kwietnia 27, 2016

Sok Marchew, Jabłko, Pomarańcza z Nasionami Chia

Sok Marchew, Jabłko, Pomarańcza z Nasionami Chia

Nie ukrywam, że bardzo polubiłam świeżo wyciskane soki. Wrzucam do sokowirówki to co mam pod ręką, oczywiście z warzyw i owoców ;) Moim ulubionym jest taki prosty sok z marchewki, jabłka, pomarańczy i cytryny.Często dosypuję do soku łyżkę lub dwie nasion chia. Oczywiście nie do takiej szklanki tylko do pojemnika o pojemności 750 ml, który zwykle zabieram do pracy. Taki kubełek na głoda, bo jak sobie tak piję, dość długo czuję się syta. Dodając świadomość, że piję coś nie tylko pysznego, a jeszcze zdrowego. Dla mnie ekstra. Dziś nie wyobrażam sobie dnia bez świeżego soku, poważnie. Ja jako patentowany leń nawet znajduję czas o piątej rano przed wyjściem do pracy. Niezłe cuda, prawda? :)


Składniki:
  • 3 -4 marchewki
  • 6 jabłek
  • 1 cytryna
  • 2 pomarańcze
  • 1-2 łyżki nasion chia

Sposób przygotowania:
Wszystkie owoce i warzywa myję i szoruję pod zimną bieżącą wodą. Marchewki obieram ze skórki (uważam, że taki sok jest smaczniejszy), z jabłek wydrążam gniazda nasienne. Marchewki i jabłka przepuszczam przez sokowirówkę, potem zmieniam części na opcję wyciskarki do cytrusów i wyciskam sok z pomarańczy i cytryny. Sok mieszam, wsypuję nasiona chia, ponownie mieszam i odstawiam na 15 minut.


Moja sokowirówka Ultimate Juicer 3w1 Russell Hobbs posiada 3 funkcje (sokowirówka, wyciskarka do cytrusów i blender). Jeśli Twoja sokowirówka nie ma takich opcji, cytryny i pomarańcze obierz ze skórki i również wrzuć do sokowirówki.

kwietnia 25, 2016

Koperty Drożdżowe z Serem i Malinami

Koperty Drożdżowe z Serem i Malinami

Ostatnio na tak zwanej tapecie mam kilka książek,w tym kilka kulinarnych. W każdej chwili sięgam i czytam, a jak czytam i widzę zdjęcia jedzonka, to normalnie mnie zaczyna nosić, więc przerywam czytanie, coś upichcę i wracam do książki. Młody zadowolony, tym bardziej, że tym razem z piekarnika wyskoczyło drożdżowe z serem i malinami. Bo chwilę wcześniej na moich kolanach były "Ciasta drożdżowe" Tadeusza Barewicza. Wybrałam koperty z serem, które lekko zmodyfikowałam dokładając maliny, a ciasto doprawiając laską wanilii. Z wyglądu bardziej przypominają mi bułeczki, ale niech już zostaną te koperty, bo jak się im dobrze przyjrzeć.... ;)



Składniki:
  • 500 g mąki pszennej
  • 1,5 szklanki mleka ciepłego (czyli 375 ml)
  • 30 g drożdży świeżych
  • 60 g masła
  • 40 g cukru
  • 1 jajko
  • szczypta soli
  • ziarenka z 1 laski wanilii
Nadzienie:
  • 200 g sera białego
  • cukier z wanilią
  • 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej lub budyniu (proszku z torebki)
  • 1 jajko
  • maliny
Dodatkowo:
  • cukier perlisty (można pominąć)
  • mleko do posmarowania
Wykonanie:
Do dużej miski wsypałam sól, na to przesianą mąkę, robię dołek do którego wsypuję cukier, kruszę drożdże i zalewam ciepłym mlekiem równocześnie mieszając w taki sposób, aby zagarnąć część mąki i wmieszać ją w zaczyn. Miskę przykrywam lnianą ściereczką i odstawiam na 10-15 minut. Rzadko trzymam się czasu, po prostu zerkam, zaczyn ma ruszyć, czyli podwoić swoją objętość. Wtedy wszystko mieszam łyżką, dodaję roztrzepane jajko z nasionami z laski wanilii i wyrabiam do czasu, aż ciasto przestanie się kleić i zacznie odchodzić od dłoni. Wtedy wlewam rozpuszczone masło i wyrabiam do momentu, w którym ciasto przestanie się błyszczeć i stanie się matowe. Tak wyrobione ciasto wkładam do miski wysmarowanej masłem, przykrywam ściereczką i odstawiam na co najmniej na godzinę. Ciasto musi podwoić swoją objętość, a czas rośnięcia zależy od temperatury jaka panuje w kuchni. Zimą rośnie wolniej, a latem rośnie szybciej. 

W tym czasie przygotowuję ser, którym będą nadziane koperty. Miksuję ser na gładką masę, do której dodaję mąkę ziemniaczaną, jajko i słodzę cukrem z wanilią do smaku.

Kiedy ciasto podwoi swoją objętość rozwałkowałam ciasto na duży prostokąt, który podzieliłam na mniejsze kwadraty.



Na każdy kwadrat wykładam po łyżeczce sera, w który wciskam po 4 maliny (u mnie mrożone, bo sezon malinowy dopiero za kilka tygodni się zacznie). Każdy kwadrat sklejam łącząc przeciwległe końce ze sobą. Tak posklejane koperty ułożyłam na dużej blaszce, przykryłam je lnianą ściereczką i odstawiłam na 30 minut do ponownego wyrośnięcia. Po tym czasie każdą kopertę posmarowałam mlekiem, oprószyłam cukrem perlistym i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 200 stopni i piekłam około 15- 20 minut. Podczas pieczenia zawsze obserwuję pieczone bułeczki, czasami pieką się krócej, czasami dłużej. 


*Jeśli chcesz zobaczyć na własne oczy jak wyrabiam ciasto drożdżowe zerknij na ten post, który opatrzyłam kilkoma krótkimi filmikami Jak zrobić ciasto drożdżowe.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

kwietnia 25, 2016

Bo z nimi gotowanie stało się fajniejsze?

Bo z nimi gotowanie stało się fajniejsze?

Dziś pokaże Wam kilka rzeczy na które normalnie się napaliłam. Do chwili, w której nie znalazły w mojej kuchni ja non stop o nich myślałam, że na pewno mi się przydadzą i na pewno będą super. Że z nimi gotowanie będzie jeszcze fajniejsze, że są ładne, że muszę je mieć i już. Dlaczego? Bo tak! 



Pierwszy raz zobaczyłam je w jakimś programie telewizyjnym. Kurcze, ten kucharz tak fajnie sobie przewracał warzywka na patelni. Wtedy w mojej głowie zapaliła się czerwona lampka "Magda, musisz to mieć!". Kiedy znalazłam je w internecie,pokazałam synowi "Patrz jakie ekstra". "Mamo, jesteś pewna, że Ci to potrzebne? Że będziesz tego używać?" Tak, tak, tak, moja intuicja wrzeszczała, że tak, moje must have będzie używana bardzo często. No i nie myliła się ta intuicja, bo te szczypce w mojej kuchni są już od 3 miesięcy i używam je codziennie. Przewracania kotletów, kawałków ryby, wątróbki, warzyw, do przytrzymywania mięsa przy krojeniu i tak dalej i tak dalej. A do tego wszystkiego tak łatwo się je myje i wyciera,że normalnie dla mnie bajka. Moje dziecko przyznało mi rację, bo i on jak coś smaży, zawsze sięga po szczypce. Dzięki karbowanym silikonowych wkładkom produkty nie wyślizgują się i nie ulegają uszkodzeniu. Ja w tym przedmiocie widzę same plusy, a dodatkowy plus zyskuje za tworzywo, z którego wykonane są szczyoce jest odporne na wysokie temperatury. 



Taki mały nożyk odkąd pamiętam był w naszej kuchni. Był to pierwszy nóż jaki miałam w rękach, ale jakieś 3 lata temu zaginął bez śladu. Niepowetowana strata, bardzo mi go brakowało, bo był niezwykle podręczny, idealny do obierania jabłek, małych owoców, usuwania szypułek z truskawek i kiedyś jak nie używaliśmy obieraczki do warzyw właśnie tym nożykiem obieraliśmy wszystkie warzywa, skrobaliśmy młode ziemniaczki. Teraz już możecie się domyśleć jaka lampka włączyła mi się jak zobaczyłam taki nożyk u Fiskars :) Jest niezwykle ostry. Na początku zastanawiałam się jakby go tu stępić, bo często ostrze zatrzymywało się na moim palcu i mimo, że tylko dotykało mojej skóry od razu lała się krew. Normalnie już mi ręce opadały, a teraz? Po trzech miesiącach codziennego używania zgraliśmy się idealnie. Stał się przedłużeniem mojej ręki.


A tej to byłam po prostu ciekawa. Na co dzień używałam wyłącznie bambusowych i drewnianych, takiej nie miałam i myślałam, że będzie idealna jedynie do pancakes, a się pomyliłam. Jest świetna do wszystkiego co smażę, mieszam, podrzucam. Ba, nawet do odcedzania makaronu, jak nie chce mi się wyciągać durszlaka, wtedy przytykam ją do brzegu garnka i przechylam lekko. Super się nią nakłada wszystkie dania z makaronem takie z patelni. Podobnie jak szczypce wykonana jest z tworzywa odpornego na wysokie temperatury. Sprawdzam tą odporność, bo często jak coś się smażyłam,  łopatkę nie raz zostawiałam na patelni i nadal wygląda świetnie i nadal dzielnie służy mi na co dzień.



Zawsze typu rózga, nigdy tego typu. Śmiejemy się często w domu, że trzepaczki rózgi to moje berła, ale patrząc na tą Fiskars przypuszczałam, że będzie sobie świetnie radzić nie tylko z ubijaniem, ale mieszaniem w garnkach czekolady i kremów będzie ładnie zbierać z brzegów naczynia. Nie pomyliłam się. Ten model jest do tego idealny, bo rózga nie zawsze daje radę z tymi zakamarkami. Plusów jest więcej, bo tworzywo, tak jak w poprzednich przedmiotach odporne na wysokie temperatury, sztywna solidna rączka, więc spokojnie gęsty budyń do mas spokojnie da się nią wymieszać. Tylko nie ja osobiście nie lubię jej myć. Nie, że trudno  się ją myje tylko tak po prostu, nie lubię i już :)

Właśnie te cztery przedmioty firmy Fiskars stały się najbardziej eksploatowanymi przedmiotami w mojej kuchni przy codziennym gotowaniu. Używam ich 3 miesiące codziennie po kilka razy dziennie i nadal wyglądają świetnie, w sumie identycznie jak w dniu, w którym je rozpakowałam. Moją subiektywną opinię znacie i wiecie już dlaczego je polecam. Do tego ceny są przystępne, a jakość naprawdę wysoka. Choć fajnie by było jakby były na przykład różowe :)
BUZIAKI
Wasza Blondynka :)

kwietnia 22, 2016

Pstrąg z Patelni z Masłem Czosnkowym i Koperkiem

Pstrąg z Patelni z Masłem Czosnkowym i Koperkiem

Na ryby namawiać długo  nie trzeba. Jeśli chodzi o pstrągi to moje dziecko jada je bardzo chętnie, wystarczy ściągnąć kręgosłup i prawie gotowe. Najbardziej lubimy taką z patelni smażoną praktycznie bez tłuszczu, bo do środka ryby wkładam między innymi domowe masło czosnkowe, które pod wpływem temperatury i tak się wytapia i wypływa na patelnię. Na patelnię też nie mogę narzekać, bo to przecież Woll. Wracając do ryby podałam ją z czarnym ryżem i najzwyklejszą sałatą lodową ze śmietaną.


Składniki:
  • 2 świeże pstrągi
  • pieprz cytrynowy
  • mieszanka przyprawy do ryb i owoców morza (jak nie używam tej mieszanki po prostu tylko solę)
  • oliwa (u mnie olej z awokado)
  • domowe masło czosnkowe
  • mały pęczek koperku
  • kilka plasterków cytryny




Sposób przygotowania:
Pstrągi bardzo dokładnie myję pod zimna bieżącą wodą, osuszam ręcznikiem papierowym. Nacieram solą lub mieszanką przypraw i pieprzem cytrynowym, na koniec spryskuję olejem, jak nie miałam spryskiwacza do oleju, po prostu smarowałam rybę olejem.Zostawiam rybę na kilkanaście minut. W tym czasie zwykle przygotowuję sobie ryż i sałatkę. Kiedy wszystko mam już gotowe do środka ryby wkładam po dwa plasterki masła czosnkowego, kilka gałązek koperku i plasterek cytryny, rybę spina wykałaczkami. Smażę ryby na rozgrzanej patelni już bez użycia tłuszczu, podczas smażenia i tak masło trochę wycieka ze środka, po kilka minut z każdej strony. Jak sami widzicie nie przygotowanie takiego dania wcale nie jest trudne. Jedliśmy te pstrągi z czarnym ryżem i sałatą ze śmietaną.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

kwietnia 19, 2016

Pychotka lub Pani Walewska

Pychotka lub Pani Walewska

U mnie w domu to ciasto zawsze figurowało pod nazwą Pychotka. Mama zawsze sypała wierzch zmielonymi orzechami włoskimi i tak jak teraz to piszę do masy dodawała ananasa. Mamy nie ma już kilka lat, przepisu nie znalazłam, więc posiłkowałam się przepisem Doroty Świątkowskiej. Choć wszyscy naokoło powtarzali mi, że to pracochłonne ciasto, upiekłam je na święta. I wiecie co? Jakoś nie specjalnie pracochłonne jest. Sekret tkwi w dobrze ubitych białkach. Ja przełożyłam je domowym dżemem z czarnej porzeczki, ale takim, w którym są całe owoce i wyszło bardzo pysznie.Czy jest trudne? Według mnie nie. Można piec placki pojedynczo, ale wtedy białka należy podzielić na pół i ubijać tuż przed samym pieczeniem. Jak widać na jednym ze zdjęć upiekłam oba placki na raz, nie powstrzymał mnie rozmiar piekarnika, że obie formy nie mieszczą się na jednym poziomie. Marzy mi się piekarnik z funkcją dual cook, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma! I się kombinuje, zresztą widzicie co wykombinowałam, chodzi tu o to pieczenie piętrowe. Ciiii, często tak piekę różne rzeczy, mało profesjonalne, ale ja zawsze żyję wg zasady "nie ważne czym, ważne jak!". Jeśli chodzi o to ciasto to ja nie raz powrócę do niego, bo ten smak bardzo lubię.



Kruche ciasto blacha 25x35 cm:
  • 500 g mąki pszennej
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 200 g zimnego masła
  • 6 żółtek
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany 12% lub 18%
Wszystkie składniki wrzuciłam do blendera i zmiksowałam krótko, potem tylko zagniotłam w kulę, którą podzieliłam na pół. Obie połówki ciasta rozwałkowałam i włożyłam do blaszek na papier do pieczenia, którym wyłożyłam blachy. Wstawiłam do lodówki i zabrałam  się za bezę.


Beza:
  • 6 białek
  • 1,5 szklanki cukru drobnego
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej 
  • szczypta soli
Białka ze szczyptą soli ubiłam na sztywną pianę, kiedy po przechyleniu miski białka nie wylały mi się na głowę miksowałam dalej stopniowo dosypując cukru. I tak sobie miksowałam do momentu, w którym skończył mi się cukier i przestał być wyczuwalny w białkach. Zawsze sprawdzam w taki sposób, że maczam palca w pianie i pocieram nim o drugi palec i kiedy nie wyczuwam kryształków cukru wiem, że już nie muszę dalej miksować, ale tu jeszcze na koniec wsypałam mąkę ziemniaczaną i zmiksowałam krótko. 

Dodatkowo:

Blaszki z ciastem wyciągnęłam z lodówki, ciasto posmarowałam dżemem, na który wyłożyłam ubita pianę z białek. Wierzch posypałam migdałami w płatkach i wstawiłam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni i piekłam około 40 minut. Pamiętajcie, jeśli widzicie, że beza szybko łapie kolor powinniście odrobinę zmniejszyć temperaturę (każdy piekarnik piecze inaczej przecież). Jeśli pieczecie placki po jednej blaszce, składniki bezy podzielcie na połowę i ubijajcie bezę tuz przed włożeniem ciasta do piekarnika, bo ubita piana nie poczeka 40 minut na swoja kolej, ale to oczywiste przecież. Po upieczeniu placki należy wystudzić.


Masa kremowa:
  • 500 ml mleka
  • 3 łyżki mąki pszennej
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 2 żółtka
  • 3 łyżki cukru
  • 16 g cukru waniliowego
  • 200 g masła miękkiego
  • łyżeczka ekstraktu z wanilii (u mnie domowy)
Jedną szklankę mleka wlałam do rondelka, wsypałam cukry i zagotowałam. Drugą szklankę wlałam do blendera, dodałam żółtka, mąki i zmiksowałam. Zawartość z blendera wlałam do gotującego się mleka cały czas mieszając.  Wszystko robimy podobnie jak przy gotowaniu budyniu, tylko takiego troszkę gęściejszego. Ugotowany budyń przykryłam folią spożywczą tak aby folia dotykała powierzchnię budyniu i odstawiłam do całkowitego wystudzenia. Kiedy budyń już wystygł w misce zmiksowałam masło na jasny puch, po czym łyżka po łyżce dodawałam budyń oczywiście cały czas miksując. Na końcu dodałam ekstrakt i miksowałam do momentu połączenia się składników.

I teraz tak, gotowe ostudzone placki wyciągnęłam sobie na dwie tace. Na jeden placek wyłożyłam krem i przykryłam drugim. Ciasto wstawiłam do lodówki na co najmniej 4 godziny, po tym czasie można kroić i jeść. Ja kroiłam dopiero na drugi dzień.


Ps. Jak zauważyliście po tym całym szaleństwie zostały dwa białka, więc idźmy na całość, wykorzystajmy je i zróbmy sobie bezy, takie z dwóch białek, ja tak zrobiłam, a dziecko było wniebowzięte. Przepis na nasze ulubione bezy z 2 białek to BEZY II (nazwa to link) 
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

kwietnia 04, 2016

Zupa Dyniowa z Mleczkiem Kokosowym

Zupa Dyniowa z Mleczkiem Kokosowym

Zupa dyniową gotuję bardzo rzadko, wszystko przez to, że w domu lubię ją tylko ja, a gotować tylko dla siebie to już mi się tak nie chce. Dynię można upiec w dniu przygotowania zupy albo tak jak ja upiec kiedyś w wolnej chwili, zmiksować na puree i zamrozić. Ja użyłam zamrożonej dzięki czemu przygotowanie zupy zajęło mi kilka chwil. Zjadłam ją z kromkami domowego chleba Orkiszowego z ziarnami, który też jest łatwy a do tego długo zachowuje świeżość. No to zaczynamy ;)



Składniki:
  • ok. 2,5 szklanki puree z dyni
  • 1 nieduża cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 szklanka mleczka kokosowego
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 szklanka bulionu warzywnego
  • 3/4 łyżeczki czerwonej pasty curry
  • sól do smaku
  • suszony tymianek
  • grzanki razowe

Wykonanie:
Aby upiec dynię, należy pokroić ją w półksiężyce, wydrążyć miękki środek razem z pestkami, skropić oliwą i zapiekać około 15-20 minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni. Pieczemy do miękkości. Potem wystarczy zdjąć skórkę i zmiksować. W taki sposób otrzymujemy puree z dyni. Ja jeśli zamierzam zamrozić puree nie skrapiam dyni oliwą.

Tak więc jak już mamy puree bierzemy się za zupę. Na oliwie chwilkę smażymy posiekaną bardzo drobno cebulę do momentu jej zeszklenia, dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę, smażymy kilka sekund, wykładamy puree z dyni i podlewamy bulionem. Chwilę gotujemy kilka minut na małym ogniu, potem przyprawiamy pastą curry i solą. Wlewamy mleko kokosowe, doprowadzamy do wrzenia. Na koniec można jeszcze doprawić i zmiksować, ja lubię taką z wyczuwalnymi malutkimi drobinkami cebuli, więc nie miksuję. Na końcu gorącą zupę przekładamy do miseczki, robimy kleksa z mleka kokosowego, posypujemy tymiankiem i podajemy z grzankami z chleba. Ja kromki włożyłam do tostera.
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA :)

kwietnia 04, 2016

Sokowirówka 3 w 1, czy "kombajnem" jeździ się faktycznie lepiej?

Sokowirówka 3 w 1, czy "kombajnem" jeździ się faktycznie lepiej?

Zamienię Ciebie na lepszy model........ W mojej kuchni pojawił się kolejny model sokowirówki, ale czy faktycznie lepszy?


Otóż moi mili Państwo zauważmy pierwsze różnice: rozmiar, tryby pracy, moc i cena.


Aaaa i zapomniałabym, jeśli różnią się rozmiarem to i sitka są różnych wielkości, ale to akurat nie ma znaczenia.

Przejdźmy więc do tego rozmiaru. Model 3 w 1 Juicer jest troszkę mniejszy od modelu Aura (ten model opisałam tu Sokowirówka,czy warto?), przez co rozumiemy mniejszą pojemność pojemnika na odpady. Jak dla mnie Juicer jest zgrabniejsza, ma równie dobre jak poprzednia przyssawki (nóżki), ale mniejsza znaczy  też to, że przygotowując dużą ilość soku będzie trzeba częściej opróżniać pojemnik na odpady. Rozmiar sitka nie sprawił, że zauważyłam jakąkolwiek różnicę w wyciskaniu.

Tryby pracy w Aura mamy dwa (do twardych i do miękkich owoców i warzyw), a w Juicer mamy jeden tryb do produktów o różnych strukturach i tryb pulsacyjny bardzo przydatny jedynie przy opcji blendera. Moc tu znaczna różnica: Aura 650 W i Juicer 800 W. Uważam, że większa moc jest tu tylko dzięki opcji blendera, bo jeśli chodzi o samą sokowirówkę to 650W spokojnie dawało radę zarówno z selerem naciowym, porzeczkami czy twardym burakiem. Tu przyznam, że Juicer pracuje odrobinę głośniej od modelu Aura. Najgłośniej pracuje z wyciskarką do cytrusów. Osobiście nie ma to dla mnie znaczenia, bo przygotowanie soku to praktycznie max 3 minuty, a nawet mniej, kiedyś zmierzę ;)




SOKOWIRÓWKA
Jeśli mamy 3 w 1 , więc logiczne, że części będzie więcej i jest, ale nawet zgrabnie mieszczą się w mojej szafce, to bardzo miła niespodzianka. Plus daję też za taki kształt części, że myje się ją dużo wygodniej i łatwiej niż poprzedni model. Kolejny duży plus za "niekapek", czyli końcówkę, przez którą sok wycieka do szklanki. Jak kończymy wyciskać, albo zmieniamy części na inny tryb wystarczy ją lekko przekręcić i nie mamy obok sokowirówki kałuży skapującego soku. Lubię to! Tak jak w poprzednim modelu dzbanek mnie nie zachwycił, tak w tym modelu pojemnik na sok zdobył moje serce. Przeźroczysty, szeroki, łatwy do mycia, funkcjonalny, bo pełni rolę pojemnika blendera, oraz pojemnika na sok lub koktajle, a dzięki pokrywce zabieram go do pracy z ulubionym napojem. Pokrywka jest niezwykle szczelna, posiada "dzióbek " do picia, a dodatkowo posiada odpowietrzacz, czyli jeśli przyszłoby nam do głowy wypić sok za jednym przechyleniem nie mamy efektu zapowietrzenia się pojemnika. Lubię to!


BLENDER
Przy sokowirówce niezwykle przydatna opcja, bo odpada nam mycie dzbanka osobnego blendera. Ja robię to tak, że najpierw wyciskam sobie cytrusy, zmieniam części, wyciskam sok, a potem do kubka (pojemność 750 ml) wrzucam banana, truskawki, kiwi czy inne owoce o smacznym miąższu i miksuję wszystko. Na koniec zakręcam pokrywkę i mogę biec do pracy z ulubionym napojem. Noże wyglądają dość niepozornie, ale dobrze radzą sobie nawet z kruszeniem lodu. Lubię to!



WYCISKARKA DO CYTRUSÓW 
Naprawdę jestem pod wrażeniem, bo gdy wyciągałam sprzęt z pudełka byłam przekonana, że raczej tej funkcji używać nie będę, rzeczywistość okazała się całkiem inna. Używam tak samo często jak pozostałe. Mało tego mimo,że przy tej opcji sprzęt działa najgłośniej to świetnie wyciska cytrusy do ostatniej kropli, a sok nie jest klarowny tak jak po sokowirówce, bo razem z nim do kubka wpadają drobinki miąższu, a białe albedo pozostaje na skórce i sitku. Lubię to bardzo!


MOJE WRAŻENIA
Bardzo lubię ten model za funkcjonalność, dzięki czemu podczas przygotowywania ulubionego napoju taki jak Sok a`la Kubuś nie muszę brudzić dodatkowych pojemników i sprzętów, więc mniej mycia. Nie mam zmywarki do naczyń (części można myć w zmywarce), dlatego bardzo istotna jest sfera utrzymania części w czystości i tu producent wyszedł na przeciw moim oczekiwaniom w tej kwestii, części są proste w budowie, nie mają zakamarków dzięki czemu utrzymanie w czystości nie stanowi żadnego problemu i nadal zajmuje mi to tylko kilka minut. Przyssawki tak mocno trzymają sprzęt na blacie, nie ma możliwości aby się przemieszczał. Intuicyjna obsługa, eleganckie chromowane wykończenia. W instrukcji możemy znaleźć zarówno informacje typowo techniczne, ale także kilkanaście przepisów na pyszne soki, na koktajle i zupy przygotowane przy pomocy opcji blendera, więc brak pomysłów nabywcy nie  będzie groził. 

3 w 1 Ultimate Juicer firmy Russell Hobbs dopiero wchodzi na Polski rynek i tu cena jest dużo wyższa niż  model Aura, ale powinniśmy zrozumieć producenta, bo w tym przypadku oferuje nam nie jeden ale 3 sprzęty małego AGD w jednym. Dla mnie to taki kombajn do różnego rodzaju napojów. Wybór jak zawsze należy do Was. Ja pokazałam Wam takie ujęcia i rozpisałam się trochę, abyście mogli poczytać coś więcej na temat produktu, niż to co pisze w ofertach sklepów. 
Za uwagę dziękuję, 
Wasza BLONDYNKA :)

kwietnia 01, 2016

Sok z Buraka i o Buraku, czyli Prosty Przepis na Szczęście

Sok z Buraka i o Buraku, czyli Prosty Przepis na Szczęście

Przepis na szczęście..... już wszystko wyjaśniam. Wszystkiemu winien jest burak ćwikłowy, który zawiera kwas foliowy (200 g zawiera pokrywa połowę jego dziennego zapotrzebowania), mnóstwo witamin (A, C i z grupy B), minerały (potas, żelazo, mangan, kobalt). Tak więc sami widzicie, że ten burak to takie odżywcze warzywo i mega zdrowe. 


Zamiast czekolady wypij sok z buraka! 

Dokładnie tak! Po buraku " nie zgrubniesz", po czekoladzie, no cóż....... różnie bywa, ale czekoladę też czasami zjedzcie. Ale o co się rozchodzi z tym burakiem? Co ma wspólnego z czekoladą? No więc na chandrę co nam pomaga? Czekolada! Dlaczego? Po podwyższa poziom serotoniny, czyli tak zwanego hormonu szczęścia, ale burak też podnosi! Po buraku będziesz tak szczęśliwa jak po czekoladzie. Boo, ten kwas foliowy, którego dużo zawiera burak wpływa na powstawanie neurostymulatorów, m. in. serotoniny, która odpowiada za nastrój, za dobry sen i za apetyt. Więc jeśli Ci smutno zrób sok z buraka ;)

Ponadto częste picie soku z buraka ćwikłowego pomaga m.in. w leczeniu nadciśnienia, chorób układu pokarmowego, reguluje rozwój i funkcjonowanie komórek, wpływa na prawidłową pracę układów w organiźmie, z witaminą B12 współuczestniczy w powstawaniu czerwonych krwinek i pobudza procesy krwiotwórcze, przez co hamuje powstawanie anemii.

To jeszcze nie koniec, bo taki sok może być stosowany jako napój "energetyzujący", booo zwiększa wytrzymałość człowieka, spowalnia procesy utleniające w organiźmie, zwiększa zdolność oszczędnego wydatkowania energii. Sportowcy wiadomo, doceniają bardzo, docenić również powinni Ci, którzy nie prowadzą aktywnego trybu życia.

Jedyne o czym musicie pamiętać to sok z buraka po wyciśnięciu należy odstawić na około 30 minut, bo taki świeżusi jest ciężkostrawny dla żołądka, a jak sobie postoi te pół godzinki to stanie się łagodny i idealny dla naszych żołądków.

To tak w skrócie, więc już wiecie, że wysoki poziom serotoniny, to wysoki poziom szczęścia, więc zrób sok z buraka i bądź szczęśliwa, szczęśliwy :) Ja naprawdę zauważyłam, że po szklance soku normalnie energia mnie rozpiera i już od dłuższego czasu nie wyobrażam sobie dnia bez soku. Ale zrobisz jak zechcesz ;)



Składniki:
  • 2 jabłka
  • 3 marchewki
  • 1/2 cytryny
  • 1 burak


Wykonanie:
To tak, warzywa i owoce myję. Marchewki i buraka cienko obieram ze skórki, z jabłek wydrążam gniazda nasienne i ogonki, o tym dlaczego tak i co zawierają pestki z jabłek napisałam w poście Sok a`la Kubuś Domowy. Z cytryny ścinam żółtą nawoskowaną skórkę. Jak już mam wszystkie produkty przygotowane tu kilka sekund zajmuje mi przeciśnięcie ich w sokowirówce. Sok mieszam i odstawiam na 30 minut, a potem ...... kurcze, jakie to pyszne!
SMACZNEGO życzy BLONDYNKA:)

Drukuj

Copyright © 2016 Blondynka Gotuje , Blogger