • 1,5 szklanki cukru
  • 250 g masła
  • 1 kg mąki pszennej
  • 3 jajka
  • 3 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 0,5 szklanki mleka
  • 0,5 łyżeczki soli
  • 2 torebki przyprawy korzennej do piernika (40 g w torebce)


Wykonanie:
  • Miód, cukier i masło podgrzewałam stopniowo. Cały czas mieszałam, aby cukier się dobrze rozpuścił. Doprowadziłam do wrzenia. Następnie wystudziłam.
  • W czasie kiedy masa miodowa stygła skompletowałam sobie resztę składników, sodę wymieszałam z mlekiem. 
  • Do wystudzonej masy stopniowo wsypywałam mąkę,przyprawę do piernika, wlewałam mleko z sodą, sól i wbijałam po jednym jajku. Ciasto wyrabiałam mikserem ręcznym spiralnymi końcówkami. Można wyrabiać drewnianą łyżką lub ręką.
  • Wyrobioną masę przełożyłam do metalowej miski, przykryłam lnianymi ściereczkami, które  jeszcze przykryłam podziurkowaną folia spożywczą i wstawiłam do lodówki. Teraz odliczam tygodnie do dnia pieczenia.
  • Autorka pisze aby piec 5-7 dni przed świętami.
  • Po wyrobieniu ciasto było dość luźne, ale na drugi dzień po leżakowaniu w lodówce już stężało. Autorka pisze, że po tych 5-6 tygodniach leżakowania w lodówce ciasto da się rozwałkować, tylko trzeba je lekko podsypywać mąką. Miała rację!

Pieczenie:
  • Ciasto podzieliłam na 3 części, rozwałkowałam na grubość około  5 mm. Piekłam w dużej blaszce tej, która była w komplecie z piekarnikiem. Piekłam w temperaturze 170 stopni przez 15 - 20 minut. Piernik mocno rośnie. Po upieczeniu wystudziłam wszystkie blaty.
  • Wystudzone blaty przełożyłam podgrzanymi Powidłami Śliwkowymi własnej roboty. Przełożone blaty równomiernie obciążyłam i odstawiłam piernik do skruszenia na 3 - 4 dni.
  • Po upływie 4 dni piernik pocięłam na 3 równe części i polałam rozpuszczoną czekoladą. Jak chcecie możecie polać lukrem. Piernik długo zachowuje świeżość. Sprawdziłam to. Im dłużej leży tym jest lepszy. Można go zawinąć w papier do pieczenia lub lnianą ściereczkę, żeby nie wysychał.
SMACZNEGO BLONDYNKA :)


lutego 16, 2014

Blog Komórkowy

Blog Komórkowy
Od ponad trzech miesięcy zbierałam się do napisania tego postu . Spotykałam się z różnymi  opiniami dotyczącymi mojego bloga. Najwięcej opinii dotyczyło moich zdjęć, a dokładnie ich jakości. W tej kwestii dużo nie zmieniłam, dlatego że nie chcę zmieniać konwencji mojego bloga. Myślę, że ten post powinnam napisać na samym początku jego istnienia, abyście wiedzieli, że WSZYSTKIE MOJE ZDJĘCIA, KTÓRE UMIESZCZONE SĄ NA TYM BLOGU, ROBIĘ ZA POMOCĄ TELEFONU KOMÓRKOWEGO. Do grudnia robiłam je telefonem Sony Ericsson With Walkman (5 mln pikseli),


a teraz przeszłam na Sony Xperia SP (7 mln pikseli). Mój blog kulinarny ze zdjęciami z telefonu komórkowego. Zdziwieni? :) To wszystko ma swoje plusy i minusy. Ja lubię gotować i piec, do zdjęć jednak nie mam zbyt wiele cierpliwości. Może kiedyś... Choć nie do końca nic w tym kierunku nie robię, bo moje nastawienie do fotografowania zmienia się i staram się eksponować dania lepiej i częściej dbam o odpowiednie rekwizyty w tle. Ale pomału, wszystko z czasem.
Telefon upraszcza, bo po skończeniu dania czy deseru robię kilka szybkich ujęć i mogę zabierać się za pisanie postów. Żeby nie było tak kolorowo są minusy. Skupię się na tym największym minusie: ŚWIATŁO! Wiosną i latem jest super, bo dzień jest długi, a za tym idzie światło dzienne. Przy sztucznym oświetleniu zdjęcia wychodzą żółto - pomarańczowe. Wtedy trzeba kombinować, ale efekt i tak jest mało zadowalający.
Teraz już wiecie wszystko, no może prawie wszystko :) Mam nadzieję, że wiedza przez Was zdobyta po przeczytaniu tego postu nie zaważy na Waszym zainteresowaniu blogiem Blondynki :)

Ps.Czasami u fryzjera aż korci mnie aby zmienić kolor włosów, na ciemniejszy, ale wtedy przestałabym być blondynką, która gotuje. Tak więc wciąż jestem blond i nadal będę prowadzić ten blog. 
Kiedyś przez chwilę zdarzyło mi się być brunetką, jednak lepiej się czuję w blond :) Poniżej możecie zobaczyć różnicę ;)


Bardzo cieszę się, że ze mną jesteście!
Pozdrawiam i Ściskam Was wszystkich!
Blondynka :)




lutego 15, 2014

Francuskie Koperty z Jabłkami

Francuskie Koperty z Jabłkami

Pogoda za oknem - nie wiadomo jaka, przez co może złapać nas lekki spadek humoru. Jeśli nas już dopadnie taki stan możemy zrobić coś dla siebie na poprawę nastroju. Małym nakładem energii. Mało brudzenia, a za to smak i zapach w kuchni pyszny!


Składniki:
  • 1 opakowanie ciasta francuskiego
  • 1 duże jabłko
  • cynamon
  • domowy cukier waniliowy
  • odrobina mąki pszennej
  • odrobina mleka
Wykonanie:
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Jabłka myjemy, obieramy ze skórki, usuwamy gniazda nasienne, kroimy w kosteczkę. Do jabłek wsypujemy odrobinę cynamonu, trochę cukru waniliowego i mąkę pszenną. Mąki tylko tyle aby nasze jabłka lekko się w niej obtoczyły. Ciasto francuskie rozwijamy na blacie, kroimy w większe kwadraty, na które układamy nasze jabłka. Każdy kwadrat składamy po przekątnej na pół i widelcem sklejamy boki. Nasze koperty układamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Każdą kopertę smarujemy mlekiem i możemy posypać np. cukrem perlistym. Piekłam na tzw oko, czyli do momentu, aż koperty nabrały złotego koloru.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)



lutego 15, 2014

Gunpowder Goji

Gunpowder Goji

Nie jest tajemnicą fakt iż współpracuję ze sklepem internetowym SKWORCU. Chciałabym, abyście wiedzieli, że nie podejmuję współpracy z firmami, których produkty nie do końca mi odpowiadają. Na stałe współpracuję z firmami, których produkty mogę używać z przyjemnością i z pełną odpowiedzialnością mogę je Wam polecić i mieć czyste sumienie :)
W wyżej wspomnianym sklepem wyszperałam kilka herbat. Z dobrymi herbatami mam do czynienia od wielu lat, bo je uwielbiam. Miałam przyjemność pijać różne herbaty z Francji, Anglii, Ameryki i wielu innych państw. Uwielbiam zielone, czerwone, białe, a i Earl Grey z przyjemnością popijam. Wszystko zależy od nastroju, pogody i pory dnia.
Dziś na celownik wzięłam Gunpowder Goji. Na początek realia. 50 g tej herbaty w herbaciarni na mieście kosztuje 8,5 zł, a w sklepie SKWORCU ta sama herbata i również 50 g kosztuje 5,15 zł - i ty mamy pierwszy plus. Co do jakości nie mam zastrzeżeń. Co do smaku tym bardziej. Przesyłka zapakowana w szczelny woreczek, dodatkowo włożony w drugi worek strunowy. No tak dla estety będzie to minus, ale przecież książki oceniamy po treści, a nie po okładce. Ja przede wszystkim cenię sobie jakość i w tym przypadku jestem zadowolona.
Ps. Bardzo żałuję, że nie mogę Wam przesłać zapachu tej herbaty :( Pachnie cudnie!



Skład:
  • zielona herbata Gunpowder
  • suszone jagody Goji
  • skórka pomarańczy
  • liście aloesu
  • kawałki korzenia żeń-szeń

Jak parzyć:
Liście zaparzamy trzykrotnie zagotowaną wodą o temperaturze ok. 70-80 stopni (czyli woda 3 - 5 minut od momentu zagotowania się wody). Liście zaparzamy przez 2 - 3 minuty, wtedy herbata będzie pobudzająca, nie będzie gorzka i cierpka w smaku. Tak, wiele osób mówi, że zielona herbata jest gorzka i niedobra, teraz wiecie czym spowodowane są te opinie - po prostu jak ktoś parzy zieloną herbatę tak jak Earl Grey, czyli pozwala by liście zielonej herbaty leżały na dnie to właśnie taki osiąga efekt :)
Co do trzykrotnego zaparzania, jest takie chińskie ludowe przysłowie: "Pierwsze parzenie dla służby, drugie dla pana, a trzecie do podlania kwiatów".


Co oznacza nazwa GUNPOWDER?
Nazwa pochodzi od ciasno zwiniętych w kulki listków herbaty, które przypominają proch strzelniczy :) Nie będę tutaj Was zasypywać wiadomościami i historią pochodzenia Zielonej Herbaty, bo o tym poczytacie sobie na stronie SKWORCU.

Chciałabym wspomnieć tylko o właściwościach, bo to jest ważne:
Każda filiżanka zielonej herbaty:
  • zawiera witaminy A,B,B2,C,E, dodatkowo minerały i mikroelementy (sód, potas,wapń, magnez, fluor, żelazo, mangan i cynk),
  • obniża poziom cholesterolu,
  • reguluje ciśnienie krwi stymulując krążenie i zapobiega zwężeniu naczyń krwionośnych,
  • pita regularnie zmniejsza ryzyko zachorowania na choroby nowotworowe,
  • wzmacnia zęby i kości,
  • hamuje starzenie organizmu, bo zawiera przeciwutleniacze
  • zawartość teiny działa pobudzająco, poprawia koncentrację,
  • neutralizuje nikotynę,
  • działania moczopędne, przez co organizm szybciej pozbywa się toksyn,
  • kompresy przykładane na powieki przywracają oczom blask
  • wspomaga spalanie tkanki tłuszczowej, o czym dość obszernie rozpisano się na wikipedii.
Kto lubi i zna zieloną herbatę, ten wie o czym piszę, a kto jeszcze nie próbował niech koniecznie spróbuje ;)

Jeśli chcecie, abym kontynuowała cykl postów dotyczących herbat napiszcie o tym w komentarzach :) Dziękuję!

/*post zawiera lokowanie produktu/



lutego 13, 2014

Sałatka Zdrowia

Sałatka Zdrowia

Sałatki, ja lubię jeść i przyrządzać. Do sałatek wrzucam to co lubię. Dzisiejsza propozycja idealnie nadaje się zarówno jako sałatka obiadowa, jak i  samodzielna przekąska. Na poniższym zdjęciu widzicie saszetkę oleju z oliwek firmy Biolevita. Tak miałam przyjemność przetestowania tego produktu. Oleje sałatkowe tej firmy świetnie zdają egzamin dla aktywnych zawodowo. Dlaczego? Po prostu, do pojemnika wrzucamy umyte i poporcjowane warzywa, które w pracy na szybko możemy zalać wybraną saszetką oleju. Nie musimy nosić ze sobą buteleczek z oliwą, czy innych słoiczków. Jeśli chodzi o masowy użytek domowy, mnie osobiście saszetki zaczęłyby irytować, w domu preferuję butelki, a saszetki do dań na wynos -jak najbardziej ! Jakość produktu, bez zastrzeżeń. 



Składniki na 2 solidne porcje:

  • 2 garście roszponki
  • 1 pęczek szczypiorku razem z dymką
  • 1 papryka czerwona
  • 1 awokado
  • 1 kawałek zielonego ogórka
  • Mix Sałatkowy Biolevita w skład, którego wchodzi saszetka oleju z oliwek, saszetka mieszanki przypraw i saszetka prażonych ziaren słonecznika

Wykonanie:
Warzywa myjemy, obieramy i kroimy tak jak lubimy, nie kroimy tylko roszponki :) Układamy na talerzu warstwami i polewamy oliwą mieszanką przypraw, na końcu posypujemy ziarnami słonecznika i co dalej? Smacznego!
Mój przykładowy zestaw to:

SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)


/*post zawiera lokowanie produktu/

lutego 12, 2014

Ziemniaczki Niedźwiedzie

Ziemniaczki Niedźwiedzie

Puściłam wodze fantazji i wyszło coś dobrego :) Dzięki firmie SKWORCU miałam możliwość odkrycia smaku czosnku niedźwiedziego. Postanowiłam w pierwszej kolejności stworzyć z niego marynatę do ziemniaków i udało się fajne połączenie! 


 Składniki:
  • kilka ziemniaków dokładnie umytych 
  • czosnek niedźwiedzi (ja użyłam z firmy Skworcu, link do sklepu obok)
  • majeranek suszony
  • sól
  • olej
  • czosnek granulowany




Wykonanie:
Ziemniaczki myjemy, osuszamy w ręczniku papierowym i kroimy w ósemki. Do miseczki wsypujemy czosnek niedźwiedzi, majeranek i czosnek granulowany, wszystko zalewamy olejem. Ilość przypraw zależy od ilości ziemniaków. Majeranku i czosnku niedźwiedziego użyłam w równych proporcjach, dodałam odrobinę czosnku granulowanego. Ile oleju? Na wyczucie. Ma powstać płynna marynata, zdjęcie marynaty umieściłam wyżej. Ziemniaki zanurzamy w naszej marynacie i uskładamy za blaszce do pieczenia. Na końcu posypujemy solą.  Pieczemy w temperaturze ok. 180-200 stopni, przez około 40 minut. Czas pieczenia zależy od wielkości naszych cząstek ziemniaków. W trakcie pieczenia możemy przecież wyciągnąć jeden kawałek i sprawdzić, czy nie jest surowy. Jeśli widzicie, że ziemniaki za szybko nabierają rumianego koloru, zmniejszamy temperaturę pieczenia. Poniżej podałam mój przykładowy sposób podania:
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)





A wiecie, że CZOSNEK NIEDŹWIEDZI jest bogatym źródłem witaminy C? Jego smak jest dużo łagodniejszy od zwykłego czosnku, ponadto pobudza apetyt i nadaje aromatu potrawom. Pasuje również do sałatek, wiosennych zup i wielu innych potraw.

/*post zawiera lokowanie produktu/

Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger